Rozdział 32

69 14 5
                                    

Kiedy Clive otwiera drzwi, mierzę go wzrokiem. Uśmiecha się słabo. Nie wiem, co powiedzieć. Boję się, że się rozpłaczę, albo popadnę w kompletną histerię.
-Wejdź.-Szepcze. Przestępuję próg, patrząc mu w oczy.
-Kupiłem kwiaty bo... Chciałem cię przeprosić. Wiem, że zachowywałem się jak egoistyczny dupek i teraz to rozumiem.-Mamroczę nieskładnie.
-Nie ma za co.-Odpowiada. Natychmiast chcę się tłumaczyć, ale boję się, że naprawdę wybuchnę, padnę na podłogę i odegram scenę, wyjętą żywcem z jakiejś brazylijskiej telenoweli. Patrzy na mnie w skupieniu, czeka chyba, aż coś powiem.
-Obaj nawaliliśmy.-Stwierdza i wyciąga dłoń, by dotknąć mojego policzka. Oddycham gwałtownie. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że tylko się oszukiwałem. Że tak bardzo mi go brakowało.
-Mogę?-Pyta, przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. Kiwam głową, nie mogę oddychać. Tęskniłem za nim. Zaciskam palce na łodyżkach kwiatów, obejmując jedną ręką jego plecy, kiedy ujmuje moją twarz w dłonie i koniuszkiem języka rozsuwa wargi. Całuje mnie głęboko, gwałtownie, zachłannie. Zamykam oczy, chłonę całym sobą smak i miękkość jego ust. Kiedy się ode mnie odrywa nie mogę złapać oddechu.
-Jak się czujesz?-Pyta. Patrzę mu w oczy.
-Dobrze.
-A co z...-Odsuwa się o krok. Wzruszam lekko ramionami.
-Pogodziłem się z tym.
-To dobrze.-Uśmiecha się słabo.
-Tęskniłem. Kocham cię.-Dodaje.
-Wiem. Sandra mówiła, że odchodziłeś od zmysłów.-Robię unik, kiedy się nade mną pochyla.
-Więc to ona cię tu przysłała?-Wywraca oczami. Odrywam plecy od ściany, wymijam go.
-I dobrze! Sam byłem zbyt dumny. Nie spodziewałem się nawet że tak łatwo pójdzie. Że mi po prostu wybaczysz.
-Nic nie zrobiłeś. Ja przesadziłem. Chciałem do ciebie zadzwonić, błagać, żebyś wrócił.-Idzie za mną. Kieruję się do kuchni i odruchowo zaglądam do lodówki. Pusto, nie licząc słoika z jakimiś resztkami konfitury. Zostawiam kwiaty na stole.
-Nie gadajmy o tym. Zacznijmy od zera. No... Może nie całkiem od zera.-Uśmiecham się. Jestem zszokowany i uradowany całą tą sytuacją. Znów jest przy mnie. Ze mną. Razem.
-Masz pierścionek.-Ujmuje moją dłoń. Potwierdzam skinieniem.
-A co z tobą? Czy przez te dwa miesiące... Widywałeś się z kimś?-Pytam nieśmiało. Potrząsa gwałtownie głową.
-Za kogo mnie masz?-Patrzy na mnie z przerażeniem, cofając się o krok i siadając na kuchennym blacie. Wzruszam ramionami.
-Tylko pytam!
-Wrócisz?
-Tutaj? Nie wiem.
-Przecież nic się nie stało. Nikt nikogo nie zdradził, nie strzelaliśmy do siebie, nie chciałem cię wyrzucić przez okno... Po prostu puściły nam nerwy. Ale już jest dobrze. Więc?-Pyta. Parskam śmiechem. Chcę wrócić.
-Wrócę. Ale jeszcze nie dziś. Muszę się oswoić z sytuacją.-Stwierdzam.
-Pójdziemy gdzieś?-Proponuje.
-Jutro sobota... Możemy.-Mówię, opierając się plecami o szafkę.Staje przede mną, elektryzuje mnie spojrzeniem.
-Dokąd?-Przysuwa się bliżej, próbuje mnie pocałować, ale robię unik.
-Wymyśl coś!-Wołam i chcę wyjść z kuchni, ale obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Czuję ciepło i zapach jego ciała. To obezwładnia. Paraliżuje. Plącze zmysły. Poddaję się jego dotykowi, słodkim pocałunkom.

****

-Witaj w domu.-Śmieje się Clive, wpychając mnie do swojego mieszkania.
-Tutaj jest przyjemniej niż w moim mieszkaniu. Chyba się przyzwyczaiłem.-Rzucam. Jutro mija rok od naszego pierwszego spotkania. Powinienem coś zaplanować. Jakoś mu się odwdzięczyć za to wszystko. Za to, że po prostu jest.
-Wciąż w to nie wierzę. Wszystko... Szybko poszło.-Opadam na kanapę, zakładam nogę na nogę. Uśmiecha się do mnie. Jest zniewalający. I mój. To chyba najistotniejsze. Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że wszystko straciłem.
-Jeden dzieciak ze szkoły mnie... Jakby molestuje.-Rzucam. Clive zdziwiony unosi brwi.
-Uczeń cię molestuje?
-Próbuje mnie poderwać.-Wzdycham. Clive wydaje się być tym wszystkim rozbawiony. Siada obok mnie.
-Serio?
-Nie. Tak tylko żartuję.-Wywracam oczami.
-I co planujesz z tym zrobić?-Pyta. Rozkładam bezradnie ramiona.
-Przecież go nie zabiję.
-A jakby to zgłosić dyrekcji?
-Jemu uwierzą, nie mnie. Mówiłem to już twojej siostrze.
-A co z twoimi znajomymi? Coś się zmieniło przez ten czas?
-Nie wiem. Nawet z nikim nie gadałem i trochę się obwiniam.-Ściszam głos.
-Możesz tu zostać? Tylko dziś.

Beautiful Sadness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz