27 | bez ciebie

10.4K 1K 546
                                    

V.

- To naprawdę zajmie mi moment.

- Powiedziałam już, że nie zamierzam z tobą rozmawiać.

Nathanael łaził za mną od dobrej godziny, a ja nadal nie dopuściłam go do głosu. Wszystko jedno, co takiego chciał mi przekazać. Nie mogłam liczyć na pomoc Adriena, bo ulotnił się krótko po przyjściu Natha, a teraz prawdopodobnie siedział w domu Marinette. Nie podobała mi się ta znajomość. Mogła im solidnie zaszkodzić i jeszcze bardziej namieszać w ich relacjach. Mieli już wystarczająco duży zamęt w głowie. To jasne, że prędzej czy później Adrien zapała uczuciem do Marinette, a ona znowu powie coś nieodpowiedniego, po czym kolejny raz będę zmuszona wysłuchiwać jej szlochów przez telefon o trzeciej w nocy.

- Dlaczego jesteś zła?

Głupie pytanie. Nie wierzę, że to powiedział.

- Domyśl się.

- Zachowujesz się jak dziecko.

Parsknęłam, pakując do ust kolejny kawałek pizzy. Wzięłam pudełko ze sobą, żeby Alberta nie spałaszowała jej pod moją nieobecność. Miałam zamiar zjeść wszystko sama. Ludzie z depresją otrzymują specjalne prawa względem diety.

- Znajdź sobie innych przyjaciół.

- Valeria, proszę! - Złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie, a ja ledwo utrzymałam w dłoniach karton z pizzą.

W jego oczach było coś, czego nie potrafiłam zdefiniować. Poczułam dziwne ukłucie zazdrości, bo do kogoś innego trafią te spojrzenia pełne troski i zrozumienia, które niegdyś potrafiły poprawić mi humor w ciągu paru sekund. Kiedy myślałam, że wreszcie połączyło nas coś więcej, z dnia na dzień pojawiła się Ona i bez większego wysiłku odebrała mi coś, na co czekałam tyle czasu.

Jakaś część mnie chciała go wysłuchać, a jednocześnie nie zamierzałam poświęcać mu ani grama uwagi.

- Dlaczego tak się zachowujesz?

- Jesteś głupi czy głupi? - Wyrwałam się z jego objęć. - Zostaw mnie w spokoju.

- Mówiłem ci to samo, kiedy łaziłaś za mną do domu - prychnął z pogardą. - I co? Nie posłuchałaś. Ja też nie zamierzam. Nie rozumiem, czemu tak mnie traktujesz.

- Bo jesteś idiotą?

- Ja?

- Nie, ja.

- To by się zgadzało.

- To była ironia.

- Przecież wiem.

- Idiota.

- Idiotka.

- Ja przynajmniej nie jestem ruda.

Chciałam kazać mu spadać na drzewo, ale moją uwagę przykuł ruchomy punkt przemieszczający się po dachach - zaczynam myśleć, że większość herosów trzyma się hasła "chodnik jest dla słabych". Wytężyłam wzrok. Z gęstej błękitnej mgły wyłonił się kontur niskiej postaci o jasnych włosach splecionych w długi warkocz. W prawej dłoni trzymała srebrne berło, z którego rozchodziły się potężne fale o lazurowym odcieniu.

- O dżizas, co to?

Nathanael wzruszył ramionami, nie mogąc oderwać wzroku od tajemniczej postaci. Dziewczyna wskoczyła na wyższy budynek, a jej donośny głos rozniósł się po całym Paryżu.

- Jeśli w ciągu trzydziestu minut nie zobaczę Volpiny, Paryż już nigdy nie będzie taki sam. Pożegnajcie się ze swoimi drugimi połówkami. Bo od dzisiaj to już koniec.

Zapamiętaj |Miraculous| ✔On viuen les histories. Descobreix ara