23. "Ten stadion to serce Madrytu, a ja siedzę w jego centrum."

277 15 0
                                    

Dzisiaj mecz o awans do ćwierć finału, a jednocześnie są to derby Madryt - najważniejsze wydarzenie dla mieszkańców stolicy Hiszpanii. Na naszej drużynie ciąży wielka presja, musimy to wygrać. Po prostu musimy.

Wychodzę z rezydencji. Jest godzina 7.28, czyli dziennikarze wychodzą z redakcji za dokładnie siedem minut. Ma się te znajomości i informacje. Pod bramą wjazdową stoi szare Audi R8. Marcelo chyba pierwszy raz jest na czas. Wchodzę do pojazdu i zapinam pas.

- Hej stary. Gotowy na dzisiejszą wojnę? Jak myślisz, Greizman znowu się wkurzy o przegraną? - nawija bez końca brazylijczyk.

- Gotowy. - odpowiadam od niechcenia.

- Co ty dzisiaj jakiś taki markotny? Bo to że jesteś dziwny, to wiem nie od dzisiaj, ale teraz zachowujesz się wybitnie niecodziennie. - mówi odpalając silnik.

- Daj mi spokój. Normalnie się zachowuję. - odpowiadam trochę agresywnie. Gdy to mówię patrzę cały czas w ekran telefonu.

- Znowu jakaś kutnia z Iriną? Albo z matką? O jaką laskę znowu poszło? O tą.. jak jej tam.. Oli?

- Nie pokuciłem się ani z nią, ani z nią. Jedyne z kim mam na pieńku to z samym sobą.

- Nie filozofuj, nie lubię bawić się w zgadywanki. Co stało się tym razem? Walnąłeś kogoś i wytaczają Ci proces? Albo wiem! Wyzywałeś jakiegoś dziennikarza a on to zgłosił! - próbuje zgadnąć. Loguję się do swojej poczty internetowej i szykuję wiadomość.

- Zjedź na pobocze. Pokażę Ci coś. - mówię

- Tak jest kochana Krystynko. - śmieje się ze mnie, a mi wcale nie jest do żartów. Podaję przyjacielowi telefon, a on czyta maila coraz to szerzej otwierając oczy i usta ze zdumienia.

- Zamknij tą paszczę, bo jeszcze się opślinisz. - mówię, zamykając mu gębę ręką.

- Tego bym się nie spodziewał. WOW! Stary, nad czym się ty jeszcze zastanawiasz? To poszerza Ci perspektywy! Grzech zmarnować taką propozycję! - Widzę, że chętnie zamieniłby się ze mną miejscami.

- Tylko ani słowa o tym, rozumiesz? Morda w kubeł. - mówię. - jak dotrze to do kogokolwiek, a tym bardziej do medii, będziesz miał doczynienia z zawodowym pięściarzem.

- Kto o tym wie? - ciekawość zżera go od środka

- Ja, ty.. to wszyscy. - wyliczam na palcach. - Nawet Mendes o tym nie wie. Poinformują go za parę dni, a ja w tym czasie mam przemyśleć wszystkie za i przeciw. Wiem, że jesteś ogromną paplą i plotkujesz więcej od niejednej baby, ale proszę Cię, nikomu nie mów. Wiesz co, nawet o tym nie myśl. Okej? Nie było tematu. Dobra ruszaj, bo się spóźnimy. Chcę jeszcze trochę potrenować z Navasem jedenastki. Przecież gramy przeciwko Antoniemu! Kto jak kto, ale on nie pozwoli mi strzelić! - śmieję się. Chcę, by Marcelo myślał, że nie przejmuję się całą tą sytuacją.

- Kierunek: Estadio Santiago Bernabeu! - krzyczy i wciska gaz do dechy. Za to go kocham. Gdy nie mam ochoty o czymś gadać, on to wyczuwa i zmienia temat. Wie, że jak będę miał ochotę się zwierzyć, zrobię to.

Odblokowuje telefon. Napiszę SMS'a do Oli. Może będą chciały przyjść na mecz? W końcu chciały zwiedzać, a co to za pobyt w Hiszpani, gdy nie korzysta się z jej wizytówki? Każdy wie, ze la liga jest jedną z najchętniej oglądanych lig w Europie i budzi ogromne emocje.

Do: Oli

"Hej mała, dzisiaj gramy mecz. Jak chcesz to możesz wpaść razem z Alice. Będzie mi miło. No i przy okazji zobaczycie, jak znowu wygrywamy."

Po chwili otrzymuje odpowiedź od brunetki:

" Pewnie, ze wpadniemy. Dzięki za zaproszenie".

Po tej wiadomości mimowolnie uśmiecham się sam do siebie. Przynajmniej dwie osoby będą mnie wspierać. Irina na sesji w Dubaju, moja matka z przyjaciółkami w Portugalii, a siostra "porwała" mi syna na Karaiby. Cris.. puknij się w ten pusty leb! Jak dwie osoby będą Cię wspierać?! Ponad połowa stadionu będzie za tobą, a do tego cała armia fanów przed telewizorami! Ale i tak miło mieć świadomość, ze ktoś mi choć trochę znany siedzi gdzieś na trybunach i trzyma za mnie kciuki.

Jedziemy pod stadion od tyłu. Przy szlabanie wjazdowym czeka multum kibiców, by powitać przyjeżdżających piłkarzy Realu na trening. Zatrzymuję kolegę 100 metrów od budki z ochroną. Wysiadam, a on jedzie dalej, by zaparkować samochód. Pierwszy raz od dawna chodzę wśród fanów bez najmniejszej ochrony. To daje mi dużego kopa do działania. Ich dotyk, krzyki.. to wszystko mnie ładuje. Podpisuję pare bluzek i plakatów. A co mi tam, jak szaleć to szaleć. Wyciągam z torby swoje korki i je podpisuję. Słyszę nasilające się piski i płacze. Komu by przekazać buty. Rozglądam się. W oddali widzę wysoką blondynkę, która próbuje przepchać się przez tłum. Przeciskam się wśród ludzi, by do niej dojść.

- Będziesz dzisiaj na meczu? - pytam z uśmiechem

- Boziu.. boziu.. Boże! To na prawdę ty! Tak będę! - mówi i zarzuca mi się na szyję. Czuję, jak się trzęsie. Pewnie płacze. Cieszę się, że sama moja obecność jest spełnieniem marzeń tylu młodych osób.

- Masz szerokie barki, trenujesz jakiś sport? - pytam z ciekawości

- Tak! Piłkę nożną! To dzięki tobie pokochałam ten sport! - mówi płacząc coraz mocniej.

- Już spokojnie. Nic się nie dzieje, nie płacz. - uspokajam ją swoim aksamitnym głosem. To zawsze działa.

- Podpisałbyś się mi na koszulce? - pyta podając mi do ręki małe zawiniątko.

- Jak się nazywasz?

- Lolita! - Krzyczy. Dookoła jest coraz głośniej. Podpisuję koszulkę z numerem 7 i wyjęte wcześniej buty.

- Masz, tobie bardziej się przydadzą! - przekrzykuję tłum. - Rozmiar 41, możesz zachować na pamiątkę, albo w nich grać, jeśli masz podobny rozmiar.

- Mam 40! Będą dobre! - mówi podbiegając do koleżanki. Mam mokrą koszulę, czemu zawsze na mnie muszą się wszyscy wypłakiwać? Z drugiej jednak strony lubię to, czuję się potrzebny.

Gdy jestem w połowie drogi ogłaszam wyścig. Wszyscy ścigamy się pod bramę. Gdy tak biegnę z kibicami, czuję z nimi tak silną więź, jak chyba nigdy dotąd. To właśnie lubię w byciu sławnym: jednoczę ludzi.

Wchodzę do budynku treningowego. Od razu udaję się do szatni. Gdy przebrałem się w strój treningowy popędziłem na boisko. Na murawie stałem całkiem sam. Usiadłem dokładnie po środku boiska. Tu najlepiej mi się myśli. Czuję się jak w raju. Ten stadion to serce Madrytu, a ja siedzę w jego centrum.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Where stories live. Discover now