empire state of mind

1.8K 153 33
                                    

Chciałabym powiedzieć, że nic się nie zmienił, ale byłoby to kłamstwo. Zmienił się. Każdy się zmienia. W przeciągu dnia, tygodni czy i miesiąca zmieniamy się co każdą sekundę. A co dopiero powiedzieć o zmianie człowieka, którego nie widziało się pięć lat?

- Lola?

Uśmiechnęłam się, słysząc to przezwisko. Nikt nie zwracał się tak do mnie od... wieków. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy zrobił dwa kroki w moim kierunku. Sama zdążyłam zrobić z pięć i zamknąć go w szczelnym uścisku.

- Niall! – odsunęłam się od niego i przyjrzałam uważniej. Włosy, wypłowiałe od słońca, nie były już jednak blond. To one rzuciły mi się najpierw w oczy. Potem delikatny zarost i niebieskie, niczym wody oceanu, oczy.

Patrzył się na mnie pełnym niedowierzenia wzrokiem i chociaż chciało mi się śmiać, widząc, że jakoś nie może w to uwierzyć, wiedziałam, że ja patrzę dokładnie tak samo.

- Kopę lat!

Odsunęliśmy się od siebie jeszcze dalej, ale nie za daleko. Dłonie chłopaka wciąż przytrzymywały mnie w talii, kiedy uważnym wzrokiem skanował mnie od stóp do głów.

- No, no – zagwizdał przeciągle. – Zmieniłaś się. Wyglądasz... inaczej.

Spojrzałam na ciasną, ciemnoszarą sukienkę, która opinała się na moim ciele. Do tego szpilki, które dodawały mi wzrostu. Chrząknęłam, starając się ukryć swoje zmieszanie.

- No cóż – podniosłam głowę i omal nie uderzyłam go w brodę. – O tobie mogę powiedzieć to samo.

Miał na sobie dziwne spodnie koloru khaki z podwiniętymi nogawkami, vansy i białą koszulkę w cienkie, czarne paski. Było w jego stroju coś niechlujnego ale i takiego, że przyciągał wzrok.

- Co robisz w Nowym Jorku?

Zdjął dłonie z mojej talii i starałam się nie wydać z siebie jęku niezadowolenia. Zamiast tego stanęłam prosto, stukając szpilkami o wybrukowany chodnik i nerwowo poprawiłam torebkę zwisającą z mojego ramienia.

- Przyleciałem nie dawno. Masz może ochotę na kawę?

Kątem oka zerknęłam na zegarek zawieszony na delikatnej bransoletce, która zaciskała się wokół mojego nadgarstka i pokiwałam ochoczo głową. Ruszyłam za nim do kawiarenki, obok której na siebie wpadliśmy.

Na zewnątrz były rozstawione stoliki i krzesła, które w większości były puste, chociaż na dworze było dość ciepło. Większość kłębiła się w środku. Gwar rozmów przytłaczał całe to miejsce.

Kiedy Niall chwycił w dłonie dwa kubki z parującą kawą, pociągnęłam go za kawałek koszulki i wskazałam dłonią za okno.

- Wyjdźmy na zewnątrz – poprosiłam.

Usiedliśmy przy stoliku, który graniczył z płotem odgradzającym ogródek od tętniącej życiem ulicy. W milczeniu wsypałam do kawy dwie saszetki cukru.

- Od kiedy słodzisz? – spytał Niall, który przez cały ten czas uważnie mnie obserwował. On za to nie wsypał do swojej kawy ani grama cukru i upił trochę.

- Od kiedy zaczęło mi brakować słodyczy w tym marnym życiu – powiedziałam, uśmiechając się pod nosem. Wymieszałam zawartość kubka i ujęłam naczynie obiema dłońmi. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- To niesamowite – Niall rozejrzał się dookoła, po betonowych drogach i stalowych wieżowcach. – Spotkać cię po tylu latach! Pięć lat!

- Minęło jak jeden dzień...

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now