.19.

739 111 13
                                    

Baekhyun POV.

Przez cały tydzień od naszego powrotu, z bólem serca patrzyłem jak Chanyeol znów całe noce zarywa ucząc się. Wielokrotnie prosiłem go, by trochę sobie odpuścił, ale ten kompletnie mnie zbywał. Do tego wszystkiego doszło jeszcze jego przeziębienie, które nie ustępowało od tygodnia. Jednak on to ignorował, wciąż wyniszczając się brakiem snu.

Wróciłem do domu po długim dniu mozolnej pracy w biurze, a po wejściu do domu zastałem nietypowy widok. Chanyeol leżał na kanapie w salonie opatulony szczelnie kilkoma kocami. Co chwila pociągał nosem, przekładając kartki książki, którą aktualnie czytał. Może to dziwne, ale w tamtym momencie, ten widok zdawał mi się bardzo rozczulający. Jednak po chwili, zaalarmowany jego kaszlem, szybko do niego podszedłem, wyrywając mu z dłoni książkę.

 - Oddaj!- jęknął wyższy, zniekształconym przez katar głosem i spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.

 - Jesteś bardzo chory. Odpuść sobie aż nie wyzdrowiejesz.- martwiłem się o chłopaka widząc w jakim jest stanie.

 - Nie jest ze mną znowu tak źle, przesadzasz.- powiedział, z trudem podnosząc się do pozycji siedzącej.

 - Nie jest tak źle?! Popatrz na siebie. Ledwo siedzisz.- powiedziałem. siadając koło niego na sofie. Podniosłem dłoń i przyłożyłem ją do czoła bruneta, które okazało się rozpalone. - Masz też gorączkę.- po chwili dopiero zorientowałem się, że nie zabrałem swojej ręki, więc zakłopotany szybko ją zabrałem, kładąc ją na swoich kolanach.

 - N-naprawdę nic mi nie jest, nie martw się.

 - Ale się martwię.- wymamrotałem, wstając z kanapy -Połóż się w łóżku, a ja pójdę do sklepu po leki, dobrze?- chłopak chwilę się wahał, ale w końcu przystanął na moją propozycje i także wstał z materaca. Chciał zabrać ze sobą jeszcze książkę, ale ja w obawie, że znów będzie się uczył zamiast odpoczywać, błyskawicznie znalazłem się przy nim, łapiąc go za dłoń.

 - No co?!- wyjęczał zachrypniętym głosem.

 - Masz odpoczywać.- odpowiedziałem, ciągnąc go za dłoń do jego sypialni.- Teraz się połóż a ja zaraz wrócę.- uśmiechnąłem się do niego i popędziłem w stronę najbliższego sklepu.

***

Po niespełna dwudziestu minutach, byłem już w domu wraz z czarną reklamówką wypełnioną mnóstwem leków, które prawdopodobnie i  tak się nie przydadzą. Skierowałem się w stronę sypialni Chanyeola i bez pukania wszedłem do pomieszczenia. Brunet siedział na swoim łóżku czytają książkę, przez co skarciłem go wzrokiem. Jak oparzony schował książkę za poduszki, siadając prościej na łóżku. Podszedłem do mebla i usiadłem zaraz koło niego, stawiając przed sobą ciężką reklamówkę. 

 - Kupiłem w sumie wszystko, tylko powiedz mi co dokładnie cię boli.- powiedziałem, przeglądają opakowania lekarstw. Nie dostając żadnej odpowiedzi, spojrzałem na Chanyeola, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. Po chwili jednak opuściłem głowę, czując jak na mojej twarzy pojawia się nieproszony rumieniec. 

 - Cz-czemu tak mi się przyglądasz?- zapytałem, wyciągając lekarstwa z reklamówki, następnie spoglądając na bruneta.

 - P-po prostu... to głupie, nie ważne.- powiedział speszony, przenosząc wzrok na swoje kolana.

 - No co?- zapytałem rozbawiony, zaczepnie trącąc go ramieniem.

 - C-cieszę się że tu jesteś.- powiedział szybko na jednym wdechu, a w tym czasie, moje serce przez wypowiedziane przez niego słowa, przyśpieszyło swoją pracę niemal dwukrotnie. Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami, gdy on nerwowo skubał skórki przy paznokciach -Z-znaczy.... chodzi o to, że dziękuję za to, że tak o mnie dbasz i jesteś tu... ah, gadam takie głupoty, powinienem się zamknąć.- powiedział w poduszkę którą przed chwilą zgarnął, wciskając w nią swoją czerwoną twarz.

 - Z-zrobię ci herbatę.- wypaplałem ewakuując się z pokoju. Po wyjściu z pomieszczenia, podparłem się o najbliższą ścianę uspakajając swoje serce. Wszedłem po chwili do łazienki i przepłukałem czerwoną twarz, zimną wodą. Nie wiedziałem czemu moje ciało reaguję tak na Chanyeola. Od jakiegoś czasu zauważałem, że każde najmniejsze, a nawet przypadkowe spojrzenie ze strony mojego szefa, prowadziło do podobnej reakcji. Z jednej strony mnie to irytowało, ale z drugiej, cieszyłem się, że miałem go cały czas koło siebie.

Postanowiłem na razie wyjść z domu, pod pretekstem zrobienia zakupów, ale po prostu bałem się, że gdy znów na niego spojrzę, powtórzy się sytuacja z przed chwili. Wysłałem Chanyeolowi tylko krótkiego esemesa w którym napisałem, że powinienem niedługo wrócić i ruszyłem do najbliższego sklepu.

Po odbyciu krótkich zakupów, wróciłem do domu, kierując się od razu do pokoju Chanyeola. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem że śpi. Podszedłem do niego, przykładając dłoń do jego czoła w celu sprawdzenia jego temperatury. Jego czoło aż parzyło, więc szybko poszedłem do kuchni, zabierając ze sobą średniej wielkości miskę, do której ówcześnie nalałem zimnej wody, zabrałem z łazienki jeszcze mały ręcznik i wróciłem do pokoju Chanyeola.

Zanim położyłem na jego czoło wilgotny ręcznik, przejechałem lekko dłonią po jego rozgrzanym od gorączki policzku. Chłopak nieświadomie, przez sen, wtulił się w moją dłoń, przez co na mojej twarzy zagościł łagodny uśmiech. Jednak opamiętałem się, zabrałem rękę i przyłożyłem do jego skóry mały ręcznik, zamoczony w zimnej wodzie. Chłopak zmarszczył brwi i powoli otworzył oczy, przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały.

 - Powinieneś wziąć leki.- oznajmiłem, sięgając po szklaną buteleczkę, leżącą na stoliku obok łóżka.- Po tym, twoja gorączka powinna spaść.- nalałem syrop na łyżeczkę i podstawiłem ją przed usta bruneta, który beż wahania od razu wypił całą ciecz z widocznym grymasem na twarzy.

 - Ohyda.- powiedział, co wywołało u mnie cichy śmiech -Nie śmiej się. Jeśli ty będziesz chorował, też cię będę tak truł.

 - Przez tą ''truciznę'', szybciej wyzdrowiejesz.

 - Już wolę być chory, niż pić to ohydztwo.

 - Połóż się i nie narzekaj.- powiedziałem i delikatnie popchnąłem chłopaka na miękkie poduszki.

 - Jest już późno.- powiedział zerkając na zegarek, wiszący na ścianie na przeciwko łóżka.- Powinieneś iść spać.

 - O mnie się nie martw. Zostanę tu, na wypadek, gdybyś poczuł się gorzej podczas snu.- zakomunikowałem, zajmując miejsce po drugiej stronie łóżka.

 - No dobrze. Śpij dobrze Baekhyun.- powiedział przymykając oczy.

 - Ty również. 

***

Rano obudziłem się, gdy słońce ledwo wpadało do pokoju. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i dopiero wtedy, dotarło do mnie, że znajduję się w pokoju Chanyeola. Popatrzyłem w jego stronę i zauważyłem, że uważnie mi się przygląda. Położyłem się na boku, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Wyciągnąłem rękę i przyłożyłem ją do czoła wyższego, gdy co chwila pociągał uroczo nosem. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy okazało się, że gorączka znacząco spadła. 

 - Widzisz? Syrop zadziałał.- powiedziałem z uśmiechem, cofając dłoń lekko przy tym zahaczając o zaróżowiony policzek wyższego.

Czułem się tak lekko, że z chęcią ponownie zapadłbym w sen, ale przeszkodziło mi w tym coraz to donośniejsze szczekanie, dobiegające zza drzwi. Znów leniwie otworzyłem oczy, gdy pomiędzy mnie a Chanyeol, wepchała się czarna kurka sierści. Podniosłem się na łokciu i z uśmiechem oglądałem taki rozkoszny widok, jakim był Chanyeol bawiący się z psem. Po dłuższej chwili jednak podniosłem się z łóżka, przeciągając się przy tym.

 - Zrobię śniadanie.- powiedziałem z uśmiechem, idąc w stronę kuchni. 

********************* 

Byłybyśmy bardzo szczęśliwe gdybyście wyrazili opinie o tym rozdziale w komentarzach :)

Jak zawsze sorki za błędy.

You are my last chance ||Chanbaek||Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon