finał | mgła

9.3K 954 1.1K
                                    

- Valeria, na co czekasz?! - Nino, wciąż jeszcze w stanie z lekka krytycznym, ze zniecierpliwieniem zerka na Valerię. - Jest blisko, możesz mu przywalić! Zrób coś!

Jego słowa odchodzą wraz z delikatnym podmuchem wiatru.

Mimo, że zbliżało się lato, Valeria czuła wokół siebie jedynie zimę. Jak to jest, kiedy wszystko, w co wierzyłeś, staje się tylko jednym z wielu marnych błędów, których nie da się wyrzucić do kosza? W tym momencie, nie słyszała nikogo, prócz rozdzierającego krzyku rozrywającego duszę na strzępy. Gdyby mogła, wyrwałaby sobie serce z piersi i zdeptała, byleby pozbawić je ostatek jakiejkolwiek wiary.

- Dlaczego? - Choć słowa ledwo przechodziły jej przez gardło, odważyła się spojrzeć ojcu w oczy. Prawdopodobnie zadała najbardziej banalne pytanie na świecie, ale naprawdę chciała znać odpowiedź.

- Wszyscy myślą, że superbohaterowie są niezniszczalni. Że przeżyliby każdy huragan, zamieć, a nawet koniec świata. Gdyby tylko wiedzieli, że wcale tak nie jest. Superbohaterowie nie są z metalu. Kręcą się w tłumie, mają swoje problemy i nawet nie należą do żadnej elity - ot parę odważnych dusz, które prócz własnego życia, ma na głowie jeszcze tysiące innych. Oni też mogą przegrać. A porażka czasem kosztuje ich więcej niż parę zadrapań na skórze. - On również z trudem zbierał kolejne słowa, jakby każde następne parzyło go w wargi. - Wiesz, dlaczego twoja mama zginęła? Bo chciała uratować komuś życie. Rozumiesz już, czemu nie potrafię spojrzeć światu w oczy? Brzydzę się nim. Wyciągasz rękę do tonącego, po czym okazuje się, że to pułapka, a on ciągnie cię za sobą na dno. A my jesteśmy zbyt słabi, by urosły nam skrzydła.

Z wahaniem położył córce dłoń na ramieniu, jakby bał się, że za jednym dotykiem może całkiem się rozsypać. Przez chwilę bicie jego serca na chwilę przytłumiło trzepot skrzydeł Akumy. Po kilkunastu latach nieobecności znów mógł stanąć twarzą w twarz z własnym dzieckiem.

- VALERIA, CO TY ODPIERDALASZ?! ODSUŃ SIĘ! ALBO NIE, KOPNIJ GO W JAJA! - Jęczał poturbowany Nino, turlając się po ziemi. - TO NIE PORA NA ROZMOWY O ŻYCIU! MORTAL KOMBAT I DO PRZODU! JAK WSTANĘ, TO SKOPIĘ CI DUPĘ, GNOJU!

- Nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem jej uratować. Stałem i patrzyłem, jak wszystko płonie. A wiesz dlaczego? Bo jednym z naczelnych celów losu, jest zrobienie bagna z twojego życia. Dostaniesz od niego w twarz i nawet nie wiesz, jak mu oddać. Zmienię to wszystko. Widzisz tych ludzi? Robią to, czego w normalnych ciałach nie daliby rady dokonać. Ich ból stał się ich największą siłą.

Valeria uważniej przyjrzała się twarzy ojca, wciąż częściowo skrytą pod maską. Mężczyzna nie myślał racjonalnie i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mimo to, uważnie słuchała jego słów, uważając, żeby przy okazji się nie rozpaść. Może i oszalał, ale każde zdanie przepełnione było niekończącym się bólem i tęsknotą za jej mamą.

- Kiedyś Władca Ciem działał tylko dla własnych korzyści. Myślał wyłącznie o swoim lustrzanym odbiciu, a wszystko, co robił, wynikało jedynie z jego chorych przekonań. Dlatego tak łatwo przychodziło mu zdmuchiwanie płomienia czyjejś duszy.

- Robisz dokładnie to samo, co on. - Nino w końcu pozbierał się z ziemi i ponownie stanął na nogi. - Słuchaj, koleś, wiem, że twoje życie to długie pasmo bólu i niepowodzeń, ALE PRZESTAŃ FAJCZYĆ PARYŻ DO JASNEJ CHOLERY!

Valeria pacnęła przyjaciela w głowę, po czym ponownie przeniosła wzrok na tatę. Mimo, że jego słowa przesycone były rozpaczą i obłąkaniem, to coś w jego oczach mówiło "pomóż mi". On gdzieś tam jest. Pod tą maską, pod kilogramami bólu, pod ścianą zbudowaną z mrocznych wspomnień, tam wciąż był jej ojciec.

Zapamiętaj |Miraculous| ✔Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt