47.

113 7 6
                                    

Rozbawiony poprzednia sytuacja wbiegam na murawę sprintem. Razem z drużyną i dziecmi ustawiamy się do odświeżania hymnu.

- Wygrajcie dzisiaj.. proszę. - dziewczynka w kitce, która mnie wprowadzala, zaczyna niewinnie.

- Zrobimy to, nie martw się. - odpowiadam pogodnie. Schylam się do jej poziomu i całuję ją delikatnie w policzek.

Po odśpiewaniu " Y nada mas" ustawilismy się do pamiątkowego zdjęcia.. Jak z resztą zawsze. Pousmiechalismy się trochę i zmieniliśmy ostatnie słowa. Bitwę o punkty czas zacząć.

Ustawiam się na swojej pozycji i podskakujac w miejscu czekam na gwizdek. Po sygnale dźwiękowym arbitra publiczność daje o sobie znać glosnymi owacjami. Jak ja kocham to uczucie.. gdy w jednej chwili słyszysz ten hałas, a zaraz potem pustka, nic dookoła nie jest w stanie Ci przeszkodzić. Dla ciebie nie istnieje żaden dźwięk, oprócz nawolywania kolegów, żaden obraz z kamer i żadna osoba na trybunach. Jesteś tylko ty, piłka i przeciwnik.

Truchtem zbliżam się do połowy przeciwnika. Jak na razie nic ciekawego się nie dzieje. Osasuna szybko, przez co niedokładnie, konstruuje atak. Marcelo i spółka od razu biorą się za czyszczenie i długo rozgrywają piłkę na naszej połowie, by trochę zmeczyc przeciwników.

Tak sobie teraz myślę.. w sumie dzisiaj za dużo do roboty na tej murawie nie mam.. może by tak trochę pobawić się z tą piłka? Po przypominać sobie te stare czasy, drybling, ostry pressing..?

Schodze do połowy boiska. Uważnie zaczynam obserwować , co dzieje się z piłką. Osasuna przejęła footballowke i próbuje przedrzeć się przez obronę. Krokiem odstawno dostwawnym udaję się do skupiska graczy przeciwników. Wszyscy są dobrze kryci. Stoją na ugientych nogach, czyli próbują jakoś wydostać się z pułapki Los Blancos. Zastanawiają się, co zrobić.. a to dla nich źle. Dzięki temu ja mogę być o dwa ruchy przed nimi.

Jeden z przeciwników wewnętrzna krawędź prawej nogi na odchylona w dość dziwny sposób. Pod trochę mało wygodnym kątem, jakby chciał gdzieś pobiec, zmienić kierunek.. ale nie może bo jest blokowany. Szkoda dla niego, że pomógł mi.. i to bardzo. Wzrokiem rzucam w kierunku, który wskazuje mi tamta stopa. Tak jak myślałem. Stał tam nie kryty pomocnik Osasuny.

Podbiegam w jego stronę, pozostawiając jednak tą bezpieczna przestrzeń, by tak od razu nie zorientował się, że zaczynam go kryć. Cały czas nie odrywam wzroku od nogi posiadacza piłki. Odrywa ją od podłoża, a ja nawet nie czekam na to, by zobaczyć, co stanie się z piłką. Ja po prostu już to wiem. Wiem, gdzie wyląduje, jak szybko poleci i za jaki czas mam znaleźć się tam, gdzie ona. Może określenie że wiem tu nie pasuje. To wie mój układ nerwowy, mózg.. ja nawet tego nie jestem świadomy, to wszystko przychodzi tak naturalnie.. Jak gole.

W trakcie podania przeciwnika przechwytuje piłkę tak, że nawet adresat nie zdążył jej musnac. Biegnę z nią około 10 metrów, wykonując przy tym ze 2 zwody i odgrywam ją do Marcelo. Brazylijczyk wymija wszystkich jak sobie chce bez żadnych przeszkód, a ja w tym czasie sprintem biegnę pod bramkę Osasuny czekając na dośrodkowanie. Malpa musi się pospieszyc, bo lada chwila zbiegna się obrońcy. Vieira mocno wykopuje piłkę w moim kierunku. Nie mam czasu na przyjęcie. Decyduję się na strzał z pierwszej piłki. Leci ona mocno.. i nie celnie. Fuck! Aż 2 metry! 2 metry dzielily mnie od tej pieprzonej bramki!

Jak przystało na mnie łapię się za głowę z niedowierzenia. Jak mogłem?! Taka ładna akcja, która w dodatku zacząłem i miałem okazję skończyć!

Golkeeper wykopuje piłkę a Osasuna wychodzi z szybką centrą.. zupełnie jak my. Footballowka dochodzi do Sergio Leona. Obrona Realu trochę się chyba zapomniała i zaspala. Leon jest w sytuacji 2 na 2. Marcelo i Kroos prują ile sił w nogach za Hiszpanem. Co z tego, że go wyptzedzili, co z tego że Marcelo biegnie od niego szybciej jak Edward Cullen od Belli Swam (znowu ten Zmierzch-mowilem że on jest wampirem) skoro dał się złapać na zwod, którego nawet już nie używają czternastolatkowie! Siódemka przeciwników jest na 100. Tylko on i Navas. Nie mogę na to patrzeć. Odwracam głowę w przeciwną stronę i zamykam oczy. Po dosłownie 2 sekundach słyszę okropne gwizdy publiczności. Jakoś komentator nie raczył wspomnieć, że padła bramka, a to chyba nie możliwe, by nie trafił.. .

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz