nights with you

1.2K 112 13
                                    

Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy wchodziliśmy na teren parku rozrywki na plaży w Santa Cruz. Wokół kręciło się mnóstwo ludzi - rodzin z dziećmi, zakochanych par, turystów, samotników. 

Rozglądałam się dookoła. Byłam strasznie podekscytowana tym, co na nas tutaj czeka i nie mogłam ustać w miejscu. Oczy świeciły mi się od tych wszystkich lampek porozwieszanych wzdłuż ścieżek, kolorowych namiotów, dźwięków maszyn, pisku i śmiechu dzieci, muzyki puszczanej gdzieś z głośników. 

Nie mogłam też nie zauważyć Nialla, który przyglądał mi się badawczo z delikatnym uśmiechem.

- No! - klasnął w końcu w dłonie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - To od czego zaczynamy? 

- Ty wybieraj. Tego wszystkiego jest tak dużo, że nie wiem, na co mam w ogóle spojrzeć - przyznałam. 

- To może mały spacer? - zaproponował brunet, podając mi swoją dłoń. Bez wahania ją ujęłam i ruszyłam za chłopakiem, wciąż rozglądając się po drodze. Gdy przystanęliśmy w kolejce przed domem strachu, zaśmiałam się krótko.

- Spacer Strachu powiadasz? - spojrzałam na domek, który był mały i krzywy. - Chyba nie od tego chciałabym zacząć.

- Spokojna głowa, perełko. Ja cię obronię - pewnie objął mnie ramieniem. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, zwracając tym uwagę pozostałych.

- Jasne, z pewnością - prychnęłam. - O ile zdążę za tobą wybiec, kiedy sam się czegoś przestraszysz.

Kiedy weszliśmy do środka, przypomniały mi się te wszystkie domy strachu z wesołych miasteczek, kiedy w Nottingham organizowano jakieś festyny. Tam jednak wjeżdżało się do środka, siedząc w małych wagonikach po dwie osoby. Taki pociąg przejeżdżał przez cały dom i cała podróż zależała od tego, w jakim wagoniku siedziałeś - jeśli z przodu, to było nawet strasznie, jeśli z tyłu - nuda. Wszystko było przewidywalne i nic nie dało cię zaskoczyć. Wersja "na nogach" wydawała mi się jakoś bardziej w porządku. 

Trzymałam się blisko Nialla i to nie dlatego, że się bałam. Bardziej chciałam go pilnować, żeby mi nie zwiał w pewnym momencie i nie próbował gdzieś przestraszyć.

- Specjalnie idziesz za moimi plecami, co? - spytał w końcu, ale jego ton wcale nie był pretensjonalny. Bardziej rozbawiony. - Żeby to mi stała się krzywda?

Kiedy zerknął na mnie kątem oka udawałam zdziwioną, że nie wiem o co mu chodzi, ale w tej ciemności pewnie niewiele zobaczył.

- Czy to nie ty mówiłeś, że będziesz mnie chronił? - przypomniałam. 

- Mając cię obok będzie mi łatwiej - stwierdził, pokazując zęby w szerokim uśmiechu. Westchnęłam, przewróciłam oczami i bez słowa wyrównałam swój krok z przyjacielem. A niech ma, niech się cieszy. 

Generalnie w środku było o wiele chłodniej niż na zewnątrz i zaczynałam żałować, że zgodziłam się na założenie spódnicy, mogłam zostać przy swoim zdaniu i uprzeć się na spodnie, ale jak zwykle nie umiałam odmówić Horanowi. 

Przeszliśmy już jakiś kawałek ciemnym korytarzem i nic się nie działo. Co jakiś czas rozbłyskało ciemnoczerwone światło, a w oddali dało się słyszeć śmiech czarownicy. Bardziej tandetne niż straszne, ale może dalej coś się rozkręci.

Pisnęłam, kiedy coś dotknęło mojej gołej nogi. Chociaż miałam świadomość, że to była jakaś guma, materiał, cokolwiek, nie mogłam pozbyć się z głowy wizji, że to była mysz, szczur czy jakaś obślizgła ropucha. 

Niall zaśmiał się na moją reakcję i uchylił ciężką kotarę, byśmy mogli wejść do pomieszczenia oświetlonego na ciemnoniebieski kolor. W środku znajdowało się pełno luster, które zmieniały kształt naszych figur. W jednym byłam chuda jak patyk, w drugim gruba jak beczka, w trzecim mierzyłam cztery metry, a w piątym ledwo potrafiłam znaleźć swoje odbicie.

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now