3

14.5K 452 376
                                    

- Dlaczego trafiłam akurat tutaj? - spytała mnie zrozpaczona Eva, jednocześnie rzucając się na pierwsze lepsze łóżko w naszym nowym pokoju.

Dormitorium wygląda hmmm... przeciętnie, ale w sumie nie ma na co narzekać. Mamy cztery łóżka ze szmaragdowymi kotarami, cztery olbrzymie szafy... Całe szczęście, każda będzie miała swoją własną. Przy ścianach z wysokimi, strzelistymi okiennicami znajdują się dwa większe stoliki z dwoma krzesłami przy każdym z nich. Nie zabrakło też foteli, trzy stoją przy drugich drzwiach, które zapewne prowadzą do łazienki. Mam nadzieję, że jest duża i czysta! Co jak co, ale łazienka musi być na najwyższych standardach.

- Dlatego, moja droga, że fakt faktem przebiegła to Ty zbytnio nie jesteś, no ale dziewczyno! Twoja ambicja jest większa niż moje ego!

- Hahahahahaha! Maya, jesteś najlepsza. - odpowiedziała mi ze łzami w oczach... Tak, tak, ta dziewczyna niemalże od razu płacze ze śmiechu.
To dobry znak, rozbawiłam ją, dzięki czemu nie będzie się martwiła wyborem domu przez tiarę.

- Kto jeszcze jest z nami w pokoju? - zagadnęłam. Teraz już na bank zapomni o poprzednim temacie. Stwierdziłam, że zawsze najlepiej jest zacząć plotkować z Evą, żeby odwrócić jej uwagę od czegokolwiek.

- Z Moniką Vegas, co w sumie mi jak najbardziej pasuje. Dziewczyna jest miła i spokojna...

- Nie wychyla się. Dobrze, nie będzie nam sprawiać kłopotów. - mówiąc to, uśmiechnęłam się do niej, aby wykazać zaangażowanie w rozmowę. To kolejna rada dotycząca przebywania z Evcią: okazywać jej szacunek.

- Nie ciesz się tak, bo tą ostatnią jest Pansy Parkinson!

- Szlag by to! - Pierwszy dzień, a ja już powoli tracę panowanie nad sobą. - Jak ja tej małpy nie znoszę. Od pięciu lat nieustannie próbuje się wpasować do naszej paczki! Czy ona serio musi być jak jakiś irytujący cień!? Zawsze, wszędzie... - moją nadmierną gestykulacją zrzuciłam coś ze stolika...

- Chilluj, Mayka! Zawsze mogła nam się jeszcze trafić Daphne Greengrass, czy ta szmaciura Zoey Steel...

- Masz rację. Muszę ochłonąć.

***

- Wiedziałem, że Cię tu znajdę, gówniaro. - wrzasnął mi Mike do ucha zaraz po tym, jak wyjął z niego słuchawkę.

- Czego chcesz? - Czy mój brat zawsze musi mi tak uprzykrzać życie? Głupie pytanie, pewnie, że tak. Według niego to jego powinność.

- Ta Twoja psiapsióła wpadła na mnie na korytarzu i spytała się mnie, czy wiem gdzie jesteś, bo od dwóch godzin nie może Cię nigdzie znaleźć.

- I Ty postanowiłeś mnie poszukać? To jakieś jaja.

- Jak Ciebie znajdą snującą się po zamku po ciszy nocnej, to i ja będę miał przejebane! A to dopiero pierwszy dzień! - przymknął się na chwilę, po czym dodał już znacznie spokojniejszym tonem: - Martha nauczyła Cię, co trzeba zrobić, żeby działało tu MP3. I czego słuchasz?

- Linkin Park.

- Czyli mnie posłuchałaś? Może jeszcze wyrośniesz na kogoś normalnego... A teraz spadaj już do siebie, jest po północy!
Odwróciłam się i poszłam. A co innego mogłam zrobić?
Co do Linkin Park, czyli muzyki, to jedna z dwóch rzeczy, za którą jestem wdzięczna mugolom.

***

Pierwszy tydzień szkoły: jeśli chodzi o lekcje, to nuda... Zapoznawanie się z przedmiotami, nauczycielami. Wyjątkiem była pierwsza lekcja z panią Hooch. Tam było trochę akcji. Malfoy zaczął się naśmiewać z jakiegoś chłopaka, w którego obronie od razu musiał stanąć nasz najwspanialszy Harry Ciotter. Doszło do draki, co mnie rozbawiło. Mimo to, zdążyliśmy się już czegoś nauczyć, więc mogłam uznać latanie za mój nowy ulubiony przedmiot. Prawda jest taka, że jestem trochę chłopczycą i tata od lat trenował mnie na ścigającą.

Oczywiście całą naszą paczką utrzymywaliśmy ścisłe kontakty, pomimo przynależności do różnych domów. Eva trochę przejmowała się opinią innych na ten temat, ponieważ Ślizgoni dawali nam czasami do zrozumienia, że nie podoba im się nasza relacja międzydomowa... Szczególnie ta z Gryfonami, czyli z Andrew. Ale ja miałam to głęboko gdzieś, nie będą mi inni mówić jak mam postępować!

***

Siedzieliśmy sobie razem z Johnym w bibliotece, ucząc się na zielarstwo. Mnie nie najlepiej idzie ten przedmiot, a on cały czas zdobywa na lekcjach z panią Sprout dodatkowe punkty dla swojego domu, więc zgodził mi się czasem pomagać. Wręcz się do tego pchał... No... ale nieważne.

- Ej, Maya, może pójdziemy razem do Wielkiej Sali, bo zaraz jest obiad, co? - powiedział nagle, dziwnie akcentując wyraz "razem".

- Ymm... No jasne. - opowiedziałam niepewnie, bo nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi. Przecież oczywiste było, że jak tu razem siedzimy, to razem udamy się na obiad. Coś mi tu nie pasowało, ale nie chciało mi się nad tym dłużej zastanawiać, bo gdy usłyszałam słowo "obiad" zrozumiałam, że jestem strasznie głodna. Wstaliśmy, zamknęliśmy książki i poszliśmy w stronę Wielkiej Sali.

***

 - Jeszcze raz się spóźnię na lekcję, to chyba Ślizgoni dostaną ujemne punkty. - powiedziała Eva do mnie i do Moniki, wkładając sobie jednocześnie kolejną porcję gulaszu na talerz.

- To mniej wpieprzaj, to nie będziesz taka wolna, dzięki czemu dobiegniesz na lekcję na czas. - dogryzłam koleżance z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Na mój komentarz usłyszałam jakieś parsknięcie śmiechu ze strony gdzie siedział, no nie powiem, że nieprzystojny, ciemnoskóry chłopak. Za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia...

- A Ty to niby jesz mało? - odwarknęła mi. Już chciałam jej coś odpowiedzieć, ale w chwili, gdy otworzyłam usta do sali wbiegł ten śmieszny profesor od obrony przed czarną magią i krzyknął panicznie:

-Troll!!! W lochach jest troll!!! - i już mniej donośnym głosem dopowiedział: - A to chyba źle... - po czym zemdlał na środku sali.
Cała sala zaczęła się drzeć w niebogłosy, chaotycznie biegając po sali. A ja wciąż nie mogłam się przestać śmiać po wybryku profesora Quirrella. Wiem, że to, że jakiś troll biega po szkole, było niebezpieczne, ale nauczyciel był istotnie komiczny. Nie mogłam się powstrzymać.

- Ciszaaa! - zawył nasz kochany dyrektorek. Co jak co, ale ten to umie nas postawić do pionu. - Spokój, zachowajcie spokój! Prefekci, proszę odprowadzić uczniów do dormitoriów, a nauczycieli proszę za mną.

Szłyśmy z Evą szybkim tempem na końcu kolumny Ślizgonów, co pozwoliło mi kątem oka dostrzec Granger, która, chowając twarz w dłoniach, kierowała się do damskiej łazienki. Założyłam, że nie wiedziała, co się działo, bo szła z przeciwnej strony... Niezły sobie czas wybrała na opłakiwanie swojego życia. Trochę było mi jej żal, bo większość wyśmiewała się z niej tylko z powodu tego, że jest mugolaczką. Mnie to nie przeszkadza, bo akurat nie dzielę ludzi ze względu na pochodzenie, czy krew, tylko ze względu na poziom "jak bardzo irytuje mnie ta osoba"... Według mnie, Hermiona jest tylko zbyt przemądrzała i wybrała sobie nie najlepsze towarzystwo - Harry'ego i Rona, co sprawiło, że była w centrum krytycznej uwagi Ślizgonów.

***

Rano następnego dnia słyszałam plotki, że trolla załatwił Ciotter i Weasley, ratując przy tym Hermionę - gratulacje dla poczwary, która wybrała damską łazienkę na pomieszczenie do rozpierduchy...

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now