let me in

877 95 14
                                    

- Czyś ty całkowicie postradała zmysły?!

Niall wybiegł z hotelu. Zamachnął się i drzwi zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem. Po jego minie i tonie głosu mogłam wywnioskować, że nie jest w najlepszym humorze.

Wciąż znajdowaliśmy się w Birmingham, a od naszej kłótni minęły dobre trzy dni. Zmieniliśmy tylko miejsce zakwaterowania, gdzie ja uparłam się na osobne pokoje. Nawet się do siebie nie odzywaliśmy, więc nie było mowy, byśmy razem mieszkali. 

No i te właśnie słowa były pierwszymi słowami, które Niall wypowiedział w moim kierunku od ponad siedemdziesięciu godzin. 

- Rozwaliłaś nam auto! Oszalałaś?! Ubezpieczenie nie obejmuje napięcia przedmiesiączkowego! 

Dzwoniąc po lawetę nazwałam to "drobną stłuczką", ale kiedy zeszły ze mnie wszystkie emocje, rozpłakałam się. Wgniecenie było tak duże, że dobrze, że wyszłam z tego bez szwanku, jeśli nie liczyć rozciętej wargi i łuku brwiowego od uderzenia w kierownicę. Powinnam pojechać do szpitala, by zostać tam na obserwacji, czy nie mam też wstrząśnienia mózgu, ale nie obchodziło mnie to. 

Chciałam znaleźć się w miejscu, gdzie mogłabym poczuć się bezpiecznie i właśnie dlatego chciałam jak najszybciej wrócić do hotelu. Byłam roztrzęsiona, a słowa bruneta wcale mi nie pomogły. Wręcz przeciwnie - czułam, że zaraz znowu się rozpłaczę.

Stałam odwrócona do niego tyłem, mętnym wzorkiem obserwując, jak kierowca lawety opuszcza ją i ściąga rozbite auto na parking. Jeep tylko w połowie przypominał naszego ukochanego Jeepa, który przywiózł nasz tu aż z Nowego Jorku, najbardziej okrężną drogą z możliwych. 

W sumie, to nie wiem jak i dlaczego stało się to, co się stało. Po prostu nie odzywaliśmy się do siebie z Horanem i utknęliśmy w tym przeklętym Birmingham, więc postanowiłam coś pozwiedzać. Wujek Google podpowiedział mi, żebym odwiedziła miasto Mobile nad Zatoką Mobile, dokąd miałam cztery godziny drogi. Cztery godziny spędzone za kółkiem to pikuś w porównaniu do dziesięciu, które udało mi się kiedyś wyrobić, więc z samego rana chwyciłam kluczyki, dokumenty, zatankowałam auto i ruszyłam w trasę. Udało mi się dojechać bez żadnych problemów, nawet szybciej niż przypuszczałam. Pochodziłam trochę po mieście, zobaczyłam to i owo i kiedy wybiła szósta popołudniu, ruszyłam w drogę powrotną. Byłam tak blisko - do hotelu zostało mi około siedemnastu mil - kiedy nagle jakieś auto wyrosło mi przed maską i zderzyliśmy się. Tak po prostu. 

Na szczęście, nie było to zderzenie czołowe. Z trudem udało mi się wyciągnąć prawą nogę, kiedy wydostawałam się z samochodu, ale oprócz paru zadrapań, nic poważnego się nie stało.

Przyjechała policja, spisała zeznania. Nie zostałam uznana za winną, ponieważ to kierowca tego drugiego auta wyjechał mi przed maskę. Wezwałam lawetę, ponieważ auto nie nadawało się do dalszego użytku. I teraz jestem tutaj.

- Hej, Louane - usłyszałam miękki głos Nialla za sobą i pozwoliłam, by położył mi dłonie na ramionach i odwrócił w swoim kierunku. Pozwoliłam też, by mnie do siebie przytulił, a może to ja przylgnęłam do jego ciała, ciężko określić. Wiem jednak, że trzymał mnie mocno i delikatnie głaskał po włosach, szepcząc uspokajające słówka do ucha. Nie wiem, kiedy zdążyłam się na nowo rozpłakać.

- Przepraszam, że rozwaliłam nam auto - wydukałam pomiędzy kolejnymi spazmami szlochu. - Jestem okropnym kierowcą.

- Chryste - jęknął Niall. - To teraz nasz najmniejszy problem. Nic ci nie jest?

Odsunął mnie na milimetry, dosłownie, posyłając badawcze spojrzenie. Odgarnął brązowe kosmyki z mojej twarzy i otarł łzy z mokrych policzków. 

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now