45

3.4K 179 75
                                    

- Ja nie wierzę, że w taką pogodę ciągną nas na te zajęcia z ONMS... Rozumiem, szkoła szkołą, ale ten cholerny śnieg sięga mi po kolana! - żaliłam się Natalie, kiedy dotarłyśmy na miejsce lekcji.

- I na dodatek zmienili nam nauczyciela, spójrz. - skomentowała Natalie.

- Co? - spojrzałam w miejsce, gdzie wskazywała. - Co to za babka? Widziałaś ją kiedyś przy stole nauczycielskim?

- Czy ja wiem. - odparła, wzruszając lekceważąco ramionami, na co burknęłam w odpowiedzi.

- Kim pani jest? - zapytał ten przygłup, Rudas, kiedy całą Złotą Trójcą dotarli na lekcję spóźnieni. Zero taktu! Przecież pewnie sama by się przedstawiła, a ten wparowuję między uczniów i tak z niczego wyskakuję z nieuprzejmym pytaniem...

- Jestem profesor Grubbly-Plank - odpowiedziała dziarskim tonem. - Przez jakiś czas będę was nauczała opieki nad magicznymi stworzeniami.

- Gdzie jest Hagrid? - kontynuował wypytywanie kobiety. Matko Boska, zabierzcie go ode mnie, bo nie ręczę za siebie.

- Jest niedysponowany. - stwierdziła krótko pani profesor.

Nagle usłyszałam ciche śmiechy nadchodzącej grupki Ślizgonów; nie wyglądali na zaskoczonych zmianą nauczyciela. Czy to oznacza, że wiedzieli? Ale skąd?

- Tędy, proszę. - ciągnęła, ruszając w stronę padoku, na którym dygotały z zimna olbrzymie konie Beauxbatons. Myślałam, że może mamy się nimi zająć, ale szybko minęła mi ta myśl, gdyż pani profesor minęła ogrodzenie i podążyła do jednego ze skrajnych drzew Zakazanego Lasu, do którego był przywiązany majestatycznie wyglądający, biały jednorożec ze złotymi kopytami. Niektóre dziewczęta aż westchnęły na jego widok z zachwytem.

- Och, jaki on jest piękny! - powiedziała ta głupia Gryfonka, Lavender.

- Och, w przeciwieństwie do Ciebie. - warknęłam pod nosem, na co Sanders parsknęła śmiechem.

- Chłopcy niech się trzymają z daleka! - zawołała ostro nauczycielka, chwytając Ciottera za szatę. - Jednorożce wolą dotyk kobiety...

- No to lepiej niech zabiorą stąd Millicentę Bulstrode. - skomentowała Sanders, co spowodowało mój niepowstrzymany wybuch śmiechu. Nauczycielka skarciła mnie wzrokiem, ale kontynuowała swój wywód:

- Dziewczęta do przodu. Podchodźcie ostrożnie. No, proszę, tylko spokojnie, to nic trudnego... - no i nie poszłyśmy. Razem z Sanders uznałyśmy, że nie będziemy się pchać, jak reszta tego kobiecego mięsa armatniego i cofnęłyśmy się do Ślizgońskim chłopaków.

- ...nie został zaatakowany, Potter, jeśli to masz na myśli - odzywał się Malfoy. O! Jak widać trafiłyśmy na jakąś kłótnie. Cudnie. - Tylko wstydzi się pokazywać swoją obrzydliwą buźkę.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał ostro Ciotter. Z kieszeni na piersiach Malfoy wyjął złożoną stronę gazety.

- Tylko to - powiedział. - Bardzo mi przykro, Potter. - uśmiechnął się złośliwie, kiedy Ciotter wyrwał mu gazetę z ręki i zaczął czytać.

- Można się dowiedzieć, o co tyle szumu? - zapytałam Dracona. Chłopak, słysząc mój głos, obrócił się. Kiedy mnie zobaczył na jego twarz od razu wpełzł typowy dla niego uśmieszek.

- A co z tego będę miał, panno Trevelyn? - zapytał, prowokująco unosząc brew. Zachowywał się tak, jakbyśmy byli sami. Znaczy, nie przeszkadzało mi to, ale się tego po nim nie spodziewałam. Ostatnio mnie coraz częściej zaskakiwał i to pozytywnie.

- A czego by sobie pan życzył, panie Malfoy? - spytałam, jednocześnie poprawiając kołnierz płaszcza, który na sobie miał, nie zabierając z powrotem rąk, co widocznie mu się spodobało.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz