Rozdział 6

189 26 5
                                    

Chryste! Święta za trzy dni! Za trzy dni Wigilia. Kiedy sobie to uświadamiam prawie wyskakuję z wanny. Jak ja mogłem tak długo oddawać się lenistwu? Jak? Miałem dwa tygodnie wolnego do świąt, dwa dni temu poznałem świetnego faceta, który do teraz się nie odezwał. Nagle znika cały mój dobry nastrój. Znowu czuję się zmęczony, opuszczony, samotny i pozbawiony jakichkolwiek perspektyw. Wyłażę z wanny, ubieram się i zaczynam gorączkowo przygotowywać się do świąt. Olśniewa mnie akurat kiedy wstawiam do lodówki miskę z sałatką. Trzaskam drzwiami lodówki. Po cholerę ja to robię? David ma rację. To nie ma absolutnie żadnego sensu. I tak tego nie zjem, a nie mam rodziny, ani nikogo, kto chciałby ze mną spędzić te pieprzone święta. Jestem gotowy płakać. Naprawdę. Świadomość boli chyba najbardziej, jest gorsza niż kłamstwo. Wolałbym nadal wierzyć, że wszystko ma sens, że będzie dobrze... Ktoś powiedział, że samotnym najgorzej jest w święta. Miał całkowitą rację. Zrezygnowany siadam na krześle. Telefon znowu dzwoni. Jeśli to po raz kolejny Dave to przysięgam, że go zabiję. Sięgam niechętnie po komórkę i zerkam na wyświetlacz. Clive! Cholera, czy ja mam moc zaklinania losu? Szybko odbieram, bo boję się, że zrezygnuje.

- Słucham? - Uśmiecham się do samego siebie.

- Cześć. Nie przeszkadzam?

- Nie. Właśnie... Skończyłem przygotowania do świąt. - Spoglądam z obrzydzeniem na resztą produktów.

- A właśnie... Masz jakieś plany na święta?- Pyta. Odruchowo zaczynam się zastanawiać. Rodziny nie posiadam, a moi przyjaciele je mają i ... Zostanę sam.

- Nie. Jak zwykle będę samotnie siedzieć przed telewizorem, przy świetle choinkowych lampek.

- Chciałem Ci zaproponować...

- Tak?

- Wspólne święta. Też zostaję sam. Sandy jedzie z narzeczonym, do jego rodziców, a mama i tata wybierają się do jakiegoś SPA, czy coś ... W tym stylu.

- Chcesz żebyśmy razem spędzili święta? Dobrze zrozumiałem? - Upewniam się. Niedowierzam.

- Tak. Skoro mamy się osobno obżerać przed telewizorem i rozmyślać o samotności, to równie dobrze możemy robić to razem. Tylko że wtedy rozmyślania mogą zejść na inny tor. - Śmieje się. Mam ogromną ochotę się zgodzić, ale mój kodeks moralny znowu dochodzi do głosu. Wydaje mi się to być nieetyczne i... Podejrzane. W końcu spotkaliśmy się tylko jeden raz! Milczę i wsłuchuję się w jego oddech.

- W porządku. - Rzucam.

- Jeju, już myślałem, że odmówisz. Kamień spadł mi z serca i chyba, przy locie w dół, złamał mi stopę. Vincent! Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny. Nienawidzę samotnych świąt. Teraz trzeba tylko ustalić gdzie się spotykamy i czy gdzieś wychodzimy.

- To może lepiej spotkamy się teraz, żeby wszystko ustalić? - Proponuję. Nawet nie dlatego, że faktycznie chcę coś ustalać, tylko zwyczajnie pragnę się z nim zobaczyć. Ba! Chciałbym się zobaczyć z kimkolwiek żywym, starszym niż dwadzieścia lat i nie mającym na imię David.

-W porządku. Aż tak się stęskniłeś?

-Nie, ale...

- Gdzie? - Przerywa mi.

- U mnie? - Proponuję. Clive przystaje na propozycję, więc podaję mu adres i cierpliwie czekam, bo oświadczył, że „już wychodzi". Dlaczego ja się zachowuję tak nieodpowiedzialnie? Jak gówniarz. Jak zakochany gówniarz! Jak wtedy, kiedy mając piętnaście lat próbowałem wszelkimi możliwymi metodami poderwać nauczyciela fizyki. Jestem kretynem. Ale Clive jest uroczy i nawet, jeśli też uważa mnie za niedorozwiniętego, to przynajmniej zgodził się przyjść. Upycham rozwalone na stole produkty z powrotem w lodówce, poprawiam ręką włosy i czekam. Nie powinienem. Nie powinienem czekać i się niecierpliwić! Wyobrażam sobie w jakich słowach skomentował by to Dave... Wypuszczam głośno powietrze ustami i opieram czoło o zimny blat. Nagłe pukanie do drzwi sprawia, że prawie spadam z krzesła. Wstaję i prędko otwieram drzwi. Jest, we własnej osobie. Dopiero teraz tak naprawdę mam okazję, by mu się przyjrzeć. W klubie było z ciemno, a wtedy rano byłem zbyt oszołomiony. Teraz widzę, że ma piękne, błękitne oczy. Piękniejsze nawet niż Ashley. Ale w jej oczy ciężko jest spojrzeć, bo jest wiecznie na prochach, a źrenice są rozbiegane. Oczy Clive'a są... Po prostu piękne.
-Dlaczego mi się przyglądasz? Jesteś chory?-Macha mi ręką przed oczami. Trzeźwieję i wracam do rzeczywistości.

Beautiful Sadness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz