***

- Chyba wybiorę malinową sukienkę. - powiedziała nagle Ana, kiedy z dziewczynami (Natalie, Bay i Evą) siedziałyśmy przed zamkiem, podziwiając zimowy krajobraz.

- Ślicznie Ci będzie w takim kolorze - skomentowała z entuzjazmem Eva. - Ja raczej bazuję na złotym. - kontynuowała.

- Świecąca owca, tego jeszcze nie było. - skomentowała kpiąco Natalie. Zatuszowałam śmiech kaszlem.

- Ty się nie odzywaj, Sanders, i tak wiemy, że przyjdziesz w spodniach. - teraz wszystkie bez skrępowania się zaśmiałyśmy. Eva miała rację, nigdy nie widziałyśmy Ślizgonki w czymś innym, niż w spodniach.

- A żebyście się nie zdziwiły. - odparła.

- Dobra, skoro ubierasz sukienkę, czy coś podobnego, to zapewne w kolorze czerni albo granatu, co? - spytała Bay. Natalie spojrzała na nią pytająco, ale ostatecznie przytaknęła powoli. - To weź czarną, plisss, bo ja już sobie wymarzyłam taką granatową, rozkloszowaną, okej?

- Jak sobie chcesz. - odpowiedziała.

- A Ty, Maya? Masz już coś? Po Tobie spodziewamy się czegoś spektakularnego! - spytała mnie podekscytowana Ana, a Bay i Eva jej przytaknęły.

- Nie zawiodę Was. - powiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo. Dwa dni temu napisałam mamie dokładnie, którą sukienkę ma mi przysłać (jednak zakupy z siostrą to zbawienie). Wszystkie dodatki już dopasowałam (oczywiście po listownej konsultacji z Marthą), teraz zostało tylko czekanie na paczkę od mamy... pewnie przyjdzie wraz ze smokingiem dla Mike'a.

- Wybaczcie, piękne damy, ale czy mógłbym porwać na chwilę Mayę? - po nietutejszym akcencie zrozumiałam, że to ktoś z poza Hogwartu. Że też musiał stać do mnie tyłem... Dziewczyny zachichotały tylko głupio, oczywiście nie licząc Sanders, która jako jedyna ogarnięta, odezwała się:

- Możesz, ale zabierzesz mi wtedy ostatnią osobę, która zachowuję się jeszcze w miarę normalnie - powiedziała, łypiąc groźnie na nasze towarzyszki. - więc się streszczaj, Krum. - Ach, no tak! Wiktor, ostatnio mignął mi gdzieś w bibliotece... pewnie obczajał Hermionę.

- Głupie pytanie, Wiktor - powiedziałam, jednocześnie wstając i obracając się w jego stronę. - Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam z uśmiechem, prowadząc go za ramię kilka ławek dalej.

- No wiesz... to może głupie, ale czy... poszłabyś ze mną na ten bal? - zdębiałam. - Nie lubisz mnie? - Co on znowu wymyśla?!

- Zgłupiałeś? Pewnie, że Cię lubię, ale nie rozumiem dlaczego mnie zapraszasz. - odpowiedziałam szczerze, przyglądając mu się uważnie.

- Bo Ciebie tu najlepiej znam, nie licząc dziewczyn, z którymi tu przypłynąłem, ale ich urody i poczucia humoru porównać się do Ciebie nie da. - zaśmiałam się.

- Ojejku, Wiktor, dziękuję Ci bardzo - Bułgar się lekko uśmiechał. - Ale co z Hermioną, nie chciała z Tobą pójść, nie zgodziła się? - chłopakowi zrzedła mina.

- O czym Ty mówisz? - spytał.

- Oj, nie udawaj, ja ślepa nie jestem - poklepałam go po przyjacielsku po plecach. - Mów. Co Ci powiedziała? Może źle ją zrozumiałeś, co?

- Nie poprosiłem jej. - mruknął pod nosem.

- Co? Dlaczego?

- Bo... boje się. - odparł głupkowato.

- Wiktorze Krumie, jesteś światowej sławy reprezentantem bułgarskiej drużyny quidditcha, a boisz się zaprosić na bal, młodszą laskę, która Ci się podoba - powiedziałam poważnie. - Ogarnij się, byczku i zaszarżuj na Granger! - dodałam ostro.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now