5." Płacz jest częścią życia.."

997 34 0
                                    

Po drodze do domu zatrzymałem się jeszcze przy kwiaciarni. Odebrałem wiązankę kwiatów, która wrecze mamie. Jestem jej dozgonnie wdzięczny za to, ze opiekuje się moim synkiem, kiedy ja i Irina nie możemy. Nie chcę by moje dziecko spedzalo dnie z niania. Nie powierzylbym opieki nad moim skarbem obcej kobiecie.

Odebrałem bukiecik lilii. Pasował do mojej mamy idealnie. Był jasny i subtelny. Sprzedawczyni, jako iż jestem stałym klientem, dodała mi wiązankę z siedmiu róż. Serdecznie jej podziekowalem.

Gdy wyszedłem z kwiaciarni od razu rzuciło się na mnie stado reporterów.
- Dla kogo to kwiaty?- wszyscy zadając te same pytanie.
- To moja mała tajemnica.- mówię spokojnie. Teraz pewnie zacznie się przescigiwanie w coraz to nowych teoriach na ten temat. I dobrze. Może w końcu dadzą spokój sprawie: kto jest matką syna Ronaldo?

Wsiadam do auta. Chcę już odjechać, ale widzę przez szybę małego chłopczyka z piłką w przetartych jeansach,odbijajacego footballowke o ścianę budynku. Zaszklily mi się oczy. Tak bardzo przypominał mnie z dzieciństwa...

Szybko wyszedłem ze sportowego pojazdu i podbieglem w jego stronę. Po drodze wyjaśniłem dziennikarzom, by nie podchodzili do nas, żeby nie stresować dziecka.

Przykucnąłem koło niego. Nie miał więcej niż 10 lat.
- Wiesz kim jestem? - zapytałem uśmiechając się przyjaźnie
- To ty...!- widzę łzy w jego oczach. Szybko przytulilem chłopca.
Nie puszczając uścisku pytam:
- A Ty jak się nazywasz?
- Nazywam się Bonito. Nie wierzę że Cię widzę! Miałem pojechać na twój ostatni mecz, ale mama powiedziała ze nie mamy pieniążków na bilet..
- Naprawdę chciałeś przyjść na stadion?? Wiesz co? Ja mam lepszy pomysł. Zamiast siedzieć na trybunach wprowadzisz mnie na mówrawe podczas następnego spotkania. Co Ty na to?
- Tak! Tak! Proszę!
- Tylko będę musiał porozmawiać z twoimi rodzicami.
- Mieszkamy za rogiem. Jak Pan chce, może Pan przyjść! Mama jest w domu!

Spojrzałem szybko na zegarek. Mam chwilkę czasu.

-  No to prowadź! -mówię, śmiejąc.  się.
- Taaak.
- Ale pod jednym warunkiem: nie mów do mnie Pan. Po prostu Ronaldo, chyba ze wolisz Cristiano?
- Na prawdę mogę?
- Inaczej bym Ci tego nie proponował głuptasie.

Chłopiec wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego domu. Przed bramą w kamienicy stanąłem jak wryty. Dzieci w tych czasach jeszcze tak mieszkają? W Madrycie? Nie wiedziałem że istnieją tak obskurne dzielnice. Tynk odpadał z dziurawych ścian. Po raz drugi w ciągu jednej godziny miałem łzy w oczach.

 Po raz drugi w ciągu jednej godziny miałem łzy w oczach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Weszliśmy na samą górę budynku. Gdybym nie zajmował się sportem, na pewno dostałbym zadyszki. W drzwiach powitała mnie młoda kobieta. Widziałem po jej twarzy, ze jest bardzo zmęczona.

- P..P..Pan Ronaldo? - zapytała
- Mamo! Mamo! To nie jest Pan. To po prostu Cris!
- Synku nie mów tak. Okaż trochę szacunku.
- Spokojnie. Sam mu zaproponowałem przejście na Ty.
- Nie wiem co powiedzieć. Zaprosilabym Pana do srodka..
- Jestem Cristiano.
- Dobrze. Ja jestem Sofia. Więc.. zaprosilabym Cię do środka, ale po prostu mi nie wypada. Sam widzisz jak wygląda kamienica...
- Spokojnie. Sam wychowywalem się w gorszych warunkach.
- Zapraszam.- kobieta otworzyła szerzej drzwi.

Byłem w szoku. Tej rodzinie na prawdę źle się powodzi.
- Może od razu przejdę do rzeczy. Wiesz ze przed każdym meczem zawodników wprowadzaja dzieci. Młody powiedział mi o swoim marzeniu i wszystkich przeciwnosciach. Zaproponowalem mu, ze to mnie wprowadzi na stadion przy okazji meczu ze Sportingiem Lizbona. Oczywiście bilety dla Ciebie i wszystkich ważnych osób dla Bonita beda prezentem ode mnie i klubu.- gdy to mówiłem, czochralem włosy chłopca.
- Nie wiem co powiedzieć.. dziękuję.- powiedziała kobieta roniąc łzę. Otarlem ją reką.- przepraszam.., to ze wzruszenia- gdy to powiedziała wybuchła płaczem. Podałem jej paczkę husteczek.
- Proszę zostawić sobie zły na później. -mówię z czerwonymi oczami.- postanowilem sfinansować odbudowę kamienicy i naukę Bonita.
- Nie wierzę!!!- kobieta rzuciła mi się w ramiona.
- To proszę uwierzyć! - mówię cały we łzach- moich jaki i Sofii.
- Ale nie rozumiem tylko dlaczego? Wytlumaczysz mi to?!
- Bonito przypomina mi siebie z dzieciństwa... Moim jedynym przyjacielem była piłka... Moich rodziców nie było stać prawie na nic... Z rodzeństwem spaliśmy w jednym pokoju na podłodze, a za poduszki służyły nam złożone ubrania...
- Słyszałam że miał Pan.. znaczy miałeś ciężkie dzieciństwo, ale ze aż tak?

Pokiwalem glowa. Przez te wspomnienia nie mogłem wydobyć ani jednego słowa z gardła. To mnie przerosło. Wszystkie złe rzeczy które spotkały mnie w życiu stanęły mi przed oczami. Od   wyzwisk i wysmiewanie się z mojego akcentu, po śmierć ojca.

-  Nadal nie może do mnie to dojść. Nikt nigdy nie interesowal sie losem mojego dziecka. Czy bedzie miało co jeść, czy dostanie lekarstwa... Przepraszam za te łzy, ale to ze szczęścia..- oznajmiła kobieta nie przestajac okazywać mi wdzięczności.

- Dobrze jest płakać. Płacz jest częścią życia.- odpowiedziałem

Pisząc ten rozdział uronilam tyle łez, jak jeszcze nigdy w życiu. Czułam się, jakbym sama była Cristiano i stała obok tego biednego chłopca na ulicy. Czułam silną więź z nimi... nie do opisania...

Chciałabym zadedykować ten odcinek mojej przyjaciółce: Bogusi. Bardzo mi pomogła przy tym rozdziale. Zawsze mogę na nia liczyć. W każdej sytuacji.. . I pomyśleć ze poznalysmy się przez Internet.. . To właśnie Cris nas "poznał" . Dzięki niemu się znamy. Więc ten odcinek dedykuję również jemu.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Where stories live. Discover now