.16.

943 116 24
                                    

Baekhyun POV.

Obudził mnie śpiew ptaków wpadający przez okno. Uśmiechnąłem się sam do siebie, czując przyjemne ciepło, które opatulało moje ciało.

Podciągnąłem rękę w celu przetarcia, moich wciąż zamkniętych i zaspanych oczu. Dopiero, gdy do moich uszu doszedł cichy pomruk, dobiegający z nad mojej głowy, zdezorientowany obróciłem głowę w tamtą stronę. Wielkim szokiem było dla mnie, zobaczenie mojego śpiącego szefa, na którym przed chwilą tak samo smacznie spałem.

Podniosłem się na łokciu, w celu obmyślenia planu, który pozwoliłby mi bezszelestnie zejść z niego i udawać, że nic się nie stało. Byłem tak zajęty, że nawet nie zauważyłem, że Chanyeol, leżący pode mną, zaczął się budzić.

- Baekhyun?- zza myślenia, wyrwał mnie nagle głos chłopaka, przez co wzdrygnąłem się i znów wylądowałem na jego klatce piersiowej, tylko tym razem, prawie stykaliśmy się nosami.

Szybko zareagowałem i próbowałem odsunąć się od Chanyeola. Moja ręka niekontrolowanie zjechała z powierzchni kanapy, wskutek czego upadłem boleśnie na zimną podłogę. Ta sytuacja, do bólu przypominała mi sytuacje z wczorajszego poranka.

Zażenowany, z mocno bijącym sercem i palącymi policzkami, patrzyłem z dołu na Chanyeola, który wstał i pomógł mi się podnieść z podłogi. Cicho mu podziękowałem, stanąłem na równe nogi i schowałem dłonie za plecy.

- T-to ten...- próbowałem zacząć rozmowę, ale wyszło niezręcznie jak zawszę. Te nasze niezręczne rozmowy, zawsze kojarzyły mi się z rozmowami, dwóch niewinnie zauroczonych w sobie nastolatków.

- Hmm... co?

- No wiesz, jak to się stało?- zapytałem, po czym chłopak zaśmiał się nerwowo.

- Po prostu, wczoraj chyba za dużo wypiliśmy i tak jakoś wyszło.- dokończył, drapiąc się po karku.

Po jego wypowiedzi, znów nastała między nami niezręczna cisza, którą miałem zamiar szybko przerwać.

- Może zjemy śniadanie?- zaproponowałem.

Chanyeol ocknął się ze swoich myśli i kiwnął głową.

- Na co masz ochotę?- zapytał, idąc w stronę kuchni.

- Obojętne.

- To może omlet?- zaproponował, otwierając drzwi lodówki.

- Może być.

- To ja utrzepię jajka, a ty pokrój warzywa.- powiedział, wyjmując z lodówki potrzebne składniki.

Zabrałem je od niego i odstawiłem na blat obok. Podwinąłem rękawy i zacząłem kroić składniki. Chanyeol stojący obok mnie, również wziął się do pracy, ówcześnie włączając radio, z którego leciała popularna ostatnio piosenka.

Zaczął podśpiewywać i tańczyć do rytmu. Zaśmiałem się pod nosem, sam zaczynając śpiewać i lekko tańczyć. W tej chwili czułem się lekko, tak jakby poprzednie dni przepełnione smutkiem, nie istniały.

- Ała.- usłyszałem ciche westchnięcie Chanyeola.

- Co się stało?- zapytałem odkładając nóż i podchodząc bliżej niego.

- Zaciąłem się.- odpowiedział, wydymając dolną wargę i wystawiając zraniony palec w moją stronę.

- Usiądź.- rozkazałem, kierując go na najbliższe krzesło i podszedłem do półki nad zlewem, gdzie znajdowała się apteczka. Odstawiłem ją na blat i wyjąłem z niej wodę utlenioną, którą następnie nalałem na skrawek ręcznika papierowego.

You are my last chance ||Chanbaek||Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu