four walls (the ballad of perry smith)

Zacznij od początku
                                    

Niall: OMFG!!! ŚNIEŻKO!!! 😍😱

Niall: długo mnie tak nie nazywałaś! 

Niall: btw włączyłaś sobie wibracje sprytnie 

Lola: widzę, że przecinki cię gryzą, skoro ich nie używasz

Niall: pożerają w całości

Lola: jestem zmęczona

Lola: dobranoc, Niall 😇

Niall: dobranoc, Lou-Lou 😇

Schowałam telefon pod poduszkę, przymknęłam powieki i próbowałam zasnąć. Wciąż jednak było coś, co mi przeszkadzało - zbyt dużo światła wpadającego przez zaciągnięte zasłony do pokoju, szum aut, które mijały motel, a nawet tykanie zegara powieszonego na przeciwnej ścianie. Mogłabym wstać i wyciągnąć słuchawki z mojej torby, jednak było mi zbyt wygodnie i ciepło, bym miała się aż tak poświęcać.

Dlatego więc wierciłam się, starając się znaleźć jak najlepszą i jak najbardziej wygodną pozycję do snu. Na marne.

Sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać różne rzeczy w internecie. Sprawdziłam nawet pogodę na następny dzień - jak zwykle niesamowita gorączka.

W końcu, nie wiedząc co robić, wystukałam krótką wiadomość i wysłałam. Chwilę później usłyszałam dźwięk powiadomienia po drugiej stronie ściany.

Lola: śpisz?

Niall: nie kurwa, powieki oglądam

Lola: interesujące zajęcie o pierwszej w nocy

Niall: ponoć byłaś zmęczona?

Lola: nie mogę zasnąć, śnieżko

Niall: i co ja z tobą pocznę, kobieto renesansu? 

Niall: może policz barany?

Lola: okay

Lola: jeden - za ścianą

Lola: dobra, mam już wszystkie

Słyszałam parsknięcie śmiechem i sama uśmiechnęłam się pod nosem. Sprężyny znów zaskrzypiały, a po chwili dostałam kolejną wiadomość.

Niall: otworzysz mi drzwi? 

Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do drzwi, by przekręcić w nich klucz i uchylić delikatnie. Otwarłam je szerzej, kiedy ujrzałam za nimi Nialla. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, przekręcając klucz. 

- Strasznie tu duszno. Nic dziwnego, że nie mogłaś zasnąć - powiedział na dzień dobry i podszedł do okna, by je uchylić. Ja za to wróciłam do łóżka i usiadłam po turecku na materacu. Brunet miał na sobie szare dresy i rozpinaną ciemnozieloną bluzę z kapturem, nic więc dziwnego, że było mu duszno. 

- Przyszedłeś opowiedzieć mi bajkę? - zaśmiałam się.

- Lepiej. Zaśpiewać kołysankę - odparł.  Pewnie puścił przy tym oczko, ale było tak ciemno, że niewiele widziałam. 

Poczułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem, kiedy usiadł po drugiej stronie łóżka. Wyciągnęłam nogi przed siebie i dźgnęłam go stopą w udo.

- No, to dawaj. Śpiewaj - zachęciłam go.

- Zaraz, chwila, jak to szło? - mruknął, udając, że się nad czymś zastanawia. - O, mam! Mam głos jak syrena, jak mnie usłyszysz, od razu się zakochasz.

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz