90. Początkujący podróżnicy w czasie

969 159 26
                                    

LARA

― Delia, jesteś pewna, że to dobry pomysł? ― zapytała Lara z powątpiewaniem, zawiązując jasnozielony szalik i patrząc na swoją przyjaciółkę.

― Całkowicie. Masz jakieś wątpliwości? ― Raines narzuciła cienką skórzaną kurtkę i spojrzała z wyrzutem na rudowłosą oraz Mortimera. ― Szybciej, marudy. Bo nie zdążymy.

― Niby na co? ― mruknął chłopak. ― Mamy jakiś limit czasu?

― Zawsze lepiej jest mieć więcej czasu niż mniej, prawda?

Na to stwierdzenie Lara i Mort mogli zareagować tylko w jeden sposób - wymienić porozumiewawcze spojrzenia z pewną bezsilnością, po czym ruszyć za Delią.

Samozwańcza przewodniczka tej wycieczki była również, jak łatwo się domyślić, jej pomysłodawczynią. By powoli uwolnić wszystkich, zwłaszcza Lockwood, od natrętnych myśli o Gemmie, wspólnie postanowili zacząć wracać do czegoś, co dla Kanarkowej Gwardii stanowiło „porządek dzienny". W tym przypadku oznaczało to pomoc Gabrielle oraz Coral w odkrywaniu prawdy o własnych siostrach, o tym, co tak znacząco wpłynęło na ich życie. Lara wciąż nie czuła się przekonana, czy to właściwe ze strony etycznej, ale Delia nie miała takich zahamowań. Wydawała się niezwykle zdeterminowana – zaskakująco nawet jak na nią – by zająć się czymkolwiek, by móc zatopić się w jakimkolwiek zadaniu. Lara znów zerknęła na nią podejrzliwie, gdy przecinali szkolny dziedziniec, a kiedy skierowała wzrok na jej kuzyna, idącego obok niej samej, od razu wiedziała, że ma podobne przemyślenia.

― Wszystko z nią okej? ― zapytała szeptem, by Delia, idąca kilka kroków przed nimi, nie mogła ich usłyszeć.

― Nie wiem ― odpowiedział Mortimer. ― Od kilku dni wydaje się taka... agresywna.

― Bardziej niż zwykle?

― Tak, wiem, też mnie to zaskoczyło. ― Przewrócił oczami. ― Jest taka... nerwowość we wszystkich jej ruchach, we wszystkim, co robi, taka zaciętość. Nie mam pojęcia, co o tym myśleć.

― Może po prostu ma gorszy moment ― podsunęła Lara, sama w to nie wierząc. ― Może jest zmęczona albo coś takiego... Śpi normalnie?

― Z tego co wiem, jak na nią normalnie ― rzucił z ironią. ― Czyli wyjdą jakieś cztery godziny na dobę. Średnio.

― Co się tak wleczecie z tyłu? ― krzyknęła do nich Delia, odwracając głowę. Ciemne włosy wymykały się jej spod czapki. ― Szybciej!

― Spróbuję wybadać, czy wszystko z nią okej ― szepnęła Lara, nieco przyspieszając kroku.

― To dobrze ― odrzekł z ulgą. ― Od kiedy zacząłem chodzić z Elly, coś dziwnego dzieje się z moją relacją z Delly.

― No wiesz ― mruknęła pod nosem ― to musi być nieco dziwne, gdy twój kuzyn, który jest dla ciebie niemal bratem, zaczyna chodzić z twoją najlepszą przyjaciółką.

Wzruszył ramionami.

― Coś w tym jest. Nie pomyślałem o tym.

Ich celem był niewielki sklepik znajdujący się kilka ulic od szkoły, w którym na stanowisku ekspedientki pracowała dziewczyna o nazwisku Reese Pritchard, urodzona w tym samym roku co Marvy i Abigail. Chodziła z nimi do klasy w Castle przez pięć lat, więc uznali, że powinna coś wiedzieć o sprawie, którą badają. Znaleźli ją właściwie przypadkiem, przez Harper, ciotkę Lary – podczas jednego z obiadów rodzinnych Lockwoodów opowiadała o tym, jak niedawno natknęła się na jej sklepik i jakie ciekawe rzeczy można tam znaleźć, zaś Mikki szybko skojarzyła jej postać. Kuzynka Lary była zaledwie rok młodsza od siostry Gabrielle, znała ją całkiem dobrze jako dziecko. Określiła Reese mianem „strasznej gaduły, paplającej wszystko, co jej ślina na język przyniesie". Delia uznała to za cudowny zbieg okoliczności. Po konsultacji z resztą Gwardii oraz, rzecz jasna, Briel i Coral, zapadła decyzja o próbie wybadania Pritchard dzisiejszego popołudnia. Do grupy uderzeniowej wybrano właśnie kuzynostwo Raines, a także samą Larę.

Lonely Hearts ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz