long way home

1.4K 129 119
                                    

Budzenie się w pustym domu było dla mnie dziwne i jakoś nie mogłam przywyknąć. 

Nie mogłam przywyknąć do braku wyspy kuchennej w kuchni i w ogóle do braku kuchni.

Nie mogłam przywyknąć do braku okien w salonie z widokiem w dół na ulice Nowego Yorku.

Nie mogłam przywyknąć do budzenia się codziennie obok Nialla.

Ale bardzo szybko przywykłam do tego, że nie mieszkam już w Stanach Zjednoczonych.

Nasz parterowy domek powoli zapełniał się meblami rożnej maści. Zaczęliśmy od sypialni, ponieważ Horan nalegał, żebyśmy szybko wynieśli się na swoje. Potem ja zostałam sama mając na głowie urządzenie reszty domu, kiedy ja się w ogóle do tego nie nadawałam! W najmniejszym procencie! 

Jakoś mi to jednak wychodziło. Godziny spędzone na graniu w Simsy w młodzieńczych latach w końcu się na coś przydały.

I jakoś to było. Mieszkaliśmy razem w Nottingham i chociaż na początku twierdziłam, że taka przyszłość jest dla mnie nierealna i nigdy w życiu się do tego nie przyzwyczaję, to dość szybko mi to poszło. Tylko trzy razy cofając z podjazdu wjechałam na lewy pas, ale szybko się zreflektowałam. Na tyle szybko, żeby uniknąć zderzenia z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem. 

Moje obawy dotyczące powrotu byłe głupie i bezpodstawne. Robiąc zakupy do domu, ponieważ w nowej lodówce mieliśmy tylko światło, spotkałam się przypadkowo z Cole, dziewczyną, z którą siedziałam przez wszystkie zajęcia biologii rozszerzonej. Niewiele się zmieniła, dlatego bardzo szybko ją rozpoznałam. Ucięłyśmy sobie krótką pogawędkę przy stoisku z warzywami i w sumie, to jej życie było nudniejsze od mojego. Krótko po szkole poznała faceta i wyszła za mąż, teraz miała dwuletnią córeczkę i była gosposią domową, a może "mamą na etacie", bo coś takiego widniało na jej profilu na Facebooku. Kiedy powiedziałam jej, że studiowałam i mieszkałam w USA, zrobiła oczy wielkości złotych monet. Mało brakowało, a pewnie powiedziałaby coś w stylu: "kiedy będę mieć drugie dziecko, zostaniesz jego matką chrzestną". 

Niall pracował przez cały czas kiedy uganiałam się po sklepach z materiałami budowlanymi i meblami. Było mi głupio, że wydaję jego pieniądze i że nie ma go przy mnie, kiedy musiałam podjąć decyzję o tym, jaki rozmiar rur do zlewu mam kupić. Nie miałam o tym zielonego pojęcia, ponieważ się na tym nie znałam! Skąd miałam wiedzieć, że istnieją różne rozmiary syfonów?

Jednak za te wszystkie męki brunet odwdzięczał się po pracy, gotując jakiś dobry obiad czy po prostu będąc ze mną. W jeden weekend wybraliśmy się do klubu: ja, Niall, Louis i jego dziewczyna, Harry i nawet Hemmings. Luke i Hazza, starzy dobrzy przyjaciele, obaj single, zalali się w trupa i bawili się chyba najlepiej, chociaż ja, muszę przyznać, również dobrze się bawiłam. Brakowało mi ich towarzystwa, bezsensownych żartów Stylesa i bezczelnego Tomlinsona. 

Wszystko wyszło na bardzo wielką prostą, szeroką i ciągnącą się hen! daleko, tak daleko, że nie było widać końca, ale i tak wiedziałam, że jest on dobry. Tak jak cała ta droga. 

Kiedy podejmowałam kolejną ciężką decyzję pomiędzy płytkami o kolorze mlecznej kawy a cappuccino do łazienki, cofnęłam się krok do tyłu, by więcej światło padało na oba te odcienie. Byłam pewna, że z większej odległości zobaczę jakąś większą różnicę w kolorze pomiędzy tymi dwoma płytkami, ale zamiast jakiegoś oświecenia, wpadłam tylko na czyjąś osobę.

Odwróciłam się gwałtownie, wyrzucając z siebie setki "przepraszam". Gdybym jednak wiedziała, na kogo wpadłam, bez zastanowienia uderzyłabym w tę osobę mocniej.

No dobra. Może bym się przedtem wcześniej dogłębnie nad tym jednak zastanowiła.

- Lola? - spytała dziewczyna, z niedowierzaniem tasując mnie wzrokiem. - Wróciłaś?! Kiedy?

- Całkiem niedawno - odparłam krótko.

Alison wyglądała tak... zwyczajnie. Nie miała kolczyka w nosie, który zrobiła jej znajoma z roku w łazience na uczelni. Włosy z powrotem miały barwę jasnego blondu, były nawet lekko tłuste. Na twarzy dziewczyny nie znajdował się mocny makijaż, tylko odrobina pudru i błyszczyka. 

- Miło cię w końcu widzieć - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniłam uśmiech, ale odruchowo. Nie było w tym ani krzty radości.

Lecz kiedy dwa dni później wysłała do mnie wiadomość na Facebooku z prośbą o spotkanie, zgodziłam się. Podjechałam pod kamienicę w jednej z uliczek w centrum miasta i kiedy wsiadła do Land Rover'a, który był aktualnie moim samochodem, ponieważ Niall jeździł służbowym Fordem, spojrzałam na nią spod ukosa i spytałam:

- Jedziemy na plażę?

Skegness było miastem portowym oddalonym dwie godziny drogi od Nottingham. Często jeździłyśmy tam z Alison na imprezy, ponieważ starszaki często urządzały je w znajdującym się tam ośrodku wakacyjnym.

Tym razem pojechałyśmy tam dla zabawy. A może dlatego, że poniekąd to było nasze miejsce. Zawsze jeździłyśmy tu tylko we dwie i potrafiłyśmy godzinami patrzeć na morskie fale, nie przejmując się wiatrem, który targał naszymi włosami i ubraniami.

I tak też było teraz. Siedziałyśmy na kocu, który wzięłam ze sobą. Alison miała zakopaną do połowy butelkę piwa w piasku, ja trzymałam w dłoni butelkę lemoniady, ponieważ byłam kierowcą. Rozmawiałyśmy. Bez żadnych przeszkód. Nie poruszałyśmy tematu naszych nieszczęsnych studiów i co się tam stało. Chociaż czułam taką potrzebę, nie chciałam naciskać na blondynkę, ponieważ nie potrzebowałam na razie kolejnych kłótni i niepotrzebnych sprzeczek. 

Ponieważ zauważyła mój pierścionek, to opowiedziałam jej o ogólnie o moim życiu w Stanach i o tym, jak pewnego dnia pojawił się w nim Niall. 

Opowiedziałam jej o całej podróży w Stanach, wspominając najlepsze chwile. Przez cały ten czas uśmiechałam się szeroko i nie miałam o tym zielonego pojęcia, dopóki nie zaczęła mnie boleć twarz od tego ciągłego wyszczerzu.

Blondynka przez cały czas słuchała uważnie i kiwała głową z uznaniem, bawiąc się szyjką butelki. Gdy skończyłam, wzrok miała utkwiony przed siebie, skupiając się gdzieś na jakimś punkcie na horyzoncie. 

W końcu pociągnęła solidnego łyka piwa i gdy odsunęła butelkę od ust, spojrzała na mnie i powiedziała:

- Wygląda na to, że przebyliście długą drogę do domu.

Jeszcze nigdy to zdanie nie wydawało mi się tak trafione. Uśmiechnęłam się, pomimo tego, że moja twarz jeszcze nigdy nie była tak zmęczona od wyrażania emocji.

- Yeah - zgodziłam się. - My wszyscy przebyliśmy.




KONIEC KOŃCÓW!
*nie będzie trzeciej części i nie, nie będzie suprajsa za pół roku, że jednak jest haha*

Dziękuję wszystkim za przebrnięcie przez to ♥ łącznie cykl o LONI (kocham nazwę tego shippu; nie pamiętam kto wymyślił, przepraszam, ale kredyt leci do tej osoby) ma 109 części 😱

Równocześnie jest to mój koniec z pisaniem fanfików. Teraz całkowicie skupie się nad "Ciernie" i "804-555-0146". Co będzie pierwsze ciężko mi ocenić, więc po prostu stay tuned ktokolwiek chce 😈


JESZCZE RAZ BARDZO WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ! 💕

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz