.8.

857 132 24
                                    

Stałem pod drzwiami osoby której szczerze nienawidziłem, ale która była również moją ostatnią deską ratunku. Zapukałem do drzwi i czekałem aż ktoś mi otworzy. Nie wiedziałem jakiej reakcji mogłem oczekiwać z jego strony. Czy może będzie udawał że nic się nie stało, tak samo jak po jego pijacki incydencie, czy może wyrzuci mnie na zbity pysk, a może coś jeszcze gorszego. Czułem się okropnie z myślą że będę musiał na co dzień przebywać z osobą, która tak mnie skrzywdziła. Obiecałem sobie wtedy, że gdy dostanę pierwszą wypłatę, wynajmę jakieś małe mieszkanie lub znów pójdę do motelu. Na samą myśl o tym co może się stać, gdy drzwi otworzy mi Yifan, moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść. W tamtej chwili na prawdę żałowałem że tam przyszedłem, ale cóż nie miałem innego wyjścia. Nie posiadałem żadnej bliższej rodziny, a nawet gdyby taka osoba się znalazła, nie miałem możliwości skontaktowania się z nią. Gdy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka, zacisnąłem dłonie w pięści by ukryć moje zdenerwowanie i przetarłem nimi moje oczy, gdzie zaczęły wzbierać się łzy.

 - B-Baek? Nareszcie!- szybko podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona. Na ten gest miałem ochotę uciec stąd, ale wiedziałem że muszę wytrzymać z nim jeszcze tylko kilka dni -Nareszcie, tak się bałem, że już do mnie nie wrócisz!- wzmocnił uścisk.

 - K-Kris ja nie miałem gdzie iść. C-czy mógłbyś mnie- zrobiłem małą przerwę przez uścisk w gardle. Czułem się tak żałośnie. Po tym co mi zrobił, obiecałem sobie że nigdy już nie ujrzę go na oczy, a teraz żałośnie prosiłem go by znowu mnie przyjął -P-przepraszam.

Gdy chłopak odsunął się, dopiero wtedy mogłem zobaczyć jego włosy, które były całe w nieładzie, a jego usta były lekko spuchnięte. Moje rozmyślania przerwał głos jakiejś nieznajomej osoby dochodzący z końca korytarz.

 - Yifan, kto przyszedł, kochanie?- nieznajomy zamilkł gdy mnie zobaczył. Zobaczyłem że był w podobnym stanie co Kris -Kto to?

 - O Tao, to Baekhyun. Tak dużo ci o nim opowiadałem, pamiętasz?- a więc to jest ten Tao.

 - Ta, pamiętam- powiedział pretensjonalnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

 - Tao, chyba niestety musisz już iść, chciałem porozmawiać z Baekiem sam na sam- chłopak tylko prychnął pod nosem, szybko zakładając na stopy buty i chwytając w ręce kurtkę, po czym wyminął mnie w drzwiach, dość mocno przy tym uderzając mnie w ramie.

 - Szybko wchodź do środka, na klatce jest zimno- powiedział i pociągną mnie za nadgarstek do środka -Chodź, usiądziemy i na spokojnie porozmawiamy- zaczął prowadzić mnie do salonu, trzymając dłoń na moich plecach. Jego dotyk jeszcze bardziej spotęgował moje mdłości, które utrzymywały się odkąd przekroczyłem próg tego domu.

 - Chyba nie powinienem teraz przychodzić, widzę, że w czymś przeszkodziłem- próbowałem brzmieć jak najbardziej naturalnie, by nie domyślił się jakimi emocjami go w tej chwili darzyłem.

 - Co się działo z tobą przez ten cały czas? Gdzie mieszkałeś?- pytał z przejęciem w głosie.

 - Przez ten czas mieszkałem u mojej cioci- kłamałem, ponieważ bałem się jego reakcji na wieść, że mieszkałem u moich przyjaciół. Zawsze się denerwował, gdy o nich choćby wspominałem.

 - Tak strasznie się ciesze że do mnie wróciłeś- przyciągną mnie do kolejnego uścisku, którego pomimo prób, nie udało mi się odwzajemnić. Przeszedł mnie jedynie nie przyjemny dreszcz.

-Przepraszam, nie powinienem cię teraz przytulać- powiedział zmieszany -Jestem świadom tego że teraz gardzisz moją osobą, ale chciałem cię jeszcze ten jeden i ostatni raz poprosić o przebaczenie. To co się stało nie powinno mieć miejsca i na prawdę nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Więc wybaczysz mi ten ostatni raz?- prosił z nadzieją w oczach.

You are my last chance ||Chanbaek||Where stories live. Discover now