- To co, idziemy? - rzucił. Odpiął pas i już go nie było - przynajmniej w samochodzie. Stał na zewnątrz i przeciągał się.

- No nie wiem, czy to dobry pomysł - wychyliłam się do pasa z bezpiecznego samochodu. - Zostawić go tu tak tutaj. Powinien ktoś pilnować naszego dobytku i tym kimś będę ja.

- Zapomnij! - oburzył się. - Idziesz ze mną! No dalej, Boyle. Nie każ mi cię zmuszać.

- Bo co? - prychnęłam. - Wyniesiesz mnie stąd?

Widząc jego minę, zrozumiałam, że mógłby być do tego zdolny. Bez słowa wysiadłam z Jeepa. 

Chłopak upierał się, żeby jechać na plażę, a koniec końców wylądowaliśmy w jakiejś zatoce. Bardziej w zasadzie przypominało to jezioro. Tak naprawdę, nie wiedziałam, gdzie jesteśmy.

- Ładnie tu, co? - był bardzo podekscytowany, za to ja... nie do końca.

- Nie wiem - parsknęłam. - Nie widzę. Jest ciemno.

Wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu, ale nic nie powiedział. Szliśmy ze spokojem obok siebie i nie wiem jak to się stało, ale nagle woda sięgała mi do połowy łydek i było mi bardzo, bardzo zimno w stopy. Niall stał tuż obok i dobre chociaż to, że nie zostawił mnie w tej wodzie sam, ale nawet nie wiedział, jak wielki błąd popełnił. 

Nie krzyczałam. Nie płakałam. Nie histeryzowałam.

Po prostu bardzo mocno go popchnęłam i tym sposobem on cały wylądował pod wodą. 

Zaczęłam uciekać, by nie podzielić jego losu, ale skubany miał szybki refleks. Zdążył mnie złapać zanim dobiłam do brzegu i złapać w pasie, by móc unieść mnie w powietrze i okręcić dookoła. Jego mokre ciuchy przylgnęły do mojego ciała i zaraz też byłam mokra, może nie aż tak bardzo jak brunet, ale jednak. Na nic zdały się moje krzyki, że mam telefon przy sobie, kluczyki, czy okres - i tak podzieliłam jego los i wylądowałam zanurzona w wodzie, ale znów pociągnęłam go za sobą, tym sposobem zaliczył więc dwie kąpiele tej nocy. 

- Nienawidzę cię! - powiedziałam, ale jakoś nie mogłam przestać się uśmiechać. - Dupek!

- Miód dla moich uszu - zacmokał. - Mów mi więcej.

- Mam ochotę cię tu utopić - syknęłam. - I o ile dobrze pamiętam, nie stosują tu kary śmierci, więc jestem coraz bardziej skłonna to zrobić. 

- Nie no, ty? Jesteś słodką, małą Louane, która kocha się w Paul'u Wesley'u, shippuje Malec'a i jej marzeniem jest przejechać się na jednorożcu - zaśmiał się. - Na dodatek jestem twoim ulubionym przyjacielem, więc na pewno tego nie zrobisz. 

- Nie faworyzuj się - prychnęłam. 

- Ale hej, to działa! Minęła jakaś minuta, a ja wciąż jestem żywy - rozpostarł  ramiona i uśmiechnął się szeroko. Rzuciłam się na niego, ochlapując wodą całą jego sylwetkę, chociaż nie wiele to dało. W końcu z całej siły pociągnęłam go w dół, by znów wylądował pod wodą.

- Ostatnie słowo? - spytałam. Ciężko mi się oddychało, bo próba zwalenia Horana z nóg to było coś naprawdę ciężkiego i męczącego. 

Wahał się, żeby coś powiedzieć, w końcu nabrał ogromną ilość powietrza i jego policzki wyglądały jak u chomika. Zanurzyłam jego głowę w wodzie i pisnęłam, kiedy poczułam, jak jego ręce owijają się wokół moich nóg, a te zdradzieckie żmije uginają się pode mną i po raz kolejny zanurzyłam się w lodowatej wodzie. 

- Ty idioto! - krzyknęłam. Trzymał mnie na rękach i powoli wychodził z wody.

- Uratowałem cię, perełko, a ty tak mi się odwdzięczasz? Niewdzięcznica - zacmokał  i pokręcił z niesmakiem głową.

- Oh? Uratowałeś mnie? Ciekawe kto wpadł na tak genialny pomysł, by mnie do tej wody wrzucić - parsknęłam.

- A to byłem ja - wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu.

- Puść mnie - rozkazałam. Byliśmy już na plaży, woda leciała z nas litrami, a brunet wciąż niósł mnie na rękach.

- To ty mnie trzymasz - zauważył. No tak. Kurczowo objęłam go ramionami, bo bałam się, że znowu będzie próbował wrzucić mnie do wody. 

Delikatnie postawił mnie na ziemi i nie omieszkałam się uderzyć go w ramię za to, że teraz byłam cała przemoczona, a na dworze było tylko parę stopni na plusie. Oczywiście, pojedyncze uderzenie mi nie wystarczyło, więc po chwili waliłam w niego pięściami jak w jakiś worek bokserski, a ten idiota się tylko śmiał. Przysięgam, nikt nigdy nie działał mi na nerwy tak bardzo jak ten głupi leprechaun. 

- No i co się śmiejesz?! - ryknęłam. 

- Wyglądasz uroczo, kiedy się wściekasz.

- Nie pogrążaj się, ja cię błagam. Po prostu zamilcz.

Wyciągnęłam kluczyki z kieszeni kurtki, które były lekko mokre, ale kto wie, czy pilot wciąż będzie działał? Wtedy mielibyśmy ogromny problem, bo w samochodzie było wszystko, naprawdę wszystko, włącznie z naszymi telefonami, więc pewnie musielibyśmy włamać się do własnego samochodu.

Na szczęście działał, więc z wielką ulgą otwarłam bagażnik i wyciągnęłam z torby ręcznik i cieplejsze rzeczy, w które mogłabym się przebrać.

- Odwróć się tylko i na mnie spójrz, to ukręcę ci ten pusty łeb - warknęłam w kierunku chłopaka, który uniósł ręce do góry i stanął przed samochodem, opierając się o jego maskę. Przysiadłam na krawędzi bagażnika i szybko zmieniłam przemoczoną kurtkę i bluzkę na uniwersytecką bluzę, a jeansy na legginsy. Mokrą bieliznę musiałam zostawić, bo przecież nie będę rozbierać się w środku lasu. Mokre rzeczy rozłożyłam na tylnym siedzeniu, by mogły wyschnąć. 

Kiedy Niall się przebierał, ja grzałam się w samochodzie. Powinniśmy wpić coś ciepłego, by nie wzięło nas jakieś okropne choróbsko, ale nie mieliśmy ze sobą butli z gazem ani termosu z kawą czy herbatą. Jedynym wyjściem był postój na pobliskiej stacji. 

- Posuń się - zarządził Horan. - Moja kolej.

- I dobrze - warknęłam, przechodząc z miejsca kierowcy na miejsce pasażera. - W końcu się na coś przydasz.

Zaśmiał się i wsiadł do środka, trzaskając drzwiami. Chwycił nawigację i zaprogramował trasę. Wytrzeszczyłam oczy, kiedy zobaczyłam, ile czeka nas kilometrów.

- A ty co? Cofasz nas do Nowego Jorku?

- Zmieniłem trasę - oznajmił spokojnie, wycofując z miejsca parkingowego i wracając na stanową drogę. - Będzie lepiej. Pojedziemy wzdłuż wybrzeża.

- O jakieś pięć godzin dłużej - westchnęłam. - Pogodzę się z tym, jeśli zatrzymasz się na najbliższej stacji i postawisz mi herbatę.

- Kawy nie?

- Nie pijam kawy  - mrugnęłam. 

Chłopak zaśmiał się i przeniósł wzrok z mojej twarzy na pogrążoną w ciemności drogę.

- A ja nie umawiam się z nieznajomymi - prychnął. 



Polecacie jakieś dobre prace na wattpadzie? (niekoniecznie ff!) 

long way home | n. horanWhere stories live. Discover now