29

3.5K 186 62
                                    

- Maya, pospiesz się, bo nie zdążymy na obiad! Co Ty tam robisz?! Przecież większość bagaży czeka już na nas w naszych dormitoriach! - krzyczał Mike z salonu.

- No już, no zaraz! Po co się tak drzesz? Już idę! - odkrzyknęłam do brata, schodząc ze schodów.

- Powiesz mi co zajęło Ci tyle czasu, hmm? - spytał, gdy stanęłam przed nim zwarta i gotowa.

- Łapałam kota. - odparłam, a on się zaśmiał. - No co? Ta Twoja sowa, Płotka niby taka usłuchana zawsze, tak? - zamilkł. - No właśnie. Moment, nie trzymasz jej klatki, czy Ty, głąbie zapomniałeś o swojej sowie? - teraz to ja wybuchłam śmiechem. 

- Nieee... Zaraz przyjdę. - bąknął i po niecałych dwóch minutach wrócił, trzymając w ręku klatkę ze swoją sową o szarych, dostojnie wyglądających piórach. - Gotowa?

- I Ty się jeszcze pytasz? 

***

- Dlaczego nikt na nas nie czeka? - zaniepokojona zapytałam brata, rozglądając się po gabinecie dyrektora Hogwartu.

- Nikt? A co, spodziewałaś się komitetu powitalnego? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Oj, weź! Wiesz, że chodziło mi o profesora Dumbledore'a...

- Wiem, ale nigdy nie przepuszczę okazji droczenia się z Tobą, siostrzyczko. - uśmiechnął się do mnie przebiegle. - Mogę zostawić klatkę i torbę u Ciebie? Obiad się już zaczął, więc nie opyla mi się iść na to głupie, siódme piętro.

- A mam jakiś inny wybór? - zapytałam retorycznie, udając się w stronę wyjścia.

- Kto Cię wtedy odprowadził pod dom? 

- Proszę? A Tobie co tak nagle przyszło do głowy? - spytałam zdziwiona.

- Och, tak po prostu mi się przypomniało. Powiesz? - nie dawał za wygraną.

- Draco, Draco Malfoy mnie odprowadził. - od razu do głowy uderzyły mi wszystkie wspomnienia związane z naszym nocnym "spacerem"...

- On? Nie spodziewałbym się tego po nim. No cóż, jak nadarzy się okazja, to mu podziękuję. - rzekł już bardziej do siebie niż do mnie.

***

Już wracaliśmy z lochów i szliśmy korytarzem do Wielkiej Sali, idąc w kompletniej ciszy. Napawaliśmy się ostatnimi chwilami spokoju, zaraz mieliśmy stawić czoła swoim "demonom".

- Słyszysz te wrzaski? - zapytał mnie nagle brat. - Dochodzą z Wielkiej Sali. - wytężyłam słuch.

- Masz rację, ktoś się tam kłóci... - odparłam. - Ale nie umiem odróżnić słów. - dodałam.

- Daję głowę, że jesteśmy tematem przewodnim tej kłótni. - powiedział Mike, udając rozbawienie. 

- Może masz rację, przecież nie ma nas trzeci dzień, a nikt w Hogwarcie, prócz dyrektora oczywiście, nie ma bladego pojęcia co się z nami dzieje. - zatrzymałam się tuż przed drzwiami. - Gotowy? - Przytaknął, więc pewnie pchnęłam wrota. 

Pierwsze co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam, to... Draco. Wyglądał jakby nie czuł się najlepiej. Nie odezwał się, było dziwnie. Z tej niezręcznej sytuacji wyciągnął nas Mike, podchodząc do Platyniaka i witając się z nim (co w sumie nie było mniej dziwne niż całe to zdarzenie). Dało mi to chwilę, aby wyjść z osłupienia. Rzuciłam się na szyję chłopaka, a Mike w tym czasie ruszył w stronę swoich znajomych.

- Cześć, Draco. - przywitałam się i jak najszybciej odsunęłam się od niego, nie chciałam, żeby cokolwiek sobie pomyślał... - Mike jest Ci wdzięczny, że zachowałeś się jak dżentelmen i odprowadziłeś mnie wtedy do domu. - palnęłam to, co pierwsze przyszło mi do głowy. - A no właśnie, nie zdążyłam Ci oddać szalika. - Czemu bez przerwy mi się o nim przypomina? Gdyby nie to, nie powiedziałabym mu o tym i miałabym go dla siebie na dłużej... Co ja głupia wygaduję?! Zmarszczyłam brwi - Ale nie mam go przy sobie, mogę Ci go oddać później? - zapytałam szybko, aby odgonić swoje myśli. Zaśmiałam się nerwowo. Przez kilka sekund nic nie powiedział, ale ostatecznie przytaknął. - Super! - zawołałam i musnęłam wargami jego gładki policzek w podzience... Nawet sama nie wiem dlaczego... Od razu pobiegłam w stronę brata, by nie zobaczyć reakcji chłopaka.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now