little lion man

1.1K 103 24
                                    

- Więc... - zaczęłam. Długo zbierałam się w sobie, by złożyć jakieś proste, nieskomplikowane zdanie, które wyraziłoby wszystkie moje uczucia, do tego nie byłoby cholernie długie i nie wymagałoby ode mnie piętnastu wdechów, by wyrzucić z siebie te wszystkie słowa. Wiatr wiał mi prosto w twarz, przez co ciężko było mieć otwarte oczy.  Zamiast mówić, miałam ochotę tupnąć nogą jak pięcioletnie dziecko, obrócić się na pięcie i wrócić do samochodu, ale musiałam tu tkwić. Dodatkowo powietrze było dość wilgotne, temperatura niska, a ja ubrana zbyt lekko na takie warunki. - Kazałeś mi nie spać całą drogę, by dotrzymać ci towarzystwa i przewlokłeś mnie przez całe miasto pieszo, żeby pokazać mi... most?

Do San Francisco dojechaliśmy w środku nocy, ponieważ zegar pokazywał 2.00 AM. Oczywiście to wcale nie powstrzymywało Nialla od chęci do zwiedzania miasta. Kazałam mu samemu łazić i szukać wrażeń, ale uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i ciągle jęczał, że nie chcę z nim iść. Miałam ochotę popchnąć go przypadkowo na jakiś kamień i wrzucić bezwładne ciało do Oceanu Spokojnego. 

Ale nie mogłam, więc się zgodziłam. Brunet, od samego początku naszej znajomości, sprawiał, że podejmowałam decyzje, o których mi się nawet nigdy nie śniło. I większość robiłam wbrew własnej woli.

- Ale to nie jest byle jaki most! - oburzył się. - To najbardziej znana atrakcja turystyczna! Golden Gate! 

- No i co z tego! Jest środek nocy, a my nawet nie idziemy sobie po Golden Gate! Tylko stoimy i się na to patrzymy! 

- Bo to jest sztuka. Sztukę trzeba podziwiać - powiedział. Głos miał przy tym taki, jakby mówił do idioty. 

- Boże, daj mi ci cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to go tu zaraz rozpierdolę - warknęłam, unosząc wzrok ku niebu. Było niesamowicie ciemne; przez ogromne, burzowe chmury nie przebijało się ani trochę księżycowego światła.

- Słyszałem to - mruknął Niall.

- Bo miałeś - odparłam, całkiem szczerze, siląc się na najbardziej wymuszony uśmiech. Wyglądałam wtedy pewnie jak jakaś opętana - nienaturalny wyszczerz i poplątane włosy, każdy wykręcony w innym kierunku.

Przeniosłam wzrok na oświetlony Golden Gate i westchnęłam po raz kolejny w przeciągu minuty. Nie rozumiałam kompletnie powodu dla którego staliśmy w miejscu w którym staliśmy i patrzyliśmy się na głupi most. W San Francisco było jeszcze chyba z pięć mostów, a każdy był do siebie tak cholernie podobny. 

- Zrób sobie zdjęcie, starczy na dłużej - warknęłam, kiedy brunet wciąż wpatrywał się w to cholerstwo. Prychnął pod nosem i uśmiechnął się delikatnie. - Jeśli twierdzisz, że aparat w twoim telefonie temu nie podoła, w Google Grafika z pewnością znajdziesz ładniejsze obrazki.

- Dobra, zrozumiałem! - westchnął w końcu. Odepchnął się od karoserii auta, o które wcześniej się opierał i stanął centralnie przede mną. - Masz dość i chcesz już wracać do auta.

- Tak, dokładnie. Mam dość i na dodatek jest mi cholernie zimno. Plus, jaki jest, do cholery, sens w tym, by tu stać i się gapić? Nie możemy na niego wejść? Przejść trzy kilometry w środku nocy, przecież i tak nie mamy co  robić? Wypożyczyć rower i się przejechać po moście? Woho, co za emocje! - wykrzyknęłam z fałszywym entuzjazmem, by chwilę później przewrócić oczami. - Jak na rybach. 

- Widzę, że aż kipisz entuzjazmem - zaśmiał się. Nie wiem, dlaczego to dla niego było śmieszne. Ja się nie śmiałam. - Wsiądź do środka i się ogrzej, skoro tak bardzo ci zimno. Możesz dodatkowo wziąć sobie moją bluzę. Daj mi dziesięć minut i ruszymy dalej.

- Oh, okay? - mruknęłam do siebie samej, ponieważ Niall zdążył już wcisnąć mi do rąk kluczyki i odejść kawałek dalej.

Wsiadłam do samochodu od strony kierowcy i odpaliłam go, by móc włączyć ogrzewanie. Spojrzałam na bluzę bruneta, która wisiała na oparciu fotela i kusiło mnie, by ją założyć. Z drugiej strony, zaraz będzie mi ciepło, więc jaki w tym sens. 

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now