Rozdział XXXVIII

2.3K 133 3
                                    

James pov
-Co robimy z Peterem?- zapytała Susie już jak znaleźliśmy się w naszym dormitorium
-Na razie nic nie mówmy- powiedział Syriusz
-A nie mógłbyś zapytać się Regulusa?- zapytałem
-Wiesz... Gdyby on miał te jakieś układy z... Wiesz kim, to mógłby mu to powiedzieć i nas wydać...
-Ale on jest dobry...- oznajmiła Sus
-Może, nie wiemy- powiedział Remus- nie żeby co, ale widzisz Sus z kim się zadaje. Może udawać NIBY dobrego brata ale sama wiesz
Susa miała już zaprzeczać ale Syriusz zaczął mówić
-Sus, on ma racje-potwierdził Syriusz
-Ale czemu Peter tam był?- zapytała- bo tak jakby nie wiedziałam go nigdy w towarzystwie Ślizgonów, a do tego był tam Snape, a wiecie co... Znecamy się nad nim czasami i zawsze jest z nami Peter i bierze w tym udział...
-Nie Syriusz- powiedziałem- my się go zapytamy o co chodzi. Wymyślimy że na przykład- zamyśliłem się- że musimy pomagać tobie Sus i nie wypuścimy go. W nocy po prostu zamkniemy drzwi tak żeby nie mógł wyjsc. A teraz zapytamy się gdzie byl bo byliśmy umówieni na omówienie jakiegoś żartu i powiemy że nie było go na śniadaniu
-Dobrze myslisz- powiedział Remus
-Wiem
Susie się zaśmiała.
-Która godzina?- zapytała
Popatrzyłem na zegarek.
-13:57.
W tym momencie do dormitorium wszedł Peter. Popatrzyłem na Remusa. On jedyny najlepiej się z nim dogadywał. Zrozumiał
-O hej!- zaczął Remus- nie było cię na śniadaniu
-Mialem coś do załatwienia- powiedział zakłopotany
-Dobra, chodź- powiedział Syriusz- mieliśmy omówić ten żart na Puchonów.
Chwilę pomyślał
-Eee... No tak, no...no tak! No pamiętam
Widać było że myślał w ogóle o czymś innym i nie interesuje go to co mamy robić. Widać było też że jest zakłopotany że względu tej rozmowy. Przez 20 minut omawialiśmy żart który mamy zrobić.
-Dobra, ja muszę iść- powiedziałem
-Lily?- zapytał Syriusz
-No
Wyszłam z dormitorium i skierowałam się do pokoju Lily i Sus. Weszłam gdy zapukałem. Lily siedziala na łóżku i czytała. Coś w stylu Lunatyka.
-Idziemy na Błonia?- zapytałem
-Hej- zaczęła- no dobrze
Wstała i podeszła do mnie. Ja objąłem ją ramieniem i poszliśmy w kierunku Błoni. Po chwili już tam byliśmy
-Wiadomo coś w sprawie Petera- powiedziała- wiesz gdy rano się obudzilysmy, to gdy usłyszała że ktoś wychodził z waszego pokoju od razu się zerwała z łóżka i poszła do was, więc?
-Poszliśmy do pokoju życzeń- zaczęłem- Sus ci o tym mówiła
Lily pokiwalam głową.
-dalej mów- powiedziała
-I jak tam weszliśmy to usłyszeliśmy rozmowę. Między Bellatrix, Malfoy em, Snape'm i Peterem. Mówili coś o... O szeregach ... Czarnego...
-Nie kończ tego słowa
-I Snape się dołączył chyba, ale nie wiemy dokładnie czy chodzi o TE szeregi. U o co w ogóle chodzi. Peter się nie zdecydował
-Co macie zamiar robić?
Mocniej ją przytuliłem.
-Nie pozwolimy mu nigdzie chodzić...nigdzie... I jeszcze się o niego zapytamy, co mu jest, czemu znika i te rzeczy
Lily się zatrzymała i spojrzała na moją twarz. Miała takie piękne Szmaragdowe oczy.
-Obiecaj że nie zrobicie nic głupiego- powiedziała
-Lily...
-Masz być ostrożny, nie wiadomo o co chodzi
-Na razie odpuścimy tę sprawę, teraz sprawa turnieju i Balu. A właśnie nie zapytałem
-Tak
-No to dobrze, ej! A ty w ogóle wiesz o co chciałem cię zapytać
-O bal- powiedziała z triumfalnym uśmiechem
-No... A jakbym cię pytał czy chcesz frytki?
-Fuj...
-no właśnie, więc pierw wysłuchaj
Dziewczyna się roześmiała.
-Wiesz James
-Co?
-Nawet nie wiesz jak ja cię kocham
Popatrzyłem w jej oczy, a po chwili złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Ej a mam pytanie- oznajmiła Lily
-No kochanie?
-Czy Remus kogoś ma
Nie powiem, ale zdziwiło mnie to pytanie
-Nie rozumiem
-Marlena, wiesz ona się w nim... Ale masz tego nie mówić!
-Dobra
-... Podkochuje i chce ich spiknąć i masz mi w tym pomóc
Uśmiechnęłem się na te myśl. Marlena i Remus świetnie by wyglądali razem
-Pomogę ci, ale wiedz że to nie będzie łatwe i Sus też pomoże, wiesz ona w tych sprawach jest dobra
-Jej mam zamiar powiedzieć po obiedzie w naszym dormitorium.e nikt się o tym ma nie dowiedzieć!
-Mówiłem że się nikt nie dowie, też cie kocham Lily...
Lily popatrzyła na zegarek.
-Boże!- krzyknęła- ja się umówiłam z Mary i Marleną! Muszę iść! Do zobaczenia kochanie!
Na pożegnanie ją pocałowałem. Nie chciałem być sam więc i ja wrocilem do zamku, do dormitorium...

Huncwoci- trudne chwile... ✔Where stories live. Discover now