- O! - zawołałam. - I tak by wyszło na nasze, spójrz - powiedziałam do Wiktora i wskazałam ręką na stół znajdujący się najbliżej lewej ściany Wielkiej Sali. - Wszyscy od Ciebie siedzą ze Ślizgonami. Mogłam się domyślić. - Bułgar popatrzył na mnie pytająco. - Czarna magia... Czystość krwi... Jednym słowem, głupoty. - wyjaśniłam, na co przytaknął.
***
*Draco POV*
Siedziałem już przy stole Ślizgonów, poznając co poniektórych gości z Durmstrangu.
- Całkiem spoko, że dyrek przydzielił ich do nas. - zagadnął mnie Blaise.
- I dodatkowo Krukoni dostali Francuzów. - dodałem.
- A to, to już nie wiem dlaczego jest dobre. - odparł Blaise.
- Już Ci tłumaczę, ciemna maso. Otóż skoro...
- Ej, mam nadzieję, że to nie był przytyk do tego, że jestem czarny. - przerwał mi Zabini. Klepnąłem się załamany ręką w czoło, po czym się roześmiałem.
- Nie, Blaise. Po prostu jesteś głupi. - wyjaśniłem. Chłopak najpierw udał obrażoną minę, a potem zawtórował mi śmiechem. - Jak już mówiłem... Skoro my mamy podopiecznych Karkarowa, a Ravenclaw Maxime, to oznacza, że i Puchoni i Gryfoni zostali na lodzie - wyjaśniłem, prychając przy tym, gdy mówiłem o naszych potencjalnych wrogach. - Nasz sławny Ciotter, jak to mówi Trevelyn, nie dostaje jednak wszystkiego. - rozejrzałem się po sali, szukając wspomnianego przed chwilą Gryfona, dojrzałem go, siedział ze swoją stałą ekipą; szlamą i zdrajcą krwi. - Patrz jak on i ten debilny rudzielec czerwienią się z zazdrości. - wskazałem mu Złotą Trójcę lekkim ruchem głowy. Zabini spojrzał we wskazaną przeze mnie stronę i wybuchnął niepowstrzymanym śmiechem.
- Wykorzystasz każdą okazję, żeby mu dopiec, co? - zapytał wesoło Zabini, kręcąc z rozbawieniem głową. - A gdzie jest główna atrakcja, Wiktor Krum? - spytał po chwili. Chciałem odpowiedzieć, że nie wiem, ale nie było to potrzebne, bo w momencie, w którym chciałem się odezwać, drzwi do WS otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł "poszukiwany" z Trevelyn pod ręką. Moment! Z Trevelyn?! Nie wiedziałem, o co chodzi, ale nie spodobało mi się to. Zacisnąłem ręce w pieści pod stołem. Niespotykana para szła w naszą stronę, rozmawiając ochoczo. Lekko poirytowany czekałem na rozwój akcji.
- Cześć chłopaki! - zawołała wesoło Trevelyn. - Suńcie te swoje arystokratyczne tyłki. - powiedziała żartobliwie, siadając obok mnie i wskazując towarzyszącemu jej chłopakowi, aby zrobił to samo. - Ależ gdzie moje maniery... Draco, Blaise, to Wiktor Krum, wiem, że wiecie, ale uznajcie to za oficjalne powitanie. - rzekła z uśmiechem na ustach, nakazując nam ruchem ręki abyśmy się grzecznie przywitali podaniem sobie nawzajem dłoni. Rozluźniłem prawą dłoń i podałem ją Bułgarowi. Miał dobry uścisk, silną rękę, co oznaczało dobrego rywala. O czym ja mówię? Chciałem jak najszybciej skończyć tę farsę. Skinąłem chłopakowi głową na znak uznania... głupie zasady dobrego wychowania. - Wiktorze, to moi kol... przyjacie... w sumie to nie wiem, ale to świetni ludzie. - uśmiechnęła się. Uff, jeszcze moment i zaszufladkowałaby mnie jako przyjaciela. Dobrze, że się powstrzymała, tak dobrze ostatnio nam się spędzało czas... Eh, staję się miękki. - Poznaj Dracona Malfoya i Blaise'a Zabiniego. - zwróciła się do Bułgara.
- Nie wierzę, osobiście poznałem słynnego szukającego, Wiktora Kruma! - Blaise pełen entuzjazmu uniósł się lekko nad ławą i podał Bułgarowi dłoń. - Takim łapskiem to się nie dziwie, że łapiesz każdego znicza. - zażartował, puszczając jego rękę. Trevelyn się zaśmiała tak szczerze, że aż zachrumkała, co rozbawiło nas niemalże do łez. Chwilę sielanki przerwało nam powstanie dyrektora.
BINABASA MO ANG
Heavy // with Draco Malfoy
FanfictionMaya Trevelyn, czarownica czystej krwi rozpoczyna swoją niezapomnianą i intrygującą przygodę w Hogwarcie. Pozna wielu nowych ludzi; tych z którymi się zaprzyjaźni, ale też tych, z którymi będzie w wiecznym konflikcie. Hogwart to niby tylko kolejna...