24

4.1K 199 81
                                    

Końcówka września, październik i większość listopada minęły bez żadnych większych rewelacji. Po meczu Puchonów z Krukonami nadal widnieliśmy (mam na myśli naszą ślizgońską drużynę) jako drużyna prowadzącą w rozgrywkach o Puchar Quidditcha. Ci drudzy ledwo pokonali zawodników w żółtych strojach, więc nie musieliśmy się martwić na zapas, że będą oni dla nas jakimś większych zagrożeniem w przyszłych meczach. Zezwolono nam również na zagranie jednego meczu towarzyskiego z drużyną, z którą już mieliśmy do czynienia we wrześniu. Nie był on dla naszej drużyny wyzwaniem, ale to zawsze jakieś urozmaicenie treningu. Jeśli chodzi o naukę, to przeważnie było dobrze, wręcz Powyżej Oczekiwań. Raz nawet zdarzyło się, że musiałam odpuścić sobie wyjście do Hogsmeade, ponieważ byłam zmuszona do napisania czterech wymagających wypracowań, w tym jedno - z historii magii - miało być na osiem rolek pergaminu... Byłam wtedy zdania, że profesorowie: McGonagall, Snape, Binns i Trelawney zmówili się przeciwko nam, aby nas najzwyczajniej w świecie udupić, czyli nie dopuścić, abyśmy mieli wolny weekend.
Z Shawnem układało mi się jak najbardziej po mojej myśli. Zdarzyły się małe kłótnie, ale były one na tyle nieistotne, że na następny dzień sami się z nich śmialiśmy.
Ana już oficjalnie jest Jackiem. To samo tyczy się Evy i Adriana, chociaż pomiędzy tą parą często dochodziło do nieporozumień, ale to pewnie ze względu na różnicę wieku. Natomiast Johnynumawia się z Victorią, ale ta nie chce niczego jeszcze rozgłaszać. Nicholas zdążył już w tym czasie, jak on to lubi mówić, "obrócić" trzy biedne dziewczęta. Tak jak myślałam, z czasem polubiłam tego Gryfona przez jego luźne podejście do życia, chociaż współczułam jego "ofiarom" (mam na myśli te naiwne dziewczyny, które okręca sobie wokół palca). Chociaż przy Draconie to nawet nie ma co narzekać na zachowanie Dr Czerwo. Ale o wyczynach i podbojach Platyniaka nawet nie chce mi się wspominać. On i ten Puchon, Kristoff z czwartego roku są siebie warci. Lubię ich obu, ale ich zachowanie w stosunku do dziewcząt jest (przynajmniej według mnie) karygodne...
Moje dawne relacje z Andrew powróciły, więc często spotykaliśmy się po lekcjach. Zdarzało się, że dołączał do nas David. Tak, jego również polubiłam. Mogłam z nim gadać o mugolskiej muzyce godzinami. Był zabawny i z reguły był miło nastawiony do każdego i wszystkiego.
Po tym jak podziękowałam Mike'owi za pomoc z chłopakiem, dogadywaliśmy się coraz lepiej. A właśnie, jeśli chodzi o mojego braciszka, to ciągle chodziła mi po głowie myśl, że nieubłaganie zbliżał się dzień jego urodzin, więc byłam zmuszona w najbliższym czasie do znalezienia i skontaktowania się z Dominique.

Taka okazja nadała się dwudziestego listopada, czyli dwa dni przed urodzinami Mike'a: spacerowałam sobie z Aną po zamku podczas przerwy i zauważyłam mojego chłopaka, siedzącego na ławce z kolegami w pobliżu klasy transmutacji. Olśniło mnie! Przecież Shawn ma wraz z nią niektóre zajęcia, w tym właśnie transmutację! Przeprosiłam przyjaciółkę na chwilę i udałam się w stronę Krukona, upewniając się, że nigdzie nie widać Lepore, bo jak wiadomo - nie dało się jej złapać bez towarzystwa mojego brata.

- Część, Shawn. - przywitałam się z chłopakiem słodkim głosem. - Mam do Ciebie prośbę... - słysząc mój głos, brunet automatycznie podniósł głowę, przeczesał ręką swoje nieziemsko ułożone włosy i posłał mi jeden ze swoich powalających uśmiechów.

- Słucham Cię, najdroższa.

- Mógłbyś przekazać Dominique, żeby spotkała się ze mną dzisiaj o siedemnastej trzydzieści pod biblioteką? - posłał mi pytające spojrzenie. - Mike ma niedługo urodziny. - wyjaśniłam krótko.

- Ach, no pewnie.

- Dziękuję Ci, jesteś najlepszy! - Odwróciłam się i chciałam wrócić do przyjaciółki, kiedy poczułam szarpnięcie i po chwili siedziałam już na kolanach Shawna.

- Nie ma sprawy, ale nie możesz tak uciekać bez pożegnania, złociutka. - chciałam mu odpowiedzieć, ale jak to na Mendesa przystało w takich sytuacjach, wolał czułości niż słowa. Przejechał delikatnie kciukiem po mojej dolnej wardze, a potem wpił się w moje usta. To było dla mnie nieziemsko przyjemne i chciałam mu to jakoś przekazać, więc zrobiłam to, co podpowiadał mi instynkt... Wplotłam ręce w jego włosy tuż nad karkiem i pociągnęłam je. Dreszcz, który przebiegł po jego ciele powiedział mi, że to było dobre zagranie.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz