Rozdział 24

93 13 10
                                    

-Cześć.-Szepcze Clive, kiedy podnoszę powieki.

-Cześć.-Uśmiecham się. Obejmuje moje plecy, przyciąga mnie do siebie, całuje kącik moich ust. Zamykam oczy, kiedy koniuszkiem języka przesuwa po zarysie mojego podbródka.

-Przestań. I tak się cały lepię.-Mamroczę. Zagryza wargę i odgarnia mi włosy z twarzy. W tej samej chwili słyszę zgrzyt klucza w zamku. Najpierw wydaje mi się, że tylko mi się zdawało, ale chwilę potem słychać szmer w przedpokoju. Clive wzdycha, odsuwa się ode mnie i mamrocze:

-Sandy.

-Co ona tu robi?

-Nie wiem.

-Cześć!-Woła na cały regulator Sandra, trzaska drzwiami i stukając obcasami włazi prosto do sypialni. Omiata spojrzeniem usłaną ubraniami podłogę.

-Co ty tu robisz?-Clive mierzy ją wzrokiem. Sandy przeczesuje ręką włosy i machając pękiem kluczy oświadcza:

-Mam klucz.

-Oddawaj!-Clive wyciąga rękę. Sandra potrząsa tylko głową.

-Clive! Nie wierz, że ten kto daje i odbiera...-Zaczyna.

-I tak trafię do piekła, bo jestem pedałem. Dawaj! I co ty tu w ogóle robisz?

-Wpadłam w odwiedziny.-Oświadcza, obserwuje nas przez moment, jakby nad czym się zastanawiała, skopuje nasze rzeczy w kąt pokoju, a potem wskakuje na łóżko i siada na kołdrze, pomiędzy nami.

-Zgłupiałaś?

-Nie. Stęskniłam się za wami. Mama też i oficjalnie zaprasza was na przyszłą sobotę, na kolację. Robię za tego... Gołębia pocztowego.-Uśmiecha się Sandy i wpycha klucze do kieszeni jeansów.

-Dobra. Możesz już iść.

-Nie! To wy w końcu mieszkacie razem?

-Nie.-Zaprzeczam szybko. Czuję się okropnie niezręcznie, a zdaje się, że Sandrę to wszystko bawi.

-Muszę wam coś powiedzieć. Ważnego.-Mówi poważnie.

-Co?-Pyta Clive. Sandra uśmiecha się tajemniczo. Zsuwa się z łóżka, staje przed nami i oświadcza uroczyście:

-Jestem w ciąży.

-Żartujesz?-Clive prostuje się gwałtownie, zwalając mnie niemal na podłogę. Sandy powoli kręci głową.

-Z kim?

-Co?

-Kto jest ojcem dziecka?

-Luca.-Odpowiada ze spokojem.

-I on o tym wie?-Clive nadal drąży i jest chyba w coraz większym szoku.

-Nie. Ale się dowie. Dlaczego tak to przeżywasz? Wiem, że go nie lubisz, ale...

-Nie! Cieszę się, tylko... To jest dziwne.

-Wiem, że Luca jest trochę roztargniony i rzadko się widujemy, ale chyba uda nam się to jakoś ogarnąć.

****

Próbuję niezauważony przemknąć przez park i wrócić spokojnie do domu, żeby zacząć grzebać się w gazetach, niczym przetwórca makulatury i znaleźć pracę. W tej samej chwili wyrasta przede mną, niczym spod ziemi, Jasper, na dodatek z psem. Przeklinam w duchu i liczę, że uda mi się go kulturalnie wyminąć, ale chwyta mnie za ramię i obraca w swoją stronę. Patrzę na niego z przerażeniem, bo nie wiem, co mu siedzi w głowie. To zwykły psychol!

Beautiful Sadness Where stories live. Discover now