a little party never killed nobody

1.2K 108 53
                                    

Halo! Money, sex & drugs! 

(hah, chcielibyście) 

Wyciągnęłam Nialla na imprezę. W ogóle nie sądziłam, że się na to zgodzi, ale jak widać, wciąż mnie zaskakiwał. Sam był nawet zdziwiony, że to ja wyszłam z tą propozycją, ale halo, byliśmy w Kalifornii! Gdzie, jak nie tu, mieliśmy się bawić? 

Ubrałam się w sukienkę, którą zdołałam kupić za marne dolary w niewielkim sklepie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, wcześniej bawiąc się w ich kręcenie za pomocą szczotki, kiedy suszyłam je w hotelowym pokoju. Do stroju zakupiłam też szpilki i nie żałowałam na nie wydanych pieniędzy. Były prześliczne i całkiem wygodne.

Kiedy wyszłam z pokoju, Niall już na mnie czekał przed drzwiami. Wynajęliśmy pokoje w małym hoteliku, gdzie nie było jakiś wielkich luksusów, ale nie potrzebowaliśmy tego, chociaż za nic w świecie nie chciałabym spać w samochodzie.

Miał na sobie zwykłe, czarne spodnie jakich wiele, biały t-shirt i granatową marynarkę. Wyglądał przy tym zwyczajnie, ale i  naprawdę dobrze. Jego włosy były teraz o wiele dłuższe i do tego kilkudniowy zarost... cholera jasna, wyglądał naprawdę naprawdę dobrze. 

Podeszłam do niego i bez słowa podwinęłam rękawy marynarki. Tak prezentował się o wiele lepiej. Nie mogłam na niego patrzeć.

- Dziękuję - odparł i wyciągnął rękę, bym mogła chwycić go pod ramię, co z wdzięcznością zrobiłam. Chociaż te szpilki były piękne i wygodne, chodzenie w nich dość średnio mi jeszcze wychodziło.

Nie znałam nazwy klubu, do którego weszliśmy, ani jego opinii, ani cokolwiek. Właściwie, to nie wiedziałam nic oprócz tego jak się nazywam, z kim tu przyszłam, jak nazywa się hotel, w którym wynajmujemy pokoje i że jesteśmy w Sacramento. Świetnie. Byłam potencjalną kandydatką do porwania. 

Właściwie, to byłam idealną kandydatką do porwania. Nikt nie zauważyłby mojego zniknięcia, nikt by się nie przejął, nikogo by to nie zainteresowało. Rodzice byli tysiące kilometrów stąd, a Niall był jedyną osobą, która mnie zauważała i może trochę by się zainteresował. Może tylko on, ale to tylko i wyłącznie, że byliśmy razem w trasie i razem wyszliśmy do tego klubu.

Remix jakiejś popularnej piosenki wręcz rozsadzał mi głowę, ale bawiącemu się tłumowi wcale on nie przeszkadzał. Huh, byłoby to dziwne, gdyby tak jednak było.

Od razu ruszyliśmy do baru, gdzie brunet zamówił nam po drinku. Wypiliśmy je, a ja rozejrzałam się dookoła. W środku bawiło się naprawdę mnóstwo ludzi i jeszcze nigdy nie poczułam aż takiej chęci, by poznać kogoś nowego.

Spojrzałam na trzy dziewczyny, które stały dość niedaleko i dosłownie pożerały mojego towarzysza wzrokiem. Widząc, że się na nie patrzę, wyprostowały się dumnie i mogłabym przysiąc, że to było coś na wzór wyzwania. Byłam jednak na tyle dojrzała, by nie bawić się w takie gierki.

Położyłam dłoń na ramieniu chłopaka, by zwrócić na niego swoją uwagę i pochyliłam się, by mógł mnie lepiej słyszeć.

- No to czas na zabawę. Przed drugą spotykamy się koło baru?

Uniósł wysoko brwi. Po raz kolejny go zaskoczyłam. Pokiwał delikatnie głową i uśmiechnął się szeroko.

- Gdyby coś się zmieniło, dam ci znać.

Ruszyłam na parkiet. Dałam się ponieść muzyce i naprawdę się wczułam. Tańczyłam śmiało i nie poznawałam samej siebie. Nawet nie wypiłam dużo, w zasadzie to było tyle co nic, a już stałam się pewniejsza siebie i bardziej śmiała. Poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach i pozwoliłam im tam zostać, jednak gdy zaczęły zjeżdżać coraz niżej, złapałam za oba nadgarstki, odciągnęłam od swojego ciała i odwróciłam się do swojego partnera przodem, kładąc z powrotem jego dłonie na wysokości swoich bioder.

long way home | n. horanTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang