- Co o tym sądzisz? - zapytała mnie przy kasie Ana. - Bierzemy to co nam los podrzucił?

- Nie ma innej opcji! Czwarta klasa, Ana! Czas na zmiany. - powiedziałam rozbawiona do przyjaciółki i zapłaciłam za produkt.

Już wieczorem tego samego dnia podziwiałyśmy nasze dzieła. Ja zdobyłam się na coś odważniejszego i pozwoliłam, aby Durst zrobiła mi coś w stylu naturalnego ombre, a ona sama zdecydowała się tylko na kila delikatnych pasemek. Jako, że obie miałyśmy ciemne włosy, efekt był widoczny. Cieszyłyśmy się jak głupie, ale w głębi duszy wiedziałyśmy też, że dostaniemy opieprz, jak tylko wrócimy do domów. Nawet nie chcę mówić, co by się zdarzyło gdyby odkryli nasz "mały" wypad do innego kraju.

- To co, za rok powtórka? - zapytałam, gdy już wracałyśmy do Anglii samolotem (całe szczęście, że Juck - chłopak Any jest mugolakiem, pomógł nam przygotować transport i pobyt, w sensie po mugolsku... Już nie mogę się doczekać aż sama będę mogła się aportować i deportować gdzie chcę...). Dziewczyna zamiast opowiedzieć, przytuliła mnie. Z nią już tak było, nie musiałyśmy używać słów, żeby wiedzieć, co drugiej chodzi po głowie.

***

Dwa tygodnie w Meksyku z rodziną i nic, znowu zero opalenizny. Nie wierzę, żeby to była zasługa sombrero, ale nie narzekałam na ten fakt. Cieszyło mnie, że najprawdopodobniej do końca życia będę blada jak ściana. Tworzyło to mój image, z którym się utożsamiałam, który pokazywał "całą mnie". W Meksyku było taaaakie pyszne jedzenie, olaboga! Jadłam jeszcze trzy razy więcej niż normalnie, jeśli to w ogóle możliwe. Na moje szczęście uwielbiam aktywność fizyczną, więc nie przybyło mi zbędnego tłuszczu, wręcz przeciwnie. Kobiece krągłości jeszcze bardziej się uwydatniły, a nawet pomimo tego, zarys nowych mięśni. Jak tu nie kochać takiego życia?

Szczególnie, że tydzień po powrocie z Meksyku czekała na mnie i na mojego brata kolejna niespodzianka - bilety na najbliższy finał Mistrzostw Świata w Quidditchu, który miał się odbyć już za parę dni. Wiktor Krum (tak, to jego sprawka) załatwił nam najlepsze miejsca! Nie wiem, czy uczeń z Durmstrangu się stęsknił, czy może chce się popisać, ale to nieważne, bo POJEDZIEMY NA MISTRZOSTWA!

***

- Super, Natalie, że mogłam Cię odwiedzić w Twoich rodzinnych stronach. W końcu mogłam dłużej pogadać z Twoim starszym bratem. Ale czułam się tak niezręcznie przy obiedzie. - Ślizgonka zaprosiła mnie do siebie, abym mogła lepiej poznać Szwecję. Ona zawsze spędza tam przynajmniej miesiąc wakacji, "wraca na stare śmieci".

- Czemu? - zapytała mnie z czystej ciekawości.

- Bałam się, że jakąś gafę zrobię... no wiesz, przyjmujecie mnie do siebie na dwa dni, to wypadałoby się jakoś zachowywać, co? Zawsze jak widziałam Twoich rodziców na peronie, kiedy Cię żegnali wydawali się być całkiem poważni.

- Cokolwiek byś zrobiła to i tak w ich oczach wypadniesz lepiej niż Eva. - Natalie zaśmiała się złowieszczo. Popatrzyłam na nią krzywo.

- Czy ja o czymś nie wiem? - spytałam. Przytyki są w jej stylu, ale połączone z "tym" śmiechem raczej wskazywały, że tematem rozmowy jest wróg dziewczyny.

- Taaa... Pokłóciłyśmy się. Nie wytrzymuję z tą blond szopą. - pokręciła głową z dezaprobatą.

- Nie będę wnikać jeśli pozwolisz - poklepałam przyjaciółkę po ramieniu. - Oprowadzisz mnie jeszcze gdzieś dzisiaj? Jutro dołącza do nas Bay, a ona już wcześniej tu była, więc wiem, że nie będziesz jej męczyć drugi raz. A ja chętnie posłucham tych Twoim dzikich wspomnień związanych z niektórymi miejscami. - uśmiechnęłam się lekko.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now