route 66

1K 101 21
                                    

Spało mi się niesamowicie dobrze. Gdy się obudziłam, myślałam, że to Niall leży obok mnie, ale to była tylko bluza przesiąknięta jego zapachem. Czyli jego nocna wizyta nie była snem, a była czymś prawdziwym.

Leniwie wstałam z łóżka i z bólem serca zdjęłam bluzę należącą do chłopaka. Wzięłam swoje rzeczy i udałam się pod prysznic. Ubrałam się, uczesałam, wykonałam całą poranną toaletę, pościeliłam łóżko, spakowałam na nowo, ponieważ w mojej torbie panował niesamowity bajzel i przeraziłam się strasznie, kiedy usłyszałam jakieś drapanie w drzwi. Po cichu zaczęłam do nich podchodzić, zgarniając po drodze lampkę nocną ze stolika, by móc jakoś obronić się przed potencjalnym włamywaczem. Chciałam zerknąć przez okno, kto próbuje się dostać do mojego pokoju, jednak wtedy bym się zdradziła, że nie śpię i ta osoba mogłaby uciec.

W sumie, nie wiedziałam, co lepsze. Spłoszyć tego idiotę, czy pozwolić mu wejść do środka i rozbić lampkę nocną na jego głowie?

Znając moje szczęście, chybiłabym, więc może faktycznie, lepiej by było, gdybym go spłoszyła? 

Zanim zdążyłam się głębiej nad tym zastanowić, drzwi otwarły się, a w progu stanął Niall.

- Lola? - mruknął zdziwiony na mój widok. - Co robisz z lampką nocną w dłoni?

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że automatycznie uniosłam ją do góry, gotowa do rzutu. Powoli opuściłam ręce i przyjrzałam się uważnie owemu przedmiotowi.

- Um... sprawdzałam tylko, czy żarówka się nie przepaliła - palnęłam głupio. - Ale chyba nie.

- Aha - mruknął w odpowiedzi. Widziałam jednak, że nie był do końca przekonany. 

- A ty co robisz? Dlaczego wchodzisz do mojego pokoju? - spytałam podejrzliwie.

- Wczoraj w nocy jakoś ci to nie przeszkadzało - zaśmiał się. - Gdy wychodziłem, to musiałem wziąć ze sobą klucz, by móc zamknąć twoje drzwi. Nie wyszłabyś, dopóki bym się nie obudził i nie wpadł na to, by cię odkluczyć i oddać klucze. 

- Więc powinnam ci teraz dziękować, że byłeś tak wspaniałomyślny i na to wpadłeś?

- Tak, chyba właśnie tak - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Jak ci idzie? Gotowa do drogi?

- Dopiero wstałam - skłamałam. - Potrzebuję jeszcze piętnastu minut.

- W porządku. Ogarnę jakieś śniadanie.

- Huh... Niall?

Zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie, unosząc brwi ku górze. Zerknęłam na łóżko za sobą i sięgnęłam po jego bluzę.

- Oddaję. Twoja własność. Dzięki - uśmiechnęłam się. Wziął ode mnie materiał bluzy i nagle poczułam, jak przeraźliwie zimno jest mi w ręce.

- Luzik. Zawsze do usług, Louane - puścił do mnie oczko.

I już go nie było. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zamknął za sobą drzwi, i spojrzałam na lampkę nocną w moich dłoniach, omal nie pękając ze śmiechu.

Serio, Lola? 

Chryste.

Jestem mistrzem kompromitacji. 

Po szybkim śniadaniu składającym się ze zbożowej kawy i jajecznicy z boczkiem, oraz po zdaniu pokoi, ruszyliśmy w dalszą drogę trasą 66. Zbliżała się dziesiąta, kiedy opuszczaliśmy motel. Znów brunet kierował. 

Powoli toczyliśmy się drogą donikąd, która rozpościerała się przed nami. Zatrzymaliśmy się raz przy namalowanym na jezdni znaku drogi 66, by zrobić zdjęcie. Na szczęście nie mijał nas żaden samochód, bo pewnie bylibyśmy atrakcją sami w sobie - dwójka młodych ludzi, którzy kładą się na gorącej drodze i cykają sobie fotki z namalowaną farbą nazwą drogi. 

long way home | n. horanTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang