.22.

624 103 1
                                    

Chanyeol POV.

Siedziałem na łóżku z laptopem na kolanach, już od dłuższego czasu próbując skupić się nad zaległymi obowiązkami. Niestety, nic nie pomagało mi, gdy w głowie miałem wciąż ten sam nurtujący mnie temat. Wszystko zaczęło się od mojego pocałunku z Baekhyunem. Od tego wydarzenia minął miesiąc, miesiąc kompletnej ignorancji starszego względem mnie. Cisza panująca między nami, była wręcz dobijająca. Za każdym razem, gdy próbowałem zacząć rozmowę, czy to przy wspólnym śniadaniu, które notabene był rzadkością lub gdy mijaliśmy się w przedpokoju, zawsze przed tym wymigiwał się pracą. Naprawdę, raniło mnie to, że po tym wszystkim, stałem się dla nim powietrzem.

Kiedy jako tako, udało mi się skupić, cisze w pokoju przerwało ciche pukanie do drzwi.

- Proszę.- powiedziałem, a zza drzwi, wyłonił się temat moich wcześniejszych rozmyślań. Zmartwiłem się, gdy zauważyłem zgarbioną sylwetkę niższego. Wyglądał na naprawdę przygnębionego.

- Mogę wejść? Chciałem z tobą porozmawiać.- przez ton jego głosu, wyczułem że coś musi go trapić.

- Ta jasne, o co chodzi?-  zapytałem odkładając laptopa na bok. Chłopak westchną, okrążając moje łóżko i siadają na jednym z jego końców, bokiem do mnie.

Dziwnie było rozmawiać z nim po tak długim czasie, odkąd zaczął mnie ignorować. Przez chwilę miałem nikłą nadzieje, na to, że przeprosi mnie, a nasze relacje wrócą do normalności.

- Wiesz...- zaczął po kilku chwilach ciszy -Pomyślałem, że to już czas bym się wyprowadził.- mój oddech przyśpieszył, a serce prawie stanęło po usłyszeniu tych słów. Dobrze, że Baekhyun był obrócony i nie widział szoku wymalowanego na mojej twarzy.

- D-dlaczego?- zapytałem po tym jak zdołało mi się unormować oddech - Przecież możesz tu mieszkać ile chcesz. Dopłacasz się co miesiąc do wszystkich wydatków, więc nie widzę powodu byś się wyprowadzał.- starałem się nie brzmieć żałośnie, ale w środku byłem wręcz zdesperowany.

- Jestem ci strasznie wdzięczny, ale to chyba już czas. Już i tak na długo tu zostałem.- posłał w moją stronę lekki uśmiech, jednak mogłem wyczuć, że nie jest do końca prawdziwy -Zdołałem uzbierać pieniądze, by wynająć małą kawalerkę, niedaleko firmy. To wszystko dzięki tobie, Chanyeol. Gdyby nie ty, nie wiem jakbym sobie poradził.

- A-ale-

- Powinienem się spakować. Jutro o pierwszej umówiłem się z właścicielem mieszkania, więc w ten sam dzień, powinienem się już wyprowadzić.- przerwał mi wstając z materaca, gdy ja wciąż, jakby sparaliżowany, wpatrywałem się w miejsce, na którym wcześniej siedział.- Dobranoc Chanyeol.

- Baekhyun, ale- - zacząłem, ale dźwięk zamykania drzwi, przez które wyszedł brunet, skutecznie mnie uciszył.

Westchnąłem żałośnie, chowając głowę w poduszkach. Byłem wściekły. Wściekły na Baekhyuna. Dobrze wiedział, że jest w tym momencie, jedyną bliską mi osobą, ale mimo to chciał odejść. Byłem samolubny, myśląc tylko o swoich uczuciach, ale nie obchodziło mnie to. Nie chciałem, by odszedł tak jak inni. Za bardzo mi na nim zależało, by na to pozwolić. Nie mogłem niestety nic poradzić. On był wolnym człowiekiem, a ja nie chciałem go ograniczać.

Zamknąłem oczy, długo jeszcze nie zapadając w sen, co skutkowało tym, że na następny dzień, miałem spory problem ze zwleczeniem się z łóżka. Kompletnie zignorowałem budzik, spychając go z szafki. Dopiero, gdy poczułem, jak Chogiwa ślini mnie po twarzy, niechętnie otworzyłem zaspane oczy, spychając go z mojego ciała. Westchnąłem głośno, podnosząc się z materaca. Poszedłem do łazienki i umyłem zęby oraz twarz. 

Odpuściłem sobie śniadanie, mając nadzieje, że Baek to zauważy i jak zawsze, niemal siłą zmusi mnie do posiłku, jak miał w zwyczaju od czasu mojego zasłabnięcia w łazience. Przez tą całą sytuację, wróciłem do mojego poprzedniego trybu życia. Widziałem jego współczucie w oczach, gdy każdego dnia, ledwo wstawałem po trzech godzinach snu. Sam narzucałem sobie te wszystkie obowiązki, by zapomnieć o samotności, która powoli mnie pochłaniała.

Usiadłem przed telewizorem, ciesząc się, że jest niedziela i nie muszę nic robić. Usłyszałem jak ktoś hałasuje na przedpokoju, więc zajrzałem do pomieszczenia i ujrzałem Baekyuna, dopinającego dużą czarną walizkę. Spojrzałem na zegar i zdziwiłem się, że dziś wstałem tak późno. Było już po dwunastej, co oznaczało, że idzie się spotkać z właścicielem mieszkania. Westchnąłem, przez co niższy zwrócił na mnie uwagę, prostując się.

 - O, wstałeś już. Zrobiłem ci śniadanie, jest na stole w kuchni.- uśmiechnął się do mnie wiążąc buty.

 - Nie musiałeś, ale dzięki.- oddałem uśmiech.

 - Chciałem się jakoś odwdzięczyć.- podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie, a ja ze świstem wciągnąłem powietrze, jednak po chwili oddając uścisk -Naprawdę, dziękuję za wszystko.- uśmiechnął się do mnie jeszcze raz, chwytając za rączkę od walizki 

- Poczekaj Baek- powiedziałem, gdy już miał chwytać za klamkę. Brunet odwrócił się w moją stronę, rzucając mi pytające spojrzenie - Ja... nie chcę, żebyś odchodził.- wyszeptałem z bólem w głosie i mocno bijącym sercem.

*********************************

Przepraszam, że ten rozdział jest głupi, krótki i w ogóle z dupy.

No i za błędy bo niesprawdzony też sory. Następny będzie ciekawszy, może.

You are my last chance ||Chanbaek||Where stories live. Discover now