.4.

1K 162 36
                                    

Wbiegłem do sypialni, niegdyś należącej do mnie i Sandary. Wyciągnąłem walizkę i zacząłem wrzucać do niej wszystkie ubrania mojej (już niedługo) żony. W trakcie pakowania,do pokoju wpadła Sandara.

 - Co ty robisz? Odbiło ci?- próbowała odciągnąć mnie od walizki i wyciągać z niej ubrania.

 - Jak to co robię? Pakuję cię, nie będę mieszkał z oszustką i złodziejką pod jednym dachem!- podniosłem głos odpychając ją od siebie.

 - Nie możesz mi tego zrobić!- krzyczała, nadal próbując wyrwać mi torbę.

 - A właśnie że mogę, to mój dom i zrobię to co chcę,a ty nie masz tu nic do gadania.

 - Ale ja jestem twoją żoną- słychać było pretensje w jej głosie.

 - Już nie długo, nie bój się- wstałem i wyszedłem z sypialni, kierując się w stronę drzwi wejściowych.

Otworzyłem je i wyrzuciłem jej walizkę z ubraniami, niestety otworzyła się i większość ubrań wysypała się na ziemie. W tym czasie Sandara szybko do mnie przybiegła.

 - I gdzie ja mam niby teraz pójść?- zapytała z wyrzutem -Dobrze wiesz że moi rodzice mieszkają daleko od Seulu.

 - I co to ma ze mną wspólnego?- prychnąłem pod nosem.

 - Przecież wciąż jestem twoją żoną, nie możesz mnie tak po prostu wywalić ze swojego życia!- krzyczała płaczliwym głosem.

 - O a patrz, jednak mogę- zaśmiałem się pod nosem.

 - Przecież jeszcze godzinę temu mówiłeś że mnie kochasz!

 - Widocznie nie jesteś warta mojej miłości. Teraz masz się stąd wynosić- wskazałem jej palcem wskazującym na drzwi.

 - Jeszcze mnie popamiętasz, zobaczysz, wrócę.

 - Mam to gdzieś- warknąłem -A teraz wypierdalaj stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy.

Więcej nic nie powiedziała, tylko prychnęła pod nosem i zaczęła zbierać swoje porozrzucane rzeczy. Przeszła przez otwarte drzwi i zatrzasnęła je z wielki hukiem. Uderzyłem z całej siły w ścianę i z frustracji zacząłem żałośnie płakać.

Tydzień później.

Siedziałem w gabinecie mojej firmy PChan Entertainment. Mimo że minął tydzień od incydentu z Sandarą, nadal nie mogłem się z tym wszystkim pogodzić. Na szczęście wokół  siebie miałem wielu przyjaciół i znajomy, którzy zawsze byli w gotowości polepszyć mi humor. Przynajmniej tak mi się wydaję. Ale nie ważne, właśnie do mojego gabinetu wszedł jeden z moich bliskich znajomych, który był jednocześnie moim pracownikiem. Był to Kim Junsu, na którego widok od razu zrobiło mi się weselej.  Był on moim osobistym sekretarzem i bardzo ceniłem sobie jego ciężką prace na rzecz mojej firmy.

 - Witaj Junsu, co cię do mnie sprowadza?- na mojej twarzy zagościł uśmiech.

 - Muszę z tobą porozmawiać- spuścił głowę.

 - Jasne, co się stało?- wskazałem otwartą dłonią na fotel, po czym Junsu usiadł na nim i spojrzał na mnie zmieszany.

 - B-bo wiesz...- nic nie mówił przez następne kilka chwil, więc postanowiłem sam dopytać.

 - Bo wiesz, co?

 - Muszę odejść z firmy- uśmiech w moment znikną z mojej twarzy a na jego miejsce wstąpiło czyste wkurwienie. Czy na prawdę w tym tygodniu, nic dobrego się nie wydarzy? Nie że dowiedziałem się że Sandara mnie oszukiwała, to jeszcze wczoraj, Chogiwa postawił dorodną kupę na środku salonu. Jak ja kocham moje życie. Jeszcze będę musiał szukać nowego sekretarza.

You are my last chance ||Chanbaek||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora