II

2.8K 129 7
                                    

Blaise

Chwilę po tym jak podałem Silene eliksir słodkiego snu, wywar zadziałał a ona zasnęła. Przetarłem lekko oczy i rozejrzałem się po pokoju. Zobaczyłem uchylony kufer i zajrzałem do środka. Był oczywiście powiększony zaklęciem, połowę jego zawartości zajmowały książki. Zarówno opasłe tomy ksiąg z zaklęciami, jak i mugolskie krótkie romanse lub książki fantasy. Uśmiechnąłem się pod nosem. No tak. To by nie była ona, gdyby nie wzięła do Hogwartu połowy swojej domowej biblioteki. 

Rozejrzałem się po pokoju i spakowałem kosmetyki, przygotowane przez nią na toaletce do kufra. W końcu już jutro wyjeżdżamy. Do spakowania została tylko jej różdżka. Wyciągnąłem dłoń w kierunku magicznego przedmiotu, lecz nagle usłyszałem donośne miauknięcie za sobą. Odwróciłem się, a za mną stał kot z zielono-niebieskimi oczami i szarym połyskującym futerkiem. Syknął.

- Nie wierzę - jęknąłem.

Mogę śmiało powiedzieć, że ten kot mnie nienawidzi. Odkąd pojawił się w naszym domu (czyli jakieś 9 lat temu, gdy Silene szła do Beauxbatons) zawsze robił wszystko żeby utrudnić mi życie. Postanowiłem zignorować tego irytującego łapacza kurzu i po prostu wziąć różdżkę. Gdy tylko dotknąłem kawałka drewna, kot rzucił się do ataku, wydając przy tym przeraźliwy odgłos.

- No dobra, już dobrze, wystarczy! Możesz mnie już zostawić - powiedziałem odkładając przedmiot na swoje miejsce i zrzucając z siebie kota.

Radzę wam zapamiętać, jeśli kot was ostrzega, że chce zaatakować to dajcie sobie spokój. Jeżeli natraficie tak jak ja na osobnika z ADHD, który za punkt honoru obrał sobie bronienie rzeczy mojej siostry, to macie przesrane. Futrzak spojrzał się na mnie spod byka, prychnął i ułożył się wygodnie na kanapie. Usłyszałem skrzypienie podłogi. Odwróciłem się w kierunku drzwi i zobaczyłem Malfoy'a, którego najwyraźniej cała ta sytuacja bawiła. Opierał się  jakby nigdy nic o framugę drzwi.

 - Serio, nie możesz poradzić sobie z kotem? - zapytał powstrzymując się od śmiechu.

- To nie kot. To pomiot szatana.

- Tak, oczywiście. Ma charakterek po pani?

- A żebyś wiedział - powiedziałem wstając z podłogi i podchodząc do blondyna - Jeśli mogę wiedzieć to czemu przyszedłeś do pokoju mojej siostry? - zapytałem podnosząc sugestywnie brew.

- Są jeszcze inne osoby w domu, jeśli chciałbyś wiedzieć, Diable. Twoi rodzice powiedzieli mi, że tu jesteś. Co jej jest? - zapytał marszcząc brwi i skinął głową w kierunku Silene.

Westchnąłem.

- To temat na rozmowę przy czymś mocniejszym - powiedziałem udając się w kierunku drzwi.

***

- Więc, o co chodzi? - zapytał blondyn, rozsiadając się na czarnej, skórzanej kanapie.

Odwróciłem się do niego, podając szklankę do połowy wypełnioną Ognistą. Sam wziąłem swojego drinka i usiadłem na fotelu, naprzeciw kanapy.

- Wiesz, moi rodzice są potomkami założycieli Hogwartu. Matka Roweny i Godryka, a ojciec Helgi i Salazara. Tym samym ja i Silene jesteśmy spokrewnieni z nimi.

- Czyli jak wszystkie rody czystej krwi.

- Tak, tylko co jakieś pokolenie zdarza się, że ich potomkowie mają.... Są po prostu wyjątkowi. Takim przypadkiem jest właśnie Silene. Gdy się tylko urodziła rodzice dowiedzieli się o przepowiedni, według której ona i Potter mają pokonać Czarnego Pana. Jedno z nich musi zginąć. Sęk w tym, że jej rodzice i najbliższe otoczenie to śmierciożercy, a ona może albo zbawić, albo doprowadzić do zniszczenia świata.

Hereditatem |d.mWhere stories live. Discover now