Zabolało. Mimo, że nie obchodziło mnie zdanie tej tlenionej fretki to nie cierpiałam, gdy ktoś mnie odrzucał. Zacisnęłam pięści wbijając przy tym paznokcie w wierzch dłoni.

- Jesteś egoistyczny, aroganckim i pewnym siebie dupkiem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale chcę ci pomóc. A ty tak po prostu to olewasz? - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.

Malfoy uniósł brwi zaskoczony moją reakcją.

- Nie prosiłem ciebie... - urwał w połowie zdania, gdy wielka fala wody z jeziora przykryła go, nie pozostawiając na nim suchej nitki.

- O cholera - mruknęłam tylko i odeszłam w kierunku zamku

***

Czasem zastanawiam się, czy to świat mnie tak nienawidzi, czy mam zwyczajnego pecha. Nie ma to jak w pierwszy dzień szkoły użyć nieświadomie starożytnej magii i zaatakować prefekta swojego domu. Zresztą już drugi raz w tym tygodniu. Brawo Silene, w takim tempie nie skończysz odrabiać szlabanów do końca swojej edukacji.

Weszłam do Wielkiej Sali, gdzie podane już było śniadanie. Szybkim krokiem podeszłam do stołu Ślizgonów i usiadłam na samym końcu tak, aby znajdować się jak najdalej od moich znajomych. Zestresowana nałożyłam sobie trochę twarożku ze szczypiorkiem oraz jedną z bułek wyłożonych w koszykach. Do filiżanki nalałam sobie melisy, licząc że ta ukoi moje nerwy.

- Tutaj się ukryłaś!- podskoczyłam, gdy Pansy krzyknęła mi do ucha.

Już w tym momencie wiedziałam, że to śniadanie nie skończy się dobrze.

- Martwiłem się o ciebie siostrzyczko - powiedział Blaise, siadając na miejscu naprzeciwko mnie.

- Przecież wiecie, że od zawsze wychodzę rano na dwór - powiedziałam zdziwiona marszcząc tym samym brwi.

- No wiesz, ale tym razem Malfoy też zniknął - odpowiedział mój brat sugestywnym tonem.

Przewróciłam oczami. W tym samym momencie wspomniany wcześniej blondyn i reszta usiedli przy stole. Siedziałam jak na szpilkach czekając aż coś się stanie. Malfoy jednak zachowywał się dalej... jak Malfoy. Jakby nigdy nic nakładał sobie śniadanie, nie zawracając sobie nawet głowy tym by się przywitać. Zauważyłam jednak, że zdążył zaklęciami się osuszyć bo po incydencie z nad jeziora nie było nawet śladu.

- Pragnę wam przypomnieć, że Silene jest teraz moją dziewczyną, więc możecie dać sobie spokój z tym szczeniackimi tekstami - do rozmowy włączył się niby obrażony Teodor.

Malfoy prychnął cicho pod nosem.

- A no tak, przepraszamy cię, lordzie Nott - powiedziała z sarkazmem Astoria.

W końcu wszyscy wzięli się za jedzenie. W międzyczasie koło nas wylądowały nowe plany lekcji. Spojrzałam na niego i z zadowoleniem stwierdziłam, że nie ma w nim przedmiotów takich jak wróżbiarstwo, czy mugoloznactwo.

- Co macie pierwsze? - zapytałam reszty.

Sama byłam zła, gdy tylko zauważyłam, że już pierwszą lekcje miałam mieć ze Slughornem.

- Ja i Draco mamy eliksiry - powiedział Blaise, zerkając przy tym na plan blondyna.

- A ja z Teo zaklęcia - odpowiedziała Pansy.

- Ja wróżbiarstwo - skrzywiła się Astoria - Ciekawe kto, według Trelawney, ma umrzeć w tym roku. A ty?- spytała mnie.

- Eliksiry.

Na moją odpowiedź wyjątkowo entuzjastycznie zareagował Blaise.

- O! To moja kochana, najlepsza, najukochańsza...

- Daruj sobie Blaise, nie ma mowy że przez kolejny rok będę ci pomagać - zgasiłam go, a on spojrzał na mnie miną smutnego szczeniaka.

- Dobra, to widzimy się na lekcji ze Snape'em? - zapytałam.

Wszyscy oprócz Astorii kiwnęli głowami. Ona była na piątym roku, więc nie miała z nami zajęć. Wszyscy udaliśmy się w kierunku schodów. Szłam spokojnie, gdy nagle wciąga mnie przez boczne drzwi.

***

- Malfoy? Co ty odwalasz? - powiedziałam przyciszonym głosem.

- Musimy pogadać - odparł poważnie.

Przygryzłam wargę. To nie wróżyło niczego dobrego.

- I musimy to robić w składziku na miotły? - spytałam sarkastycznie.

- Gdzie indziej ktoś mógłby podsłuchać.

- Uwierz, że ludzi raczej nie jesteś taki ważny żeby ktoś chciał ciebie podsłuchiwać - odpowiedziałam. - Lepiej się streszczaj, bo jeszcze spóźnimy się na zajęcia - dodałam po chwili widząc jego reakcję.

- Dobra, jednak potrzebuje... pomocy - powiedział lekko się wahając.

Chciałam przewrócić oczami na myśl, że godzinę temu odrzucił moją próbę pomocy. Postanowiłam to zignorować.

- W czym? - spytałam

- Muszę wykonać zadanie dla Czarnego Pana.

- I jednym z jego elementów jest zaczarowanie tego naszyjnika? Tego co nad jeziorem? - zapytałam opierając się o ścianę.

Chłopak i jego bliskość zaczynała mnie przytłaczać, więc postanowiłam zwiększyć dystans między nami.

- Tak... - powiedział i przez chwilę się zawahał - Jednak przyda mi się pomoc kogoś względnie ogarniętego - dodał.

Prychnęłam. Jakby nie potrafił wprost przyznać, że jestem lepsza w zaklęciach od niego. Jednak powstrzymałam się od jakiegokolwiek komentarza.

- Co z tego będę miała? - spytałam.

- Nikt nie dowie się o twoich sekretach i pomogę ci panować na żywiołami.

- Niby co ty możesz o tym wiedzieć? - powiedziałam unosząc brew.

- O tego typu magii, niewiele. Lecz za każdym razem kiedy nieświadomie używałaś żywiołów targały tobą silne emocje, a o tłumieniu emocji coś jednak wiem - powiedział uważnie obserwując moją reakcje.

Zaczęłam się zastanawiać nad jego ofertą. Wiedziałam jednak, że to ma swoją cenę jaką było igranie nie tylko z regulaminem szkolnym, ale również silną czarną magią.

- Wchodzę w to - odparłam po chwili.

- Spotkajmy się dzisiaj po ciszy nocnej w Pokoju Życzeń - powiedział Malfoy, a ja kiwnęłam niechętnie głową.

Malfoy podszedł do drzwi, ale zawiesił przez chwilę.

- Ładnie dzisiaj wyglądasz - rzucił przez ramię po czym wyszedł.

Nie było opcji, że kiedykolwiek zrozumiem tego człowieka.

Hereditatem |d.mWhere stories live. Discover now