Rozdział 26

75 13 9
                                    

- Sandra przyjedzie?-Pyta Clive, kiedy siedzimy przy stole w domu jego rodziców i obserwujemy, jak matka krząta się pośpiesznie, biegając dookoła stołu.
-Tak. Mówiła, że ma nam coś ważnego do przekazania.-Uśmiecha się i pochylając się nad moim ramieniem o milimetr przesuwa widelec. Clive patrzy na mnie, jakby nic nie rozumiał.
-Przecież nie jest w ciąży.-Mamrocze. Wzruszam ramionami. Skąd mam wiedzieć.
-Nic mi nie mówiła. Widzieliśmy się z nią wczoraj.-Szepcze i zamyśla się na moment. Chwilę potem z hukiem drzwi i przy wtórze stukotu obcasów słychać wrzask Sandry:
-Cześć wszystkim!
-Idzie?-Matka Clive'a wychyla się z kuchni, a kiedy kiwamy głową błyskawicznie siada za stołem, u boku swojego męża. Ku ogólnemu zaskoczeniu Sandra nie wchodzi do salonu sama, ale w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. To chyba nie Luca... Podobno miał być stary i mówiąc oględnie, niezbyt atrakcyjny. Kobieta uśmiecha się od ucha i oświadcza:
-Kochani, to Felix.-Wskazuje gestem stojącego obok blondyna. Clive zaczyna się ksztusić i niemal spada z krzesła. Sandra zachowuje się podobnie jak Ian... Co im wszystkim obiło?
-Kiedy go poznałaś, kochanie?-Matka uśmiecha się sympatycznie, ale widzę, jak nerwowo zagina w dłoniach chusteczkę.
-Jakiś czas temu. W sumie pracujemy razem, ale dopiero niedawno zaczęliśmy się spotykać. Skoro Luca... Nie wracajmy do tego.-Macha wzgardliwie ręką i zajmuje krzesło obok Clive'a. Blondwłosy, uroczy Felix siada obok niej. Zaczynam się zastanawiać, czy ja przypadkiem nie śnię. Co to jest za naród? Co to za ludzie?
-Jak się sprawdza wózek?-Matka Clive'a dla odmiany zwraca się do mnie. Nie mam pojęcia. David się do mnie nie odzywa.
-Chyba dobrze.-Odpowiadam uprzejmie. Kiwa głową i przenosi wzrok na Felixa, który od momentu przyjścia nie odezwał się nawet słowem.
-Kim jesteś z zawodu, kochanie?-Pyta, patrząc mu w oczy.
-Modelem.-Oświadcza ze spokojem. a Clive z hukiem zrzuca ze stołu talerz i wygląda, jakby nagle dostał arytmii.
-Poważnie?-Pyta i podnosi z podłogi porcelanowe skorupy, a Sandra morduje go wzrokiem.
-Tak.-Felix ze spokojem kiwa głową. Clive nic nie mówi, zerka tylko na mnie wymownie i oświadcza, że przyniesie nowy talerz. Wiem, że siostrę irytuje jego zachowanie, ale nawet mu się nie dziwię. Też nie rozumiem, a wręcz nie popieram takiego zachowania. Ale może im się uda?

****

-Sandy nie zna umiaru. Zawsze znajdzie jakiegoś świra po sześćdziesiątce, albo innego idiotę, który nie wyszedł jeszcze z liceum i nie umie poprawnie zapisać własnego imienia.-Clive otwiera przede mną drzwi swojego mieszkania. Za godzinę musimy jechać do klubu. Taksówką. Wszystko mamy już ustalone. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Nie wiem, czy robię dobrze. Siadam na tej skórzanej kanapie i obserwuję, jak Clive znika w łazience. Kurde, a jak Ian i Adrien się pomordują? Albo Ian tym swoim niezawodnym instynktem i intelektem wykryje, że ja za wszystkim stoję? Wzdycham i wyciągam z kieszeni telefon. Dwa nieodebrane połączenia od Dave'a. A co, jeśli coś mu się stało? Chryste! Mark miał rację. Ja faktycznie popadam w paranoję. Powinienem chyba zacząć notować gdzieś swoje problemy, bo sam się powoli w nich gubię. Walczę sam ze sobą i z chęcią oddzwonienia do Davida. Jeśli stało się coś strasznego, chciałbym o tym wiedzieć. Ale z drugiej strony rozwalę cały wieczór, jeśli się dowiem. Clive wychodzi z łazienki, więc przerażony, wyrwany z zamyślenia chowam telefon.
-Coś się stało?-Patrzy na mnie podejrzliwie.
-Nic.-Uśmiecham się słabo. Siada obok mnie.
-O co chodzi?-Głaszcze mnie po plecach.
-Naprawdę nic się nie stało.-Potrząsam gwałtownie głową. Patrzy mi przez moment w oczy, uśmiecha się słabo i znika w kuchni, zabierając ze sobą koszulę. Chyba mi nie wierzy.
-Masz do mnie o coś żal?-Wołam. Nie odpowiada. Powoli zaczyna mnie wkurzać. Przecież nie musi o wszystkim wiedzieć. Nie jestem jego dzieckiem, ani żadną własnością. Chwilę potem rzuca:
-Po prostu się martwię.

Beautiful Sadness Where stories live. Discover now