Gdy zjechaliśmy z autostrady, wciąż padało. Mieliśmy do wyboru dwa hotele i kierując się opiniami Google, wybraliśmy ten po lewej stronie. Google, jak zwykle, ratowało nam tyłek. 

Z piskiem przebiegłam dystans dzielący nas od parkingu do środka. Ciężkie, zimne krople spadały na ziemię i chociaż starałam się jak mogłam, gdy stanęłam w holu, miałam mokre włosy i koszulkę. Świetnie. 

W recepcji znajdowały się dwie kobiety i widać było, że stanęłyby nawet na głowie, by dogodzić klientom. W kolejce, oprócz obsługiwanego małżeństwa i starszego pana w garniturze, znajdowały się jeszcze cztery osoby. Niall ustawił się za nimi, a ja spacerowałam po recepcji, przyglądając się uważnie starym zdjęciom. Najbardziej lubiłam te typu before & after, sama nie wiem dlaczego. Po prostu lubiłam wiedzieć, jak to wszystko wyglądało kiedyś. 

Gdy zbliżała się kolej Horana, podeszłam do niego.

- W czym mogę państwu pomóc? - spytała uprzejmie recepcjonistka, chociaż po jej minie widziałam, że najchętniej powybijałaby wszystkich.

- Poprosimy dwa pokoje jednoosobowe. Na jedną noc - wyrecytował Niall, rozglądając się dookoła. Kobieta wpisała coś na klawiaturze komputera i wiedziałam, że nie ma dla nas dobrych wieści.

- Przykro mi, ale wszystkie pokoje jednoosobowe są już zajęte.

- A dwuosobowy z oddzielnymi łóżkami?

Pokręciła przecząco głową i rozłożyła bezradnie ręce.

- Przykro mi. Wszyscy z pobliskiego kempingu zjechali do nas i powynajmowali większość pokoi. Mogę jedynie państwu zaoferować apartament nowożeńców lub pokój czteroosobowy. 

Brunet spojrzał na mnie, wymuszając podjęcie decyzji. Najchętniej wzięłabym tę czwórkę, zgadzając się na dzielenie pokoju z Horanem. Wiedziałam jednak, że będzie o wiele droższa od tego apartamentu, a nie mogliśmy szastać pieniędzmi na prawo i lewo. 

Z drugiej strony - przecież spaliśmy razem. W namiocie na przykład. Co prawda mieliśmy osobne śpiwory, ale spaliśmy obok siebie. Spaliśmy, a raczej drzemaliśmy, na moim łóżku w jednym z hoteli, już nawet nie pamiętam gdzie. Przeżyjemy też i tę noc, prawda? 

- Apartament? - mruknęłam.

- To apartament - potwierdził Niall. Podał swoje dane potrzebne do rezerwacji i odebrał klucze od pokoju.

- Przepraszam, a w łazience jest wanna czy prysznic? - spytałam, zanim odeszliśmy od lady. Mogliśmy to rozwiązać w ten sposób, że jedno z nas, już nie ważne kto, spałby w wannie. 

- Prysznic.

Kurde. Trudno. 

Brunet wcisnął mi klucze do rąk i poszedł po torby do samochodu. Postanowiłam, że na niego poczekam. Niech ma. 

Windą wjechaliśmy na ostatnie, trzecie piętro i stanęliśmy przed drzwiami od naszego pokoju. Niepewnie zbliżyłam kartę, która służyła jako klucz, do czytnika i popchnęłam drewnianą powłokę. 

Na samym środku znajdowało się ogromne łoże małżeńskie, które miało oparcie w kształcie serca. Na pościeli znajdowały się dwa łabędzie ułożone z ręczników, a na stoliku stało wiadro ze schłodzonym szampanem. Zaszaleli na całego. 

Niall zagwizdał przeciągle i postawił nasze torby pod ścianą. Wyciągnął szampana i z uznaniem pokiwał głową.

- Francuski - poinformował.

- Świetnie - mruknęłam i usiadłam na krawędzi łóżka. Było naprawdę miękkie i wygodne.

- Okay. Więc, jak na nowożeńca przystało, idę wziąć kąpiel, ponieważ to nie wypada, być śmierdzącym przy tak pięknej pani - naśmiewał się, gadając z jakimś dziwnym akcentem. Gdy nie zareagowałam, westchnął i uśmiechnął się cierpko. - Dobra, żartowałem. Nie śmierdzę. Po prostu jedyne co teraz potrzebuję, to ciepły prysznic.

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now