- Dlaczego nie chcesz, żeby Jasper trafił do więzienia? – Szepczę, patrząc w błękitne oczy Clive'a, kiedy leżę obok niego w łóżku, w niemal kompletnej ciszy. Wzdycha i odwraca się na wznak.
- A dlaczego ty chcesz, żeby tam trafił?
- Nie wiem... Czułbym się bezpieczniej. Ciebie by to nie uspokoiło? – Nie rozumiem go.
- Przecież to nie jest seryjny morderca.
- Ale jest agresywny. – Upieram się. Clive parska śmiechem.
- Bez przesady.
- Spróbuj mnie zrozumieć. Nie wiesz, jak bardzo się bałem. – Przytulam się do niego i patrzę mu w oczy. Całuje mnie w skroń.
- Wierzę ci. – Mówi, a potem dodaje:
- Ale wierzę też, że Jasper już nic ci nie zrobi. Nie jest wariatem, kochanie.
- Ja sądzę, że jest. Przecież ludzie nie atakują innych osób bez powodu. – Stale stoję przy swoim. Nie chcę, żeby po prostu był na wolności.
- Zaatakował mnie, bo chciał cię odzyskać.
- On mnie nigdy nie miał. – Poprawiam. Clive gładzi mnie po policzku.
- Uznał mnie za przeciwnika, ale już wie, że postąpił źle. Rozumie. Wierzę mu, ty też powinieneś.
- W zasadzie nigdy bym nie pomyślał, że ktokolwiek będzie o mnie z kimś walczył. – Uśmiecham się lekko. Clive głaszcze mnie po włosach. Jest tak czuły, kochany, bliski. Nie pytam już, jak się czuje, bo wiem, że go to drażni. Oddycham głęboko, zamykam oczy.
- Kocham cię. – Mówię. Chcę, żeby miał pewność. Nie mogę go nigdy stracić, choćby nie wiem co. Jestem za stary na ciągłe szukanie i zaczynanie wszystkiego od nowa. Może naiwnie, ale pragnę spędzić z nim całe życie. Tak po prostu. Po ludzku. Składa delikatny, wilgotny pocałunek w kąciku moich ust.
****
Próbuję przez nikogo niezauważony zrobić ksero wydruku z forum, wciśnięty w kąt pokoju nauczycielskiego. Wciąż podchodzę do tego wszystkiego stosunkowo sceptycznie. Nie wierzę, że to cokolwiek da. Ale jest cień szansy. Kiedy ktoś wchodzi do pomieszczenia podskakuję i przyciskam kartki do piersi.
- To prawda? – Odzywa się głos. Jestem jeszcze bardziej przerażony, prędko zgarniam oryginał dokumentów.
- Co? – Pytam, spoglądając na stojącą przede mną kobietę. Uczy czegoś artystycznego... Sztuki? Rysunku? W sumie nie wiem, po co. Te dzieciaki i tak mają pustkę w głowach. Jak ona miała na imię?
- To, o czym mówią na korytarzach wszystkie dzieciaki. Że molestujesz Whoopera. – Mówi, ze spokojem, a ja prawie dostaję ataku serca. Jak to? Cała szkoła już wie? To znaczy... Cała szkoła w to wierzy? Oni mnie teraz pogrążą jeszcze bardziej. Będę miał zniszczoną opinię do końca życia. Nie odpowiadam nic, tylko ściskając papiery wychodzę z pokoju nauczycielskiego, pędem kierując się do gabinetu pani dyrektor i starając się na nikogo nie patrzeć. Wymijam ubraną w bordowy kostiumik, tłustą babę z sekretariatu i nie zważając na jej pretensje otwieram z rozmachem drzwi dyrektorskiego gabinetu.
- Muszę pani coś pokazać. – Oświadczam, a dyrektorka spogląda na mnie niepewnie. Rany, myśli, że ją też chcę molestować? Nie czekając na jakiekolwiek słowo z jej strony podaję jej plik papierów. Czyta uważnie, w skupieniu.
- To forum, na którym uczniowie stworzyli cały plan, mający na celu usunięcie mnie z placówki. – Wyjaśniam. Powoli podnosi wzrok, przygląda mi się i odkłada dokumenty na biurko. Co jest? Mowę jej odjęło?
YOU ARE READING
Beautiful Sadness
General FictionVincent jest wrażliwcem i nauczycielem hiszpańskiego. David jest seksoholikiem i cynikiem, który nie wierzy w miłość. Ian jest poukładany, staranny i praktyczny. Adrien jest artystą, flegmatycznym introwertykiem. Mark jest nosicielem wirusa HIV i bo...