38 | labirynt

13.3K 1.1K 1.9K
                                    

~polecam włączyć muzykę~

Valeria z uśmiechem przyglądała się Marinette i Adrienowi, którzy wirowali po parkiecie już od dobrej godziny i mimo, że kompletnie nie potrafili tańczyć, to wyglądali bajecznie. Wiedziała, do czego to wszystko zmierza, ale miłość jest procesem, którego nie da się zatrzymać. Obdarzając uczuciem Ladybug, Adrien zakochał się również w Marinette. Tylko nigdy nie zdawał sobie z tego sprawy. Teraz, gdy poznali się bliżej, coraz więcej elementów łączyło się w logiczną całość, a uczucia - chcąc nie chcąc - przybierały prawidłowy kształt. 

Jak można powstrzymać coś, co zaistniało już dawno temu? Wtedy, gdy deszcz wygrywał w tle cichą kołysankę, a oni patrzyli sobie w oczy tak intensywnie, jakby robili to ostatni raz w życiu. Miłość bezszelestnie wkradła się między połamane odłamki serca i tak sobie trwała, każdego dnia narastając w sile.

Dlaczego jej nie spotkało to samo? Powoli oswajała się z myślą, że nigdy nie pozna kogoś, kto spojrzy na nią tak, jakby właśnie to w jej oczach było jego miejsce. Nathanael może i mimo wszystko nie odwzajemniał maślanych spojrzeń Pearl, ale zakochał się w bohaterce, z którą nigdy nie rozmawiał. To w nią był wpatrzony. Imponowała mu swoją siłą, zaradnością, ale bez maski traktował ją równie obojętnie, jak przeciętnych przechodniów.

No, nic. Najwyżej kupi sobie kota. Albo dziesięć.

Taras wydawał się bezpieczniejszym miejscem, niż sala balowa, tu przynajmniej nie roiło się od zakochanych par, które świata poza sobą nie widziały i okazywały to na wszelkie możliwe sposoby. Valeria wolała być samotna gdzie indziej.

Gwiazdy nieśmiało majaczyły w oddali, czekając na nieszczęśników, którzy powierzą im swoje życzenia. Zastawiała się, czy to możliwe, żeby jedna z nich świeciła specjalnie dla niej, chcąc położyć kres wszelkim niepowodzeniom. Stanęła przy barierce, wpatrując się w niebo usłane milionami błyszczących punkcików. Dzisiejszy dzień był zdecydowanie zbyt spokojny.

- Też się tam dusisz?

Nie miała pojęcia, jak długo tam stał, ale jego widok wywołał uśmiech na jej twarzy. Nie widziała Ilustratora już ładny kawał czasu, ostatnio rzadko się na siebie wpadali. Poza tym liczba ofiar Akumy gwałtownie wzrastała, większość dnia spędzali na uwalnianiu ich spod panowania Władcy Ciem, a resztę na realizowaniu własnych obowiązków. Magia cienia spowiła serca ludzi i tylko dotarcie do źródła, mogło oczyścić ich dusze. Valeria wciąż miała podejrzenia co do Gabriela, ale owa wizja wywoływała spore wyrzuty sumienia i wydawała się równie absurdalna, co realna. Póki co nie natrafiła na istotne informacje w pamiętniku Lousie, jakby kobieta bardzo starała się omijać jakiś temat, nie chcąc powiedzieć o jedno słowo za dużo. Miała cichą nadzieję, że kolejne strony dadzą jej niezbędne odpowiedzi.

- Nie. Po prostu leci kiczowata piosenka, a ja nie mam się z kim całować. Zaraz tam wrócę, chciałam tylko się przewietrzyć. - Wzrusza ramionami. - A ty? Chodzisz do tej szkoły? Dawno nie rozmawialiśmy.

- To my w ogóle rozmawialiśmy? - jęknął chłopak, gorączkowo zastanawiając się, czy przypadkiem o czymś nie zapomniał. - Ja... Nie wiesz, kim jestem, prawda?

Gdyby grała w kreskówce, nad jej głową pojawiłaby się teraz mała żarówka. To Volpina rozmawiała z Ilustratorem, nie ona. Uświadomiła sobie, że z maską na oczach ma o wiele bujniejsze życie uczuciowe, niż w rzeczywistości. Chyba dokonała niemożliwego. Jak można być ucieleśnieniem sukcesu i porażki jednocześnie?

- Nie wiem. Ale spoko, nie zależy mi na tym. Grunt, że nie jesteś tą rudą świnią, która pożycza długopis niewłaściwym dziewczynom.

Nie wiedzieć czemu, chłopak gwałtownie zbladł. Valeria zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co tym razem powiedziała nie tak. Z dziwnych przyczyn, wszyscy oprócz niej, dostrzegali rażące błędy w jej wypowiedziach, po czym perfidnie oskarżali ją o brak kultury. Nikt już nie docenia szczerości w tych czasach, bezczelność.

Zapamiętaj |Miraculous| ✔Where stories live. Discover now