fallingforyou

1.1K 130 206
                                    

CHCIAŁABYM ZADEDYKOWAĆ TEN ROZDZIAŁ KAŻDEMU, SERIO ♥ LOVE Y'ALL 

Przez cały nasz pobyt w Luizjanie pogoda była dość znośna. Powietrze było wilgotne i wyraźnie było czuć nadchodzącą burzę, ale temperatura była na plusie i generalnie było dość ciepło.

Właśnie przez tę wilgoć panującą w powietrzu nie chciałam się zgodzić na noc w namiocie. Nie, po prostu nie. Czułam, że będzie to najgorsza noc w dziejach naszej podróży i zamiast rankiem wstać pięknym, wyspanym i wypoczętym, to będę mokra niczym kura. 

Nie mogłam jednak wybić tego Niallowi z głowy. Jak już się na coś uparł, to nawet prośbami czy groźbami nie dało się go od tego odleźć. Zatrzymaliśmy się więc na kempingu w lesie, niedaleko miasta Alexandria, skąd mieliśmy dalej ruszyć w kierunku Tennessee. 

Kemping był dość mały i nie wzbudzał we mnie dobrych pobudek. Prędzej miałam wrażenie, że ktoś nas tu zabije w środku nocy lub okradnie. 

Rozłożyliśmy namiot w którym od razu się schowałam i zaczęłam przeglądać zdjęcia zrobione przez Nialla od ostatniego czasu. Miał chłopak oko i patrząc na nie, można było pomyśleć, że zostały zrobione przez jakiegoś profesjonalistę. 

W milczeniu przeglądałam je dalej, ignorując bruneta, który dosłownie stał nade mną i się gapił.

- Dobra - odezwał się w końcu. - Koniec tego. Idziemy spać.

- Już? - zdziwiłam się.

- Później powietrze zrobi się cięższe i będzie nam trudniej zasnąć. Zresztą, jutro musimy wcześnie wstać - wyjaśnił. - Nie chcę, żebyś potem marudziła mi przez pół drogi, że jesteś niewyspana, więc dalej. Do spania.

Sapnęłam ciężko, posłusznie kładąc się na swoim śpiworze. Nie miałam zamiaru się nim przykrywać, do dyspozycji miałam jeszcze cienki koc, który był zbyt mały, by zakryć mnie całą, ale to dobrze. W całym namiocie było duszno i nie miałam zielonego pojęcia, jak my w nim wytrzymamy.

Niall wszedł chwilę później i bez słowa położył się obok, od razu odwracając się do mnie plecami. Chyba mówił serio o tym wczesnym wstawaniu i tak dalej.

Nie zważając na niego, też postanowiłam zasnąć.

Obudził mnie odgłos spadających kropel deszczu, które uderzały o nasz namiot. To było irytujące. Z minuty na minutę spadały one coraz szybciej i w tym momencie właśnie byłam pewna, że nawiedziła nas największa ulewa, jaka kiedykolwiek przeszła nad Luizjaną.

To nic, że znajdowaliśmy się w lesie. To chyba sprawiło, że efekty tej ulewy były jeszcze gorsze. 

Pisnęłam, kiedy podczas obracania się na drugą stronę, wpadłam w wielką kałużę. Super!

- Niall? - Szturchnęłam go w ramię, ale on tylko zaczął mruczeć coś pod nosem i spał dalej. Potrząsnęłam nim mocniej, nie mając ochoty bawić się w bycie delikatną. - Niall! Obudź się! Namiot nam przecieka.

- Co mnie to obchodzi, że przeciekasz? - wymruczał.

Miałam ochotę palnąć mu w ten głupi łeb.

- Horan, kretynie, pada nam na głowę! - krzyknęłam i ponownie nim szarpnęłam. - Obudź się!

Dopiero gdy naprawdę materiał namiotu zaczął przesiąkać, a woda zaczęła kapać mu na twarz, gwałtownie się zerwał i usiadł prosto.

- Co to ma być, do cholery? - warknął, patrząc na mnie, jakbym właśnie wylała na niego kubeł zimnej wody.

- Namiot nam przecieka - powtórzyłam. - Bo jakbyś nie zauważył, na zewnątrz leje. 

long way home | n. horanحيث تعيش القصص. اكتشف الآن