51.

124 10 1
                                    


- Jak to "jeszcze nie"? - pytam zupełnie nie domyslajac się, o co może tej malpie chodzić. Kto wie co ten idiota wymyśli.

- No bo.. - zaczyna niepewny siebie. Coś grzebie butem w podłodze jak zupełnie nie on.

- No wydus to z siebie! - zachęcam kolegę, chociaż to kwestia sporna.

- Clarice jest w ciąży.. - mówi unosząc lekko głowę do góry, a na jego twarzy wita delikatny uśmiech.

- Stary! Gratulacje! - podbiegam do przyjaciela i mocno go ściskam. - Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?! Zabije cie za to! - Boże tak się cieszę! On jest wspaniałym ojcem, a im jego rodzina jest większa, tym on jest szczęśliwszy. Czasem nawet mu tego zazdroszczę. No może częściej niż czasem. Ale teraz nie pora na takie wywody! Muszę się cieszyć jego szczęściem.

- To nie było nic pewnego. Dopiero dzisiaj poszła do lekarza i się potwierdziło. Nie chciałem ,nikomu ani sobie, robić nadzieji. - kiedy wkoncu odczepilem się od swojego przyjaciela.. Boże nie wierzę że to powiedziałem nawet w myślach.. wszyscy po kolei zaczęli mu składać gratulacje.

- Dobra dobra..- zaczynam znowu dialog po chwili euforii.- Ale o co do cholery chodziło Ci z tą rodziną. Chyba nie myślisz że ja.. - mógłbym być ojcem dziecka. To już sobie odpowiadam w myślach. Przecież on powinienen wiedzieć, że czegoś takiego bym mu nie zrobił.. chociaż opinia że jestem typowym playboy'em nie znika. W każdym razie to moj kumpel! Nie, nie, nie.. to nie może być prawda!

- Cris.. słuchaj.. wiem, że to za wcześnie żeby to ustalać, ale ja już jestem tego pewny. Gorzej z Clarice. Chciałbym, żebyś został ojcem chrzestnym. - No zatkało mnie. - Dzieci cie uwielbiają, może to dlatego że sam zachowujesz się jak dziecko, ale wszyscy wiemy dlaczego.

- No fakt.. obce dzieci mnie lubią. - Muszę złagodzić sprawę z juniorem. To będzie trudne, bo odziedziczył po mnie upartosc. Nie w takim stopniu jak ja, ale zawsze.. .

- Oj już nie marudz. - dostaje kuksanca od Brazylijczyka. Widzę że staje się już mniej poważny, czyli w sumie jak zawsze. - To szybka decyzja. Za tobą ustawia się całkiem długa kolejka.

- Jak miałbym się nie zgodzić. Przynajmniej będę mieć więcej dzieci. - klepie kolegę po plecach, ale to ostatnie klepniecie było chyba ciut ciut za mocne, bo "afrykanczyk" się skrzywil.- A co z matką chrzestna?

- No i tu jest problem.. bo Clarice chce żeby to była jej przyjaciolka.. rozumiesz chyba o co chodzi. - Dobra. Chodzi mu o Rosyjska przyjaciółkę. - Mówiłem jej ze musi sobie ją odpuścić, ale jest uparta. Z resztą mamy jeszcze dużo czasu. Co będziemy się tym przejmować.

Nagle Marcelo rzuca we mnie czymś białym.

- Masz ubieraj się. Prawie wszyscy już wyszli. - powieka mu drgnela. Kłamie.

Rozwijam białe zawiniatko. To moje klubowe ubranie z numerem 7.

- Skąd..?!

- Eee..Masz tego pełno w szafce. - odpowiada po czym ile sił w nogach ucieka z pomieszczenia zatrzaskujac drzwi.

- Marcelo!!! - krzyczę za przyjacielem. Czy on mi właśnie zasugerował, że grzebal mi w rzeczach?!

- Ta... To my może wyjdziemy... No wiesz żebyś mógł się ubrać. - Chłopaki ewakułują się z szatni. Miło.. przed chwilą był tu wielki tłok, a teraz jestem tu zupełnie sam. "Jesteś Cristiano Ronaldo. Wszyscy chcą się z tobą przyjaźnic. Kochają cie!" Tak na pewno. Już to widzę.

Szybko ubieram bokserki i z ubraniem wchodzę do szatni. No tak. Czego innego mógłbym się spodziewać. Prawie wszyscy są w środku, wbrew temu co mówiła małpa, tylko jego nie ma.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt