18

4.6K 207 26
                                    

- Maya, musimy pogadać! - krzyknęła do mnie Ana, przerywając tym moją rozmowę z Alice, która dopytywała się o moje dzisiejsze eliminacje do drużyny Ślizgonów.

- Dobra Alice, trzymaj kciuki! - krzyknęłam tyłem do koleżanki jednocześnie, wstając od stołu, i chwytając jeszcze jednego tosta z serem na odchodne.

- Się wie, ale kiedy dokładnie? - trochę mnie dziwiło, że od 20 minut, wypytuje mnie o wszystkie szczegóły, ale w sumie, to Milce, ona też się mega interesowała quidditchem...

- O szesnastej! - odkrzyknęłam, po czym złapałam Anę za rękę i wyprowadziłam za drzwi do WS. - I jak poszło z Juckiem? - zapytałam z wrednym uśmieszkiem.

- Skąd Ty...? To Twoja sprawka, tak?! - zapytała mnie tonem, który mówił mi, że dziewczyna jednocześnie jest przerażona i podekscytowana.

- Oj, Durst! Poprosił mnie o pomoc... Nie mogłam mu odmówić. - zarumieniła się. - Lubisz go, co nie? - zafalowałam zabawnie brwiami. - Przyznaj się. Znam Cię, kochana. O P O W I A D A J!

- No ten... Do niczego nie doszło. Chyba byłam za ostra, ale no przecież... Nie spodziewałam się. - wbiła wzrok w swoje buty. - Tak, lubię go bardziej niż resztę, ale no sama nie wiem... On się tak na mnie gapił! Nie wiedziałam o co mu chodzi. Na bank się mnie wystraszył i nie będzie chciał już ze mną gadać. - ostatnie zdanie powiedziała ze smutkiem w głosie.

- A gadasz głupoty, dziewucho! Może jakaś składnia?! Nie?! - zaśmiałam się. - Ja już wiem, że coś Was do siebie ciągnie. Zawsze jak gadasz o tej Swojej Krukońskiej paczce, to o nim zawsze mówisz najwięcej... Jak ja mogłam tego nie zauważyć?! - to pytanie bardziej zadałam sobie niż przyjaciółce. - A on, kiedy mu o Tobie opowiadałam wyglądał jak zaczarowany. - ponownie nie pomogłam się powstrzymać i zaśmiałam się. - Działaj dziewczyno! A teraz, muszę Cię przeprosić, strasznie się denerwuję tym czy mnie przyjmą do drużyny... Znajdę Mike'a, może on doda mi otuchy. - ściszyłam maksymalnie głos - pomimo, że jest we wrogiej drużynie...

- Co tam smęcisz? Nieważne, powodzonka tam, no ten, na boisku? I dzięki za to wszystko z Murkiem. - pożegnałśmy się siostrzanym uściskiem i udałyśmy się w swoje strony.

***

Po skończonych lekcjach ze Snape'em, który znowu mnie dziwnie obserwował udałam się w stronę Wielkiej Sali, aby porządnie się najeść przed dzisiejszym wysiłkiem - muszę dać z siebie wszystko, bo jestem jedyną dziewczyną, która odważyła się wstąpić do drużyny Domu Węża. Lubię wyzwania, ale wiedziałam, że to nie będzie należało do tych łatwiejszych. Nie wiedziałam jak postąpi Flo, w końcu jest kapitanem i od niego zależy najwięcej, a moje relacje z nim były co najmniej niezrozumiałe.
Po drodze spotkałam kumpla mojego brata.

- Siemka, Chester, widziałeś gdzieś mojego brata? - zawołałam do chłopaka i lekko się uśmiechnęłam.

- A no siemaneczko, mała! Tak, tak, McGonagall zatrzymała go po lekcji, więc spóźni się na obiad. Ale nie martw się, od rana gada, że dzisiaj masz eliminacje... Więc wspiera Cię, czy coś! - uśmiechnął się sam do siebie pewnie dlatego, że oboje byliśmy w szoku, że od zeszłorocznego zdarzenia z McCommorem lepiej dogaduje się z bratem... znacznie lepiej. - I żeby nie było, ja również życzę powodzenia, ale widziałem jak grasz, więc na lajcie Cię przyjmą! - wyciągnął swoje dwa kciuki w górę.

- Dzięki, Ches! To wielkie słowa. - szturchnęłam go lekko ramieniem. Odwdzięczył się tym samym i przyspieszył kroku, gdy usłyszał czyjeś wołanie z daleka, że dzisiaj jest pieczeń wołowa ze śliwkami. Po jego reakcji, domyśliłam się, że jest jej wielkim fanem. Uśmiechnęłam się pod nosem i podążyłam za nim w swoim tempie.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now