31.

182 5 0
                                    

- Ludzie, odwalilismy dzisiaj kupę dobrej roboty, ale wiecie, że to nie był trening generalny? Jutro widzimy się o 10. - trener informuje nasza drużynę.
- Okej. - mówimy
- Cris, z tobą będę musiał sobie jeszcze pogadać. Poczekaj tu na boisku jeszcze chwilę.
- Spoko. Nigdzie nie uciekam. - odpowiadam. Gdy Zinedine odchodzi pytam się chłopaków:
- Nie obrazicie się, jeśli porobie teraz trochę brzuszków? Nie lubię marnować czasu.
- Jasne. Ile zazwyczaj robisz? - pyta się mnie piosenkarz.
- Zależy od intensywności treningu. Staram się nie robić mniej niż 2000. - mówię siadając na murawie.
- Tygodniowo? Szacun. - mówi z szeroko otwartymi oczami.
- Dziennie. - mówiąc to kładę się na trawie, zginam nogi w kolanach pod kątem 90 stopni i zakładam ręce za głowę. Uno, dos, tres.. liczę w myślach. Gdy dochodzę do 20 robię sobie przerwę i siadam po turecku. Dobra koniec przerwy. Nie chce mi się siedzieć bezczynnie. Ćwicząc mięśnie brzucha widzę, jak Janusz uważnie mi się przygląda. Trochę to straszne, ale co tam. Przyzwyczaiłem się do tego. Po paru powtórzeniach słyszę jakieś kroki. Są w miarę ciche, więc musi być to lekka osoba.
- Cześć! Jestem Karolina. Pracuje jako asystentka medyczna. - No nie! Zabiezcie ją ode mnie. Proszę! Po głębszym zastanowieniu to jednak nawet dobrze ze tu przyszła. Chcę mi się pić.
- Hej. Jestem Zayn.
- A ja Janusz.
- No tak tak. Nie ważne. - mówi beznamietnym tonem. - Cris, widziałam dzisiejszy trening. Jak zwykle wypadles najlepiej. - mówi zmieniając ton swojego głosu o 180 stopni. WOW! To ona potrafi tak zmysłowo mówić?! Czemu nikt mnie nie poinformował?! - Mogę.. dotknąć? - pyta się mnie. Po tych słowach siadam w siadzie prostym.
- To jak chcesz to zrobić to może tak kleknij przy mnie? - mówię z lobuzerskim usmieszkiem. Dziewczyna od razu z zapałem i miną pełna satysfakcji wykonuję moja sugestię. Ja kładę się spowrotem i wykonuję brzuszek, zastygajac w pozycji pół leżącej tak, by mięśnie mojego brzucha się napięly. - Na co czekasz? Nie będę w tej pozycji przez cały dzień. - podciągam bluzę tak, by odsłaniala dolne mięśnie brzucha. Karolina powoli wyciąga rękę i kładzie ją na moim czteropaku.
- Jesteś pewien że to mięśnie, a nie kamienie? - mowi smiejac sie.- Boże.. jak?? - Czuję, jak jej ręką powoli zsuwa się po moim brzuchu coraz niżej. Gdy orientuję się w jej zamiarach szybko siadam.
- Uff.. trochę się zmeczylem. - mówię drapiac się za uchem.
- Przynieść Ci coś do picia? Może chcesz okład z lodu?
- Butelka wody okazała by się zbawieniem. - kiedy to mówię dziewczyna jak torpeda od razu wystrzeliła w kierunku składziku po napój.
- Mhm... Cris mam do ciebie pytanie. Miałbyś co przeciwko temu żebym też mógł dotknąć twojego kaloryfera? Tylko przez chwilę. - odezwał się Janusz. Kurcze, stawił mnie w dość niezręcznej sytuacji. Wszystko było by okej, gdyby nie to, że Oli powiedziała że MU SIĘ PODOBAM.
- Jasne że nie. - mówię śmiejąc się. Kurcze, Karolina będzie zazdrosna.
Ponownie napinam mięśnie i odslaniam brzuch. Chłopak kładzie na nim rękę.
- Wow. Robi wrażenie. - mówi z szeroko otwartymi oczami. - Tak w ogole to wydałem połowę swojej pensji na jeden z modeli z twojej kolekcji bielizny. Jest obledny. - ciągle nie zabiera ze mnie ręki. Nie wiem, czy robi to nie świadomie, czy po prostu celowo. - Miałem kupić jeszcze tą błękitną koszulę, ale doszedłem do wniosku, że nie będę marnowal swoich pieniędzy. Poczekam na święta, to pewnie babcia mi kupi. - Chyba wydzierga myślę.
- Nie wykorzystuj biednej staruszki. Zgłoś się chłopie do mojej siostry. Ona zajmuje się sklepem. Powołaj się na mnie. Wcześniej wszystko jej wyjaśnię, więc powinna załatwić Ci jakiś model. To będzie taki mały prezent ode mnie. - po tych słowach prostuje się, na co Janusz zabiera ze mnie swoją dłoń.
- Macie wodę. Klucz do zdrowia to prawidłowe nawadnianie. - Karolina podchodzi do nas i rzuca chlopakom po butelce. Gdzieś to już słyszałem.. może to dlatego że to mój tekst?! - Cris. Wysoko zmineralizowana, lekko schlodzona. Tak jak lubisz. - podaje mi do ręki napój. Widzę, ze pali Janusza wzrokiem. Oj, chyba komuś się nie spodobało to, że mam innych adoratorow. - Widziałam tego siniaka na twoim udzie. Lód nie pomoże za wiele. Zalecalabym masarz, ale niestety masażysta wyszedl jakieś 10 minut temu. Wiesz co? Ja mam papiery i przeszłam odpowiednie szkolenie!
- Ja chętnie, ale.. - dziewczyna nie daje mi dojść do słowa.
- Okej, to jesteśmy umówieni. Będę czekać w moim gabinecie. - mówiąc to przygryza lekko dolna wargę i odchodzi dumnie wyprostowana. Ciekawe czy robi to dlatego, żeby pokazać że nie jest gorsza od Iriny.
- Jest ładna, mądra, ale trochę dziwna. - mówię do chłopaków na co zaczynają się śmiać.
- I nachalna... Irinie nie przeszkadza, że ona cię podrywa? Bo wiesz, to widać i czuć na kilometr. - mówi Zayn.
- Na pewno na swój sposób jakoś to przeżywa, mniej lub bardziej. Ale też wie, że na jedno skiniecie jej palca trener i prezes wywala Karoline. W pewnym sensie Irina ma władzę, taki przywilej pupilki zarządu. - Widzę w oddali zbliżającego się Zinedine'a. Od razu wstaję i otrzepuje się z kurzu. Gdy trener do nas podchodzi mówi:
- Cris, musimy porozmawiać. - po jego minie wnioskuję, że to nic dobrego. - W cztery oczy. - dodaje.
- To my może potrenujemy jeszcze trochę strzały na bramkę. - Zayn ciągnie Janusza na odpowiednią cześć boiska. Gdy odchodzą Zidane kontynuuje:
- Nie zostałeś powołany na mecz z Osasuną.
- Co??! Jak to? Nie nie nie.. to są jakieś żarty, prawda?
- Nie. Wiesz, ze to jedna z najsłabszych drużyn. Z tobą czy bez ciebie damy sobie radę. Jeśli zagrasz istnieje ryzyko, że zostaniesz kontuzjowany..
- Tak jak w każdym meczu. Zawsze to ja jestem graczem, którego fauluje się najczęściej. Jestem ich ofiarą.- mówię z wyrzutami.
- Cris. Musisz zaakceptować to, że nie jesteś maszyna. Wpój to sobie do tej swojej pięknej główki z nienagannie ułożona fryzura.
- A skąd to wiesz? Nie pamiętasz tej tureckiej reklamy?
- Ja nie mówię o telewizji, tylko o realnym świecie. Musisz zaakceptować to, że masz już swoje lata, a twój organizm regeneruje się wolniej..
- Przepraszam bardzo, ale mój proces lekonwalescencji jest znacznie krótszy od 25-latka. Czyli jestem w idealne formie, geny robią swoje.- energicznie gestykuluje.
- To, że masz afrykańskie korzenie, a twoje mięśnie dzięki temu regenerują się znacznie szybciej nie ma nic do rzeczy. Nie możesz grać w każdym spotkaniu, wykończysz się!
-... - mężczyzna nie daje mi dojść do słowa.
- Nie obchodzą mnie twoje chore ambicje. Nie musisz zdobywać zawsze największej ilości goli. Daj wykazać się innym.
- Mam wrażenie, że nie mogę wykazać się w tym klubie. Moje możliwości są tamowane! Ale spokojnie, nie długo to się zmieni. - mówię z ironicznym uśmiechem.
- Wiem, że jesteś uparty, ale żeby aż tak?! Dobra, mam propozycję. Weźmiesz udział w spotkaniu, ale gdy tylko coś strzelisz, od razu schodzisz z boiska. Jeśli to Ci się nie uda..
- W co oboje wątpimy. - dodaję.
- Schodzisz po 50 minutach. Nie dłużej. To moja ostateczna propozycja.
- A nie może być po 60?
- Czyli nie jesteś zainteresowany? Dobrze... nie ma sprawy.
- Nie. Nie! Może być 50. Dzięki. - mówię klepiac go w ramie.
- Tylko proszę Cię, dbaj o swój wizerunek. Wiem, że mówię, że sprawy prywatne nie mogą mieć upustu na boisku, ale pamiętaj.. twoja reputacja działa na reputację naszego zespołu.
- Takim głupkiem to już nie jestem, żeby tego nie wiedzieć. Dobra, to ja lecę się przebrać. - mówię pokazując w kierunku tunelu.
- Do zobaczenia. - mówi i odchodzi.
Podbiegam do wejścia, ale coś przykuwa moj wzrok. To piłka. Myślałem, że już wszystko posprzatali. Podbijam ją nogą a potem główką. Obracam się z nią w stronę bramki i podbijam ją tym razem o wiele wyżej. Gdy spada wykonuję tak zwane nożyce. Strzelam do bramki pięknego gola.
- Cholera!!! - krzyczę.
Aua! Moja kostka! Źle wyladowalem! Stopa musiała mi się wykręcić w jakąś stronę. Boże, nie wytrzymam tego bólu!!
Po chwili leżenia na murawie siadam w siadzie płaskim. Patrzę na bolące miejsce. Kostka cala spuchla. Rozglądam się dookoła. Kurde, nikogo nie ma!
Próbuje wstać na nogi. Najpierw stawiam zdrowa, a potem dokładam kontuzjowana. Od razu ją podnoszę do góry. Nie dam rady z nią iść. Czolgac się nie ma sensu. Dobra, pieprzyc ból. Im dojdę tam szybciej tym mniej poczuje. Podejmuje szybką decyzję: biegnę. Po paru susach leżę na ziemi. To dla mnie za dużo.
- Ludzie! Konajacy potrzebuje pomocy! - wołam na całe gardło. W oddali widzę zbliżającą się sylwetkę. Czy to.. Karolina?
- Jezu Cris! Co Ci jest? Dobra nie mów. Musimy jak najszybciej to opatrzyc i usztywnic. - mówi z przerażeniem w oczach. - Chodź, pomogę Ci wstać. - dziewczyna podaje mi rękę. Powoli wstaję i z pomocą Karoliny skacze na jednej nodze. Gdy dochodzimy do schodów w tunelu robimy sobie przerwę.
- Zrobiłem nożyce i źle wyladowalem.
- To było głupie i nieodpowiedzialne. Już jest dawno po treningu.
- Ja nigdy go nie kończę. - mówię z uśmiechem.
- Bądź chociaż ten jeden raz poważny, okej?
- Postaram się dla ciebie. - gdy to mówię oglądam bolące miejsce.
- Zostaw to mnie. To moja działka. Nie tracmy czasu, chodźmy do mojego gabinetu. Zajmę się tym jak najszybciej.
- Tak jest O Pani. - mówię. Karolina bierze mnie pod ramie i pomaga mi przeskoczyć przez stopnie schodów. Jakoś poszło. Idziemy przez korytarz i wchodzimy do jej gabinetu, który zamyka od środka na klucz.
- A to po co? - pytam z wyraźnym rozbawieniem na twarzy.
- Nie chce, żeby ktoś nam przeszkadzał. Teraz najważniejsza jest twoja noga. Dobra, pokaz mi to. - dziewczyna kuca przy mojej nodze i bada ją. - Za dużo teraz nie zdziałamy. Masz strasznie napięte mięśnie.
- To nie moja wina!
- Nie mówię że jest to twoja wina. Okej, rozbieraj się. - mówi patrząc mi w oczy.
- Sorry ale co??
- Do gaci. Jak inaczej mam cie rozmasowac?
- Tylko że ja jestem cały spocony i w ogóle smierdze.
- Twój pot nie śmierdzi. Za dobrze się odzywiasz.
- Ale źle się czuję cały mokry. Mogę wziąć prysznic?
- Widzisz te drzwi? Tak, mam w gabinecie łazienkę z wanną, prysznicem i wszystkim. - mówi z rozbawieniem.
- Ja mam tak tu.. ?
- Szoruj tam raz dwa. Masz 10 minut. Jak byś źle się poczuł czy coś to wolaj. Jesteś przez ten uraz trochę osłabiony. Lepiej na wszelki wypadek nie zamykaj drzwi na zamek.
- Acha.. . Ręcznik jest w środku?
- Jasne, że tak głuptasie.
Podchodzę do drzwi. Niepewnie wchodzę do przestronnej łazienki. Zamknąć się na ten zamek czy nie? A jak faktycznie coś mi się stanie? Nie no, nie popadajmy w paranoje. Albo może.. w sumie jutro gramy, muszę o siebie zadbać. Nie przekręcam zamka. Ściągam z siebie ubrania i wchodzę pod prysznic uważając na kostkę. Odkręcam wodę i reguluje jej temperaturę. Szyba cala zapanowała a ja mogę się zrelaksować. Nie ma to jak prysznic. Moje więzadła się rozluzniaja, a ja się odstresowuje. Tego było mi trzeba. Po chwili słyszę kroki i otwieranie się drzwi. Czyżby Karolina wychodziła z gabinetu? Nie, chwila.. ona wchodzi tutaj!
- Karolina! To ty?
- Nie krzycz. Tak, jestem w łazience. Spokojnie, nie podgladam. I tak szyba jest zaparowana. - czyli patrzyła się w tym kierunku. - Przyszłam po olejki zapachowe. Będzie przyjemniej. - Chyba dla niej.
Dobra olać ją. To tylko nie groźna kobieta. I tak widziała Cię już kiedyś nagiego.
- Już sobie idę. Możesz wychodzić. Nie będę czekać na ciebie cały dzień. - gdy faktycznie słyszę zamknięcie się drzwi wyłączam wodę. Szybko wychodzę z pod prysznica i owijam się ręcznikiem.
- Wchodzę! - mówi jednocześnie wparowujac do łazienki. To ostrzeżenie na prawdę dużo mi dało. Oczywiście pomyślałem to sarkastycznie. - O przepraszam, myślałam że już się ubrales. Zapomniałam wacikow. - bierze do ręki małe krążki z waty.
- Nic się nie stało. Na szczęście nie przyszlas parę sekund wcześniej. - Widzę na jej twarzy bardzo wyraźny rumieniec.
- No tak.. trochę tu gorąco.. dam Ci się przyszykowac. - mówiąc to wychodzi jak porazona prądem a ja od razu przekręcam zamek w drzwiach, tak, by nie było tego słychać. Teraz na spokojnie ubieram bokserki, zarzucam biały ręcznik przez szyję i wychodzę pół nagi z łazienki wprost w puszcze smoka - do jej gabinetu.
Siadam na fotelu. Karolina ogląda moją nogę jeszcze raz. Ale ona ma delikatne palce. Nigdy nie zwróciłem na to uwagi.
- Tatuś! - Junior wiesza mi się na szyi.
- Co tu robisz mój skarbulku? - pytam się go składając całusa na jego czole.
- Przechodzilem. Byłem w taolecie. Strasznie fajnie bawimy się z Oli, Ali i Zaynem! A tobie co jest?
- Upadlem i trochę boli mnie kostka. Ale spokojnie, ciocia to naprawi. - mówię z uśmiechem.
- Zmykaj smoku ratować świat. - Karolina gładzi go po pleckach. Ona na prawdę się z nim zzyla.
- Pa pa!! Zdrowiej szybko! - mały wychodzi i zamyka drzwi.
- Kładz się. - kobieta klepie ręką w łóżko do masażu. Jej gest przypomina mi trochę sytuację z przed 4 lat... nie ważne.
- Na plecach?
- Nie debilu. Na brzuchu. Nie będziesz pierwszy raz przeze mnie masowany.
- W takich okolicznościach to będzie pierwszy raz. - mówię z lekkim usmieszkiem.
Karolina zaczyna smarować moje łydki jakąś oliwą. Ble.. ale to tłuste. Ale za to ładnie pachnie, przypomina to mi mgiełke do włosów Iriny.
Dziewczyna wykonuję okrezne ruchy rękoma na moich nogach. O jak dobrze.. . Mogę zapomnieć o wszystkim i odpoczywać. Schodzi coraz to niżej zbliżając się do mojej kostki.
- Teraz może trochę.. - mówi przekręcajac moja stopę w jakiś dziwny sposób.
- Aua!! To bolało!
- ..Zabolec. - kończy
- Dzięki za ostrzeżenie. - mówię z sarkazmem.
- Przepraszam. Za to wymasuje Ci plecy. Dobrze Ci to zrobi. Cały czas tylko meczysz te mięśnie, daj im odsapnac.
- One odpoczywają podczas wysiłku. Ale jak proponujesz to czemu nie?
Karolina stoi po moim boku masując mi łopatki.
- Mmm. Muszę zrobić sobie przerwę. Od tego schylania strasznie boli mnie kręgosłup.
- Nie.. jest mi tak dobrze. Musisz nauczyć masować tak Irinę. - gdy to mówię czuję lekki ucisk na plecach. Chyba nie spodobała jej się moja propozycja.
- Wiesz.. mogę nie robić przerwy, bo lubię cię masować, masz takie umiesnione i jędrne ciało, ale może to być dla ciebie trochę krepujace.
- Daj spokój. Znamy się już tak długo. Jesteś dla mnie jak siostra.
- Tylko że ja nie udawałam twojej dziewczyny.
- Czepiasz się szczegółów. Rób co masz robić i koniec gadania.
Po tych słowach dziewczyna siada na mnie okrakiem. Oh God.. Co ja zrobiłem.
- Mówiłam że będzie niekomfortowo.
- Wszystko jest dobrze, działaj.
Karolina coraz śmielej masuje mi plecy. Rękami robi duży okręgi, co jakiś czas zmniejszając ich średnicę. Do tego ta muzyka pod postacią odgłosu wodospadu.. Jak ja dawno nie byłem na takim masażu. Rehabilitacja pomeczowa to nic w porównaniu z tym.
- Uff.. Jak tu duszno! - Słyszę odgłosy rozpinajacej koszuli. Mam nadzieję, za ma coś pod spodem, a nie sama bieliznę. - Pamiętasz jak się poznaliśmy? Junior był taki mały, a ty chodziłes z tą smieszna fryzura.
- No. A pamiętasz jak Perez wziął go na ręce gdy jadł, a Cristiano wtedy jadł..
- A mały na niego naplul!! - mówimy jednocześnie śmiejąc się z tego. Właśnie taką Karoline lubię. Taka beztroska i radosna.
- Możecie mi do cholery powiedzieć co wy robicie?! - krzyczy Oli. Nawet nie słyszałem jak weszła.
- Oli.. to nie jest to na co wygląda. Ja po prostu..
- Jak to nie jest to, na co wygląda Cris? - pyta się mnie Karolina. No super! Dla niej oczywiste jest to, że wygląda to na masaż, ale skorzystała z okazji, że Oliwia odbierze to jak większość osób. Prubuje zmusić Karoline do zejścia ze mnie ruchami ciała, ale ona nadal ze mnie nie schodzi.
- Możesz w koncu odpuścić?! Za wysokie progi na twoje nogi, zrozum to wrescie i zostaw go w spokuju. - Oli mówiąc to chwyta Karoline za rękę i zrzuca ją ze mnie.
- Ja mam go zostawić w spokoju? Wykonuję swoją pracę jakbyś chciała wiedzieć. Za to mi płacą! Dzięki mnie Cristiano będzie mógł zagrać w jutrzejszym spotkaniu!
- Uwierz mi, że jeżeli wykonywała byś tylko to, co do ciebie należy to nawet bym się słowem nie odezwała. Ale ty za wszelką cenę próbujesz poderwać Crisa. I uwierz mi, nie tylko ja to widzę.
- Ej dziewczyny spokojnie! Opanujcie się. - mówię wstając z łóżka. - Au.. - Ta noga jednak jeszcze mnie boli. Momentalnie na mojej twarzy pojawia się grymas bólu.
- Sorry ale ja po prostu nie mogę patrzeć jak ona cały czas się koło Ciebie kręci.
- Cris.. pamiętasz jak kiedyś nas coś łączyło? Jak było nam razem dobrze? Przy mnie byłeś zupełnie innym człowiekiem! - Karolina mówi to ze łzami w oczach patrząc się w moją twarz. Nie wiem czemu, ale teraz jest mi jakoś jej tak żal.
- Słuchaj.. to co było już nie wróci. Wreszcie ułożylem sobie życie z kobietą, wydoroslalem. Pamiętasz w jakim stanie psychicznym byłem na początku mojej kariery w Realu?
- No w nie za dobrym.. - mówi lekko się uśmiechając.
- Pamiętasz powód. Pamiętasz, jak Ci opowiadałem o moich stanach lekowych?
- Tak. - Karolina pociąga nosem.
- Jeśli na prawdę coś do mnie czujesz, jeśli w jakimś stopniu.. mnie kochasz, to nie doprowadzisz chyba do powrotu tego koszmaru. Wiesz, ze Irina jest dla mnie wszystkim, gdybym ją stracił.. wszystko by wróciło.
- Ja.. ja nie wiedziałam że tak to wszystko postrzegasz..
- To teraz już wiesz. Dobra, ja idę się przebrać, a jak wyjdę ma cie tu nie być. Idź do domu i przemysł sobie to wszystko. - mówię wchodząc do łazienki utykajac lekko na nogę.
Gdy wychodzę już przebrany Karoliny nie ma w gabinecie, a Oli czeka przed nim.
- Rozumiem, że to nie jest najlepszy czas na pytanie o twoje stany lękowe?
- Jako studentka psychologii na pewno cie to ciekawi.
- Może troszeczkę jak nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać teraz. Nie ukrywam, że chciała bym się dowiedzieć o co chdzi. - mówi
- To dość długa historia, ale co mi tam. Więc cały ten cyrk zaczął się jak miałem około 18 lat. Zakochałem się tak na serio. Ta dziewczyna jednak nie chciała niczego więcej. Gdy spotykałem się z innymi odnosilem wrażenie, że to za sprawą moich pieniędzy i sławy. Miewalem koszmary, śniły mi się dziewczyny, które kochałem, a potem dochodziły. Dostały to czego chciały: drogie prezenty i sławę, dlatego tak puf zniknęły. Bałem się dziewczyn, dlatego nie pakowalem się w nic poważnego. Ale jak każdy facet miałem swoje potrzeby. Mniej więcej wtedy przypieli mi łatkę podrywacza i kobieciarza. Zaczely sie oskarzenia o gwalt i inne historie. Wszystko powoli ustawalo po pewnym śnie. A mianowicie śnił mi się ślub. Pamiętam jedynie tyle, ze panna młoda była przepiękna. Przez to wszystko zacząłem obgryzac paznokcie, co niestety, zostało mi do dziś.

- Nie potrzebie zaczynałam temat. Obiecuję, że następnym razem postaram ugryźć się w język. Nie che wywoływać u ciebie samych złych wspomnień. A teraz chodzmy znaleźć Marcelo i resztę.

- To nie są złe wspomnienia. - mówię uśmiechając się. - To właśnie ten czas nauczył mnie życia. Dzięki tym wszystkim stytuacjom zyskalem niesamowita pewność siebie.. i poniekąd syna także. Dobra, chodźmy do nich. I tak muszę jeszcze zmienić ciuchy, bo przecież nie będę paradowac po mieście w klubowym stroju. - śmieję się. Zawszę moja mocna strona bylo znajdowania plusów w każdej sytuacji, co nie zmienia faktu, że jestem realistą.
nie musieliśmy wcale ich długo szukać. Sterczeli jak te kołki pod gabinetem sekretarki.
- Już po wojnie? - śmieje się Marcelo
- Nawet po dwóch. Z tego jedna była światowa. - odpowiadam mu.
- No nie źle stary, ty to masz atrakcje w życiu.. twoja kostka.. Co Ci jest?!
- Nie panikoj już. Pamiętasz słowa " Ten Cristiano to nie jest już ten sam Ronaldo"? " Brakuje mu tej finezji z której nauczył się w Anglii"? Chciałem pokazać tą "finezje" i trochę pokopac w powietrzu..
- Niech zgodne, nożyce? Ale grasz jutro? Bo jeśli nie to własnoręcznie cie udusze! - Go znowu poniosło.
- Ja bym nie grał? No proszę Cię. Jest okazja do strzelania paru bramek, podciagne się w rankingu króla strzelca.
- A jest gdzie się podciagac? - pyta z rozbawieniem
- Zawsze jest. Messi i Suarez mnie doganiaja. Trzeba powiększyć przewagę. - mówię puszczając to nieszczęsne oczko, które parę lat temu o mało co nie zrujnowalo mi kariery. - Dobra, to ja lecę się przebrać. Nie będę po mieście paradowac w spoconych dresach.
- Uwierz mi, wielu panią by się to spodobało. - Dodaje Brazylijczyk.
- Spierdalaj. - mówię do niego po portugalsku. Na szczęście w Brazylii również mówią po moim ojczystym języku. Po tych słowach udaje się w kierunku szatni.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Where stories live. Discover now