66. (nie do końca) Lonely Hearts Club cz. 2

1.2K 223 108
                                    


[na dole macie absurdalnie długą notkę, no bo przecież 1. muszę się wygadać 2. wyjeżdżam wkrótce i wszystkie ważne informacje 3. wydalimojeopkookurdeokurdeokurde]            

Straciły nieco poczucie czasu. Kiedy wreszcie wyszły z tej łazienki, odkryły, że minęła ponad godzina, którą spędziły, pocieszając Gabrielle, opowiadając sobie historie ze swojego życia – zabawne, smutne, gorzkie, a czasami z pozoru pozbawione sensu. Nawet Esme z upływem czasu odzywała się coraz częściej. Śpiewały, rozmawiały i śmiały się, także przez łzy. Kiedy słyszały, że ktoś idzie do łazienki, chowały się w kabinach, tłumiąc śmiech. Przez tę godzinę nagle stały się sobie tak niesamowicie bliskie, jakby przyjaźniła się od dawna. W końcu uznały, że są gotowe stawić czoło realnemu światu. Wyszły z łazienki, wyprostowane i uśmiechnięte. Lara znalazła w torebce jakieś kosmetyki Gemmy, dzięki którym nieco nieudolnie zakryła ślady płaczu na twarzy Gabrielle.

Ostatecznie postanowiła nie wspominać Briel o jej rozmowie z Cade'em, przynajmniej na razie. Musiała na spokojnie przeanalizować całą sytuację, a w tej chwili nie była do tego zdolna.

Impreza na auli zdążyła się na dobre rozkręcić. Ruda z bólem serca zauważyła, że nie zostało zbyt wiele przekąsek. Ci ludzie, którzy godzinę temu stali przy ścianie, teraz bawili się na parkiecie, tańcząc czy rozmawiając. Jej serce podskoczyło radośnie, gdy zauważyła Grace w stroi księżniczki Lei, bardzo niepewnie tańczącą z Haiderem. Wiedziała, że jej przyjaciółka denerwowała się, czy blondyn przypadkiem nie poprosi jej do tańca, a wszyscy wiedzieli, że szkolny podrywacz to zawodowy tancerz. Wtedy Lara uspokajała ją, mówiąc, że najwyżej będzie jej pomagał, a to bardzo urocze. Tak to właśnie wyglądało – bardzo uroczo. Gracie z rumieńcami na twarzy niepewnie stawiała kolejne kroki, a Haider cierpliwie pokazywał jej, jak ma się ruszać, uśmiechając się lekko. Ruda nie wytrzymała – wyciągnęła telefon i pstryknęła im kilka stalk zdjęć.

- Lara, gdzie ty się podziewałaś?

Odwróciła się i ujrzała za plecami Gemmę, bardzo onieśmielającą w swoim świetnym stroju Maleficenty.

- Później ci opowiem – obiecała. – Miałaś jakieś wieści odnośnie operacji Psychoza?

- Jakiś trzeciak cię szukał – poinformowała ją przyjaciółka. - Nie, nie Cade – zaprzeczyła, odgadując jej myśli. – Jakiś jego Zorropodobny przyjaciel.

- Okej, to spróbuję się w tym zorientować – westchnęła Lara ciężko. Podeszły w stronę prowizorycznego obozowiska Gwardii. – Cóż, moje drogie, muszę was tutaj na chwilkę zostawić.

Gwizdnęła głośno, po czym zawołała głośno:

- Mortelly, Delia!

Jak na zawołanie z tłumu wyłonili się Pocahontas, Alicja i Kapelusznik. Elly zmarszczyła brwi na dźwięk nazwy shipu, ale Mortimerowi jak zwykle to nie przeszkadzało.

- Słuchajcie, mam dla was zadanie specjalnie – zaczęła Lara. – Stoją tutaj dwie absolutnie wyjątkowe dziewczyny, które uwielbiam całym serduszkiem, ale niestety muszę je chwilowo porzucić w celu zgłębiania operacji Psychoza. Zajmiecie się nimi?

- Co to za pytanie – obruszyła się Delia.

- Ja z Briel jesteśmy już starymi kumpelkami – zawtórowała jej Elly. Racja, przecież chodziły razem do klasy przez pierwsze trzy lata.

- Okej, to żegnajcie, moje drogie.

Lara pomachała reszcie triumwiratu, po czym wmieszała się w wielobarwny tłum. Właściwie nie wiedziała, czego szuka. Obserwowała uważnie mijanych ludzi – Lisbeth Salander, Legolas, Batman. Ani jednego Zorro. Była niemal pewna, że już dzisiaj jednego widziała...

Lonely Hearts ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz