43.

121 6 3
                                    


Wchodzimy po schodach na piętro wyżej i odbijamy w dość nie widoczny korytarz. Jest trochę wąski, ale to taka taktyka obronna. Przynajmniej kamerzysta się tam nie zmieści i mamy pewność, że jakieś zablakane dziecko nie wtargnie na siłkę, bo to przejście jednak nie wygląda zachęcająco dla takiego pięciolatka.
Gdy stoimy już pod tymi pancernymi drzwiami pukam dwa razy. Już z połowy korytarza dochodził do mnie dźwięk latynoskiej muzyki.
Nie musieliśmy długo czekać, bo po chwili otworzył nam zdyszany Marcelo.
- O.. goście! Jak miło. Nikt nas dawno nie odwiedzał od pamiętnej imprezy. Właście. - Brazylijczyk otwiera szerzej drzwi. On na serio musiał wspomnieć o tej sytuacji, kiedy pijana cześć drużyny wbila tu i zaprosiła dupy. Oczywiście większość wylali, ale 2-3 osoby zostały.. .
Naszym oczom ukazuje się przeogromna sala, podzielona na sekcje, gdzie ćwiczymy różne zdolności i partie ciała. Gdybym nie był piłkarzem i zobaczył bym to wszystko w jednym miejscu chyba bym dostał zaćmienia.
Większość sprzętów stoi pustych, bo jakby nie patrzeć w tej chwili trenuje nas dziwietnastka.
- Zaliczyles już rower? - pytam mojego afrykanczyka.
- Nie, bo ktoś w końcu oprócz ciebie musi zabrać się za sztangi. - odpowiada klepiąc się w niezbyt pokaźny biceps, chociaż to kwestia sporna. Moim zdaniem i tak nie ma tam mięśni.. no może tylko na nogach i żuchwie.
- Jak coś tam wychodujesz to daj znać. - w tym czasie kiwam palcem w stronę laski od zaopatrzenia na siłowni. - No to na co czekasz? Zasuwaj na ten rower, bo nie mam zamiaru biegać na bierzni w ciszy.
- Specjalnie zajmę ten najbliżej truchtaka. - śmieję się i po chwili odchodzi.
- Jest tu może Benzema? - wypalila Gem po odejściu Brazylijczyka. Po co jej ten frajer.
- Chodzi Ci o tego łysego francuskiego przydupasa? Pewnie ćwiczy z obciążeniem.. - rozglądam się po pomieszczeniu. Na szczęście ciężarki do podnoszenia są na widoku. - O, widzisz? Tam się poci. - wskazuje głową Karima.
- Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro! Ty tępa palo chodź no tutaj! - Słyszę krzyk Marcelo z oddali, a chłopaki zaczynają się śmiać.
- Idę już idę.. - odkrzykuje mu. - Idziecie ze mną czy wolicie sobie pooglądać i próbować? - pytam
- W sumie ja dawno nie byłem na siłowni, a odmówić treningu na siłowni Królewskich to grzech. - mówi Liam. Czy ja wiem czy taki grzech? Ale z drugiej strony jako dzieciak dałbym wszystko by znaleźć się w miejscu, w którym trenował Maradona czy Figo. Dosłownie wszystko. Ale jakby nie patrzeć za wiele nie miałem..
- W takim razie ja też idę. - rzuca Harry z zapałem.
- Ja też. - Widzę że jak wszyscy to wszyscy. Louis poszedł po prostu w ślady kolegów.
- Też się przyłącze. - Zayn.. dobry wybór.
- Niall? - pyta Liam. Nie wiem czy to ja jestem bardziej ciekawy jego odpowiedzi, czy jego kumple z bandu.
- Chyba was pogielo. Jak nie muszę to nie ćwiczę. - zupełne przeciwieństwo mnie. Ćwiczę przy każdej możliwej okazji, gdy sprzątam, gotuję, wchodzę po schodach.. tak, czasem sam gotuje i sprzątam w domu. - Ale chętnie popatrzę. - Wszyscy zaczynamy się śmiać już nie wiem który raz dzisiaj.
- Ali, Janusz? - pyta Oli
- Zawsze byłam słaba z w-f'u. Nie ma takiej opcji.
- Ja sobie poogladam. - kwituje Janusz. Nie wiem czy to dobry pomysł.. tyle facetów w krótkich spodenkach..
- Jakbym jeszcze kogoś obchodziła. - zaczyna Gemma. - To ja porobie trochę zdjęć i pójdę do Benzemy. - Ja na prawdę nie wiem co ona w nim widzi. Ani on przystojny, ani nie jakoś wybitnie skuteczny w tym sezonie, ani jakoś uhonorowany.. no dobra jest Francuzem i pupilkiem Pereza.. o i ma dużo kasy. - Może uda mi się z nim porozmawiać i wyjdzie z tego jakiś fajny wywiad. - Wywiad? Z nim? Na serio?
Idziemy w kierunku rowerów stacjonarnych, a po drodze oczywiście zaczepiaja mnie kumple z zespołu. Każdy musi mi zdać relacje z tego co zrobił. Oni na serio nie mogą przestać się ze mnie nabijac? To jest takie śmieszne że lubię się męczyć prawie aż do bólu?
- Cris! Czekaj! - w moją stronę podbiega Camilla. To ta babeczka od silki. - Nie zalozyles kamizelki. - Oh God..
- Nie mogę sobie jej dzisiaj darować? Ten jeden dzień. - Próbuje coś utargowac.
- Nie. - odpowiada stanowczo podnosząc w górę kamizelkę monitorujaca tętno i inne ceregiele.
Ściągam koszulkę klubową i czekam na reakcję Camilli. Kobieta nakłada na rękę odrobinę żelu, dzięki któremu kamizelka będzie mogła "przeprowadzić badanie". Coś jak w USG tylko bez wykorzystania fali radiowych i cząsteczek świetlnych.
Gdy zbliża rękę w kierunku mojego torsu coś, a bardziej ktoś, nam przerywa.
- Ronnie nie jest takim niewinatkiem i chyba potrafi sobie sam wetrzec ten żel. - protestuje Karolina. Skąd..?
- Daj już spokój. A tak w ogóle to nie powinnaś teraz szykować sprzętu na mecz? - pytam by jak najszybciej jej się stąd pozbyć.
- Powinnam, ale mam ważniejsze zajęcia. - pilnowanie mnie. No super. - Z resztą nie muszę Ci się tłumaczyć. - Już to zrobiłaś. Po tym Karolina odwraca się na pięcie i sobie idzie.
- Daj mi trochę tego.. czegoś. - wystawiam rękę po żel. Po chwili wmasowuje sobie tą substancje pod klatka piersiowa. Następnie zakładam przylegajaca czarna kamizelkę, a na to narzucam koszulkę.
- Sorry za ten cyrk. Żyć człowiekowi nie dają nawet w pracy.
Podchodzę do rzadku sztang. Sięgam po tą wiążąca 25 kilo.
- Stary! Miałeś biegać! - bulwersuje się pedalujacy Marcelo.
- Za chwileczkę. 17 aut samo się nie podniesie. - zaczynam się śmiać widząc minę lewego obrońcy.
Biorę sztangę w dwie ręce i wyprostowany idę z nią 3 ktoki, a następnie wykonuje przysiad z obciazeniem. Powtarzam to kilka razy.
Odstawiam sztangę na miejsce i idę w kierunku mierzni, obok której pedałuje już Marcelo zagapiony przed siebie. Ciekawe o czym tak rozmyśla?
- Cristiano.. pozwoliłam sobie wziąść twój telefon z szatni, bo chłopcy zgłaszali że ktoś nieustannie się do ciebie dobija. Może to coś ważnego.. rozumiesz chyba. - Młoda sprzątaczka podaje mi smartfona.
- Teraz jestem poniekąd w pracy, więc mogło to poczekać. Ale skoro to takie ważne dla kogoś.. w każdym razie dzięki.
Wchodzę na bieżnie i włączam telefon. Faktycznie trochę tego jest. Dwa połączenia od nieznanego numeru a reszta od Jorge. To było do przewidzenia. Ten gościu na serio nie ma innych klientów? Mendes wysłał mi jeszcze jedna wiadomość:

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Where stories live. Discover now