****

Siedzimy w piątkę na czerwonej, skórzanej kanapie, w kącie sali. Ja i Clive, Ian i ten jego zagubiony w rzeczywistości Mitch i samotny Mark, stale wpatrzony w telefon. Spoglądam na nich co chwilę i zastanawiam się, czy dobrze robię. I czy przypadkiem nie zachowuję się podejrzanie.
-Cześć.-Dominic uśmiecha się i siada obok mnie. Co on tu robi? Nikt go nie zapraszał. Nie ma innych znajomych i się stale podczepia? O co chodzi?
-Cześć.-Mamroczę. Kiedy Dominic i Clive przedstawiają się sobie wzajemnie prawie przegapiam moment pojawienia się Adriena. Idzie jak zwykle przygarbiony, z rękami w kieszeniach i zmierza prosto w naszą stronę. Wita się z nami, siada obok Dominica, spychając Marka na brzeg, przedstawia się temu pierwszemu i konsekwentnie udaje, że nie widzi zszokowanego Ian'a. Patrzę na niego z lękiem. Adrien i Dominic rozmawiają o czymś, siedząc w kącie narożnika, przy ścianie a Ian z zaciśniętymi szczękami śledzi każdy ich ruch. W końcu wybucha.
-O co chodzi?-Patrzy w oczy Adriena.
-Co? Znowu masz jakiś problem? To również moi przyjaciele.
-To ty go zaprosiłeś?-Ian warczy na Marka, a ten przerażony podnosi wzrok.
-Rany, nie!-Jęczy i wraca do telefonu. Ian przygląda się nam wszystkim, potem znów atakuje Adriena:
-Po co tu przyjechałeś? Najpierw uciekasz bez słowa, a potem wracasz i liczysz, że wszystko będzie, jak dawniej? Nie...
-Wybacz, ale to nie ja spotykam się z kosmitą, żeby cię wkurzyć.-Adrien wchodzi mu w słowo. Coraz bardziej się denerwuję. Pomordują się, jak nic! Clive pochyla się i przygląda mi się przez chwilę. On coś podejrzewa?
-Nie obrażaj go! Najpierw Amy, a teraz...
-Tylko stwierdzam fakt.-Adrien wzrusza ramionami. Ian oburzony wstaje, opiera ręce na biodrach, zaciska szczęki i morduje Adriena wzrokiem.
-Wiesz co? Pieprz się! I ty też.-Wskazuje na mnie palcem.
-Co?
-Nie udawaj idioty. Wiem, że ty za tym stoisz! Jak mnie gdzieś spotkasz, udawaj że mnie nie znasz. I tak się do ciebie nie odezwę!-Oświadcza i kieruje się do wyjścia, ciągnąc za sobą oszołomionego Mitcha. Jestem przerażony. To nie tak miało być. Zrezygnowany zgadzam się na taniec i podnoszę się powoli z miejsca. Wtulony w Clive'a, kątem oka widzę, jak Adrien i Dominic o czymś rozmawiają, a Mark wstaje, chowa telefon do kieszeni i machają nam ponad tłumem ręką na pożegnanie, również opuszcza klub.
-O co chodzi? Naprawdę masz z tym coś wspólnego?-Clive odsuwa mnie od siebie na długość ramion. Zielone, migoczące światła gonią się w jego włosach.
-Powiem ci kiedy indziej.-Uśmiecham się. Ian mnie teraz znienawidzi... Cholera! Wszystko psuję. Wtulam się mocniej w Clive'a, bo instynktownie czuję, że został mi tylko on. Nawet nie wiem, co z Davidem... Podnoszę wzrok, kiedy czuję, że Clive całuje mnie w policzek. Dostrzegam jak Dominic i Adrien, korzystając z naszej nieobecności, całują się zachłannie, wbici w kąt narożnika. Trafia mnie szlag. Wszystko jest nie tak... Nie mogę o tym myśleć, bo Clive chwyta mnie za podbródek, szukając drogi do ust. Całuje mnie czule, delikatnie, a ja mam ochotę płakać, bo wydaje mi się, że tracę przyjaciół. Nawet nie odwzajemniam pocałunku, a Clive z troską patrzy mi w oczy.
-Przepraszam.-Szepczę, a muzyka niemal całkowicie zagłusza mój głos. Potrząsa głową. Wiem, że się stara i że mnie nie rozumie. Wracamy na miejsce. Resztę wieczoru spędzamy wszyscy obok siebie, ale wcale nie razem. Adrien i Dominic zajęci są sobą, Clive gapi się smętnie w podłogę, a ja rozmyślam i coraz bardziej uświadczam się w przekonaniu, że wszystko pieprzę. Adrien wyciąga z kieszeni telefon, by sprawdzić godzinę i na moment odrywa się od Domica, a w tym samym momencie obok naszego stolika, jak spod ziemi wyrasta Ashley.
-Co ty tu robisz?-Pytam, bo mam chyba dość rewelacji, jak na jeden wieczór.
-Mam przepustkę. Za miesiąc i tak mnie wypuszczają na stałe. Ale nie powinno mnie tu być, więc, jakby coś... To mnie tu nie było.-Uśmiecha się. Wygląda inaczej niż ostatnio. Bardziej dojrzale... No i jest w zaawansowanej ciąży. Spogląda na nas trochę zdezorientowana.
-Dlaczego was tak mało? Wszyscy pomarli?-Śmieje się. Nikt nie odpowiada, więc drąży dalej:
-Gdzie masz Ian'a?-Zwraca się do Adriena. Patrzy na nią z niesmakiem.
-Trochę się pozmieniało, odkąd... Sama wiesz.-Mamrocze. Ashley patrzy na nas z przerażeniem. Pewnie boi się, że Dave nie żyje.
-David żyje.-Uspokajam ją.
-Chryste! Nie straszcie mnie tak!-Wzdycha i siada naprzeciw nas. Tam, gdzie siedział Ian. Uśmiecha się, opierając podbródek na dłoni i pyta:
-Więc co się stało z Ian'em?
-Nic. Był tu, ale wyszedł.-Ironizuje Adrien. Ashley dalej nic nie rozumie, a ja nie mam ochoty jej tłumaczyć. Adrien spogląda na mnie i pyta:
-Skąd on wziął to okropne indywiduum?
-Nie wiem. Nie mówił jak się poznali i gdzie.-Wzruszam ramionami.
-Kto?-Ashley naprawdę nic nie rozumie.
-Ian. Spotyka się z... Jak mu tam?-Adrien znów zwraca się do mnie.
-Mitch.-Mamroczę.
-Właśnie.-Adrien patrzy na nią wymownie i uśmiecha się do Dominica. Ja ściskam dłoń Clive'a i opieram czoło o zimny blat stołu.

Beautiful Sadness Where stories live. Discover now