63. Lara zostaje psychologiem, a Anselm fryzjerem

1.2K 201 54
                                    


LARA

- Weź to, dwa razy to, o, i jeszcze to. Kilka.

- Tyle wystarczy?

- Chyba tak.

Cztery dni później, już po kolejnym spotkaniu redakcji, Lara i Cade robili zakupy. Całe jedzenie na bal dla młodszych klas było już przygotowane, zostało tylko to na ich własne przyjęcie.

Na spotkaniu uzgadniali szczegóły balu, a także rozmawiali o numerze ESS, czyli standardowo. Lara wiedziała, że będzie musiała znaleźć czas dla Esme, ale teraz niezbyt była w nastroju na spotykanie się z kimkolwiek. Potrzebowała sporo motywacji i cukru, żeby znaleźć siłę na wyjście z Cade'em.

Trzecioklasista też nie wydawał się zbyt zadowolony z życia. Widać było po nim, że bardzo długo nie spał, w dodatku jego zjawiskowe, jasnozielone oczy wydawały się przekrwione... od płaczu? Nie potrafiła wyobrazić sobie, co mogłoby doprowadzić Cade'a Hambledona do płaczu.

No, może oprócz pewnej drobnej, czarnowłosej artystki.

Oboje byli przygnębieni. Lara zamartwiała się Balem Listopadowym, ale główna przyczyna jej złego samopoczucia nosiła imię Layton. Chłopak, nie licząc kilku zdawkowych wymian zdań, nie odzywał się do niej po seansie Psychozy. Na początku co chwilę wplatał aluzje do ich spotkania, ale teraz też poniekąd przygasł. Była przekonana, że jej unika.

Tak, doskonale wiedziała, że sama jest sobie winna.

Uwierzyła w Laytona, w jego oszałamiająco piękne oczy wypełnione kłamstwami. Znowu dała się zwieść, znowu dała się porwać tej destrukcyjnej spirali, która mogła skończyć się dla niej dużo gorzej, niż ktokolwiek podejrzewał.

Ale, jeju, jeśli dotyk zniszczenia jest tak miękki, elektryzujący i słodki zarazem, mogłaby codziennie wbiegać do huraganu.

Grace ze smutkiem zakwalifikowała ich rzekomą randkę jako apogeum Fazy Jednorożca. Teraz miało być już tylko gorzej.

Przyjaciółka bardzo ją wspierała, a Lara udawała, że kompletnie jej to obchodzi, śmiała się i biegała aż do utraty tchu, ale w pod cienką powłoką Tej Słynnej Lary Lockwood kryła się pustka. Zamyślała się, wpadała w stan dziwnego zawieszenia, w połowie żartu nagle traciła humor. Dużo spała, czasami nawet na lekcjach. Wszystkiego towarzyszył ten paskudny ból, chociaż nadzieja – jak najbardziej uparty prześladowca – trzymała jej się kurczowo i wbijała szpile w niezagojone rany.

Po zakupach, wyczerpani, poszli razem do niewielkiej kawiarenki. Zamawiając herbatę, Lara pomyślała o ostatniej wizycie w Czaszce, a na jej bladej twarzy zagościł przelotny uśmiech.

- To co myślisz o Balu?

Uniosła głowę, a Cade spojrzał na nią znad swojej kawy. „Trzynaście lat i już uzależniony od kawy" pomyślała z pewnym rozbawieniem.

- Trochę się nim denerwuję – przyznała. – Zwłaszcza przez moje włosy.

O dziwo, kanarkowa żółć nieco ustąpiła i teraz loki Lary miały całkiem przyjemny odcień pomarańczy. No, może nieco bardziej żółty. W każdym razie, farba okazała się wytrawnym przeciwnikiem. Wycofała się do końcówek włosów, które sięgały jej za pośladki, więc miała teraz coś w rodzaju wyjątkowo nietrafionego ombre. Kosmyki na jej głowie odzyskały już niemal swój zwykły odcień, ale Lara nie zamierzała przedwcześnie świętować zwycięstwa. Wszystko mogło się zdarzyć.

Lonely Hearts ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz