.7.

846 124 11
                                    


Już od dwóch tygodni pracowałem w firmie pana Parka. Czas w niej mijał mi dość przyjemnie. W szczególności, że nie miałem przez ten czas, żadnych ciężkich obowiązków, co było spowodowane tym że pan Park, przez cały okres mojej pracy, pojawiał się w firmie dość sporadycznie. Niestety nie zawsze było tak świetnie, zwłaszcza gdy na w moim pobliżu pojawiała się niejaka Taeyeon, która perfidnie, od pierwszego dnia mojej pracy, zabierała mi moją przestrzeń osobistą. Może próbowała być tylko miła, ale niestety była przy tym zbyt nachalna.

Była jeszcze jedna sprawa która pogarszała mój humor. Oczywiście chodziło o przeprowadzkę Luhana i Sehuna. Nie potrafiłem cieszyć się szczęściem o awansie Sehuna, kiedy byli moją jedyną nadzieją, na nie wylądowanie pod mostem.

Walizkę miałem spakowaną już od tygodnia. Stała teraz w rogu i czekała na wyprowadzkę. Wciąż nie miałem pojęcia gdzie pójdę po ich wyjeździe, czego skutkiem było to, że od dwóch tygodni, chodziłem poddenerwowany i pełen obaw o przyszłość.

- Będziemy tęsknić- staliśmy teraz pod ich, byłym już domem, żegnając się - Prawda Sehun?!- Luhan krzyknął, do znajdującego się w aucie Sehuna.

- Taaaaaaak!- Sehun krzyknął od niechcenia -Przerabialiśmy to już w domu. Ile można się żegnać?- Dodał trochę ciszej.

- Będziemy tęsknić- powiedział znów Lu

- Mówisz to samo, nieprzerwanie od kilku minut, dotarło to do mnie.

- Wiem, wiem. Ale to dlatego że będę tęsknił- przewróciłem na oczami i odepchnąłem lekko mojego przyjaciela.

- Spóźnicie się na samolot, jeśli nadal będziesz tu stał i mówił mi to w kółko i w kółko- uśmiechnąłem się lekko, co brunet odwzajemnił.

- No dobrze, już idę- przytulił mnie ostatni raz i zaczął iść w stronę samochodu, machając do mnie ręką.

- No na reszcie!- powiedział poddenerwowany Sehun, za co został skarcony przez Luhana -Spóźnimy się za chwilę- dodał, po czym odpalił silnik.

Gdy odjechali, nie pozostawało mi nic innego, oprócz złapania za rączkę od walizki i skierowania się do najbliższego motelu. Bardzo biednego motelu. Jedynym rozweselający faktem, było to że zostało mi jeszcze trochę pieniędzy z tych które zabrałem ze sobą z mieszkania Krisa.

***

Gdy dotarłem do najbliższego motelu, ucieszyłem się gdy po żmudnych obliczeniach, doszedłem do wniosku że starczy mi pieniędzy, na aż dwa dni, pomieszkiwania w tej mało urokliwej okolicy.

Wchodząc do pokoju, nie zdziwił mnie okropny stanu pomieszczenia. Łóżko zajmowało prawie całą jego powierzchnię, a odpadające żółte tapety i gdzieniegdzie tynk ze ściany oraz ten nie przyjemy zapach, nie dodawał mu uroku. Pocieszało mnie to że miałem gdzie się umyć i schronić przed deszczem. Przynajmniej przez ten krótki czas.

Postawiłem walizkę z ubraniami na brudną szarą wykładzinę i zacząłem wyciągać z niej moją piżamę. Szybko przeszedłem przez mały pokój i dostałem się do, wręcz mikroskopijnej łazienki. Po szybkim i zimnym prysznicu, postanowiłem się od razu położyć spać. Jednak sen nie przychodził zbyt łatwo, a gdy już przychodził, budziłem się co chwilę oblany potem. Wszystkie wspomnienia ze snu, znikały z momentem mojego przebudzenia, nie miałem pojęcia co moja podświadomość próbuję mi pokazać.

Po dwóch godzinach dość spokojnego snu obudziłem się koło godziny szóstej. Podszedłem do walizki i wyjąłem z niej ubrania potrzebne do pracy. Wszedłem do łazienki, po czym od razu wziąłem orzeźwiający prysznic. Gdy byłem już umyty i ubrany, wyszedłem łazienki sprawdzając godzinę. Było kilkanaście minut po szóstej, więc w pośpiechu ubrałem buty i wybiegłem z pokoju, kierując się w stronę pracy. Prace zaczynałem dopiero o godzinie ósmej, ale z racji że motel znajdował się dość daleko od centralnej części miasta, musiałem wyjść o wiele wcześniej.

Gdy wbiegłem do firmy, byłem z siebie dumny że zdążyłem przed czasem. Podszedłem do windy i gdy już miałem przyciskać odpowiedni guzik z numerem piętra, na który znajduję się moje stanowisko pracy, zetknąłem się z czyjąś ręką, wycelowaną w ten sam punkt.

- Oj Baekki- pisnęła szczęśliwie dziewczyna. Przez te wysokie decybele oraz niechciany dotyk na mojej ręce, skrzywiłem się lekko - Też jedziesz na górę? A no tak przecież pracujemy koło siebie, ale ja jestem głupia- zaśmiała się dziewczyna, na co ja wymusiłem cichy i niezręczny śmiech.

- Wiesz, dzisiaj...- zaczęła, ale na moje szczęście otworzyła się przed nami winda -O już jest- stwierdziła w wielce inteligentny sposób.

- Faktycznie- powiedziałem zirytowany.

- A tak zapomniałam- kontynuowała po tym jak weszliśmy do windy, na co ja przewróciłem oczami -Chciałam cię poinformować, że pan Park jest już w swoim biurze i podobno jest mega na coś wkurzony, więc dziś na niego uważaj- powiedziała, po czym zrobiła krok w moją stronę, przez co stykaliśmy się ramionami.

- Dzięki za radę- powiedziałem przez zaciśnięte zęby i przesunąłem się w bok, próbując uwolnić się od jej dotyku.

- Oh, nie ma za co- powiedziała, po czym uderzyła mnie lekko w klatkę piersiową.

Drzwi przed nami się otworzyły, a ja odetchnąłem z ulgą, na myśl o uwolnieniu się od mojej natarczywej współpracownicy. Szybkim krokiem wyszedłem z windy, zostawiając Taeyeon za sobą i przemierzyłem korytarz, kierując się prosto do mojego stanowiska pracy. Usiadłem na krześle i odetchnąłem, modląc się o spokojny dzień pracy. Gdy już trochę odetchnąłem, zobaczyłem Jongina wychodzącego z biura pana Parka.

- Baekhyun, szefuncio cię do siebie woła. Lepiej tam szybko idź, bo chyba dostał dziś okres i jest o wszystko wkurzony- powiedział szybko, po czym skierował się do swojego biurka. Wstałem niechętnie z wygodnego siedzenia i skierowałem się do drzwi prowadzących bezpośrednio do gabinetu mojego pracodawcy. Zapukałem lekko w drzwi. Gdy dostałem pozwolenie na wejście, uchyliłem lekko drzwi i wszedłem do środka. Stanąłem przed biurkiem i ukłoniłem się, chociaż nie widział tego bo był skulony nad jakimiś papierami.

- Więc, po co pan mnie wzywał- zapytałem cicho.

- Co? A no tak, faktycznie. Yyyyyy.... idź do... do Kyungsoo i weź od niego jakieś tam papiery, które mu dziś rano dałem- zrobił krótką przerwę w mówieniu, a ja próbowałem przetworzyć to co powiedział, na jakieś racjonalne zdanie -On ci tam wszystko wytłumaczy, a ty mi to później przynieś, okej? Okej. To do roboty.

- Dobrze panie Park. Do widzenia- powiedziałem wychodząc z pomieszczeni. Po wyjściu od razu skierowałem się do Kyungsoo, po wcześniej wspomniane papiery.

***


Głęboko odetchnąłem po wejściu do mojego pokoju w motelu. Skierowałem się do łazienki, ówcześnie zabierając z walizki piżamę.

Wyszedłem z łazienki kompletnie padnięty, więc szybko skierowałem się łóżka, gasząc wcześniej małą lampkę leżącą na stoliku w rogu pokoju. Nazajutrz na szczęście była sobota więc mogłem trochę dłużej odpocząć, po tych wszystkich nieprzespanych nocach. Gdy miałem się już kłaść, nagle uderzyła we mnie myśl że wciąż nie mam gdzie zamieszkać, a wynajmowałem pokój tylko do godziny dziesiątej następnego dnia. Stres wrócił, a moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść. Obawiałem się najgorszego.

***

Następnego dnia, o równej dwunastej w popołudnie, stałem z opuszczoną głową, przed drzwiami wejściowymi do mieszkania osoby, której chętnie nie zobaczyłbym już przez resztę swojego życia.


******************

Przepraszam za wszystkie błędy.

Jeśli ktoś coś zauważy, proszę napisać (chociaż nie wiem czy ktoś to czyta wgl hehe)

You are my last chance ||Chanbaek||Where stories live. Discover now