- Mogę to zatrzymać? – Pyta. Kiwam zamaszyście głową.

- Oczywiście. Mam jeszcze dwa egzemplarze.

- Dobrze. Postaram się skontaktować z matką Christophera. To wszystko? – Upewnia się. Ma ogromny smutek w oczach. Nic więcej nie powie?

- Tak. Pójdę na zajęcia. – Mówię, żegnam się uprzejmie i wracam na korytarz. Dzieciaki stoją oparte o ściany, wysiadują na podłodze i parapetach, zajmują niemal całą przestrzeń. Jakby ich było za dużo, albo jakby się skupili w jednym miejscu. Idę spokojnie w stronę sali, starając się nie słuchać zaczepek i nie potknąć o niczyje nogi. Otwieram drzwi. Wszyscy są już w środku. Jak zwykle nikt nawet nie wyjął zeszytu, ani podręcznika. Nie mam pojęcia, czy którekolwiek z nich zda z tego hiszpańskiego.

- Dzień dobry. – Mówię, wchodząc do sali. Przebiega przez nią szmer, chichot. Jestem nerwowy. Może to irracjonalne, ale trochę się boję tych nastolatków. Dzieciaki są bardziej podłe, okrutne, bezlitosne, niż dorośli. Wiem to z własnego doświadczenia. W milczeniu oddaję im testy. Jeżeli dyrektorka zauważy, że uczniowie nie robią postępów, wyrzuci mnie stąd? Zaczynam wpadać w paranoję.

- Czego dziś będziemy się uczyć? – Odzywa się urocza blondynka z ostatniej ławki. Uśmiecham się. Dostrzegam w niej sojusznika. Siadam za biurkiem, otwieram podręcznik.

- Doskonale. Mamy rozdział o pracy. Będziemy więc rozmawiać o tym, kim chcielibyście być w przyszłości, oraz nauczymy się przeprowadzać rozmowę z pracodawcą. – Informuję. Gapią się na mnie bez przekonania.

- Proszę otworzyć zeszyty. – Mówię. O dziwo kilka osób reaguje. Jednak ktoś mnie tu słucha. Tyle dobrego.

****

Kiedy tylko wychodzę ze szkoły z zamiarem szybkiego powrotu do domu i kontrolowania Clive'a, odbieram telefon z obcego numeru.

- Hej, Vincent. To ja, Ashley. – Mówi szeptem.

- Gdzie jesteś? Coś się stało? – Wpadam w panikę.

- Jestem w tym nowym centrum handlowym. Wiesz gdzie?

- Wiem. Ale co się stało?

- Czekam na policję. – Wzdycha. Rozumiem jeszcze mniej.

- Jak to?

- Ukradłam jedną rzecz...

- Jak to ukradłaś? Co ukradłaś? Odbiło ci bez reszty?

- Możesz tu przyjechać? Potem mi zrobisz pogadankę o dobrym zachowaniu. – Oświadcza. Nie wiem, co robić. Jestem na nią wściekły, ale jednak nie umiem zostawić jej kompletnie samej. Pewnie też się boi.

- Przyjadę. Zaraz będę. – Mówię tylko. Docieram do tego sklepu w kwadrans, prędko odnajduję pomieszczenie ochrony. Próbuję rozmawiać z kierownikiem, ale nie chce mi nic powiedzieć. Nie mogę się też skontaktować z Ashley. Co ona ukradła? I dlaczego? Stoję niecierpliwie, oparty o ścianę. Obserwuję potem, jak do sklepu wchodzi policja. Wysoki, ciemnowłosy funkcjonariusz i drobna, blondwłosa policjantka. Wchodzę do gabinetu szefa ochrony obiektu. Próbuję ukradkiem zajrzeć do środka, ale bezskutecznie, bo zatrzaskują mi drzwi przed nosem. Dzwoni mój telefon. Odbieram prędko.

- Gdzie jesteś? Coś się stało? – Pyta Clive. Martwi się. To urocze.

- W sklepie.

- Po co? Nie mogłeś zadzwonić? Denerwuję się, gdy cię nie ma. – Wzdycha. Czyli jednak boi się, że Jasper mnie skrzywdzi.

- Czekam na Ashley. Przyjechała po nią policja.

Beautiful Sadness Where stories live. Discover now