14 | zapomniane

13.6K 1.2K 589
                                    

Rezydencja Gabriela Agreste należała do miejsc wzniesionych na fundamentach melancholii i rozpaczy. Valeria miała wrażenie, że z każdym otworzeniem drzwi wyjątkowo dotkliwie uderzał w nią klimat tego miejsca, spowity dziwnym chłodem i pokładami żalu. Dom był izolacją od uczuć, skarbcem wygasłych emocji, niewypowiedzianych słów. Adrien musiał czuć się tu strasznie obco. A nie ma nic gorszego od dręczącego uczucia pustki we własnym mieszkaniu, wśród rodziny, która powinna być oparciem na dobre i na złe. Miejscem, do którego zawsze można wrócić, a nie snuć myśli o ucieczce.

- Rzadko kogoś przyprowadzam. Tata nie przepada za moimi znajomymi. Uważa, że - cytuję - sprowadzą mnie na złą drogę.

- Czemu mi to mówisz? Mam liczyć się z faktem, że już na wejściu dostanę kosą w żebra? To ja może jednak się wrócę.

- Spokojnie, nie zrobi tego. Nie dlatego, że nie wzbudzasz w nim instynktu mordercy, po prostu nie chce pobrudzić dywanu. Krew ciężko się zmywa.

Ojciec Adriena stał na szczycie schodów, jakby od dawna oczekiwał ich wizyty. Od razu zmierzył Valerię wzrokiem, krytycznie oceniając każdy drobiazg. Bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego. Adrien mówił, że on nigdy się nie cieszy. Przez większość swojego życia zabraniał synowi wszystkiego, co wpadło mu do głowy i krzyczał na wszystkich dookoła.

- Tato, to jest Valeria.

- Widzę - zmarszczył brwi, spoglądając na nią sceptycznie. Valeria zastanawiała się, czy nie rzucić czegoś w stylu "spadaj, dziadku", aczkolwiek wtedy wyleciałaby przez okno i urok by trochę prysł. Zamiast tego wysiliła się na uśmiech, co jeszcze bardziej go zirytowało. - Po co tu przyszła?

- No przecież go nie zgwałcę! - westchnęła zirytowana, odczuwając nagłą potrzebę wysadzenia tego człowieka w powietrze - Mamy do zrobienia projekt. Możemy pracować przy otwartych drzwiach, żeby w razie czego mógł pan wcześniej potraktować mnie paralizatorem. Będę siedzieć dwa metry dalej, przestrzeń osobista przede wszystkim.

- Adrienie, nie życzę sobie, żeby tu więcej przychodziła!

No tak. Powinna rozegrać to inaczej.

- Ona tylko żartuje. Musimy zrobić projekt. Poza tym... Czemu ja ci się tłumaczę? Przyjaciół też nie mogę mieć? Chcesz mnie odizolować od wszystkich i wszystkiego?

- Wiem, co jest dla ciebie odpowiednie. Możesz sam wybierać ludzi, z którymi chcesz się spotykać. Ale większość twoich decyzji jest błędna, Adrienie. Przyjdzie czas, kiedy się o tym przekonasz - rzucił na odchodne. - Na twoim miejscu wstrzymałbym się z szukaniem drugiej połówki. Może okazać się, że wszedłeś w ślepą uliczkę, synu.

Właśnie dlatego nigdy nikogo nie zapraszał. Z ostatnią wizytą Nino nie obyło się bez teatralnego wystąpienia, przez które w jego przyjaciela wstąpiła Akuma i jego urodziny w dużej mierze opierały się na naprawianiu błędów ojca. Od tego dnia niebawem mijał rok. Siedemnaste urodziny pewnie spędzi tak samo, jak wszystkie inne. Zamknięty w swoim pokoju, skazany na towarzystwo Plagga walącego camembertem. I z kolejnym długopisem (w ramach prezentu urodzinowego) do kolekcji - strasznie zdziwił się, kiedy ojciec podarował mu szal. Zazwyczaj się tak nie wysilał.

- Jestem pewna, że mnie pokochał.

- Na przyszłość: nie odzywaj się i potakuj. Zapamiętaj to, bo być może poskutkuje też w przypadku Nathanaela - parsknęła obrażona, demonstracyjnie zarzucając włosami w tył. - Czemu Marinette nie przyszła?

- Musiała jechać gdzieś z rodzicami. Może to i dobrze, bo twój tata dostałby zawału, gdyby zobaczył cię z dwoma dziewczynami.

Marinette poszła dzisiaj do jej dziadka. Ostatnio nie zdążyli porozmawiać, bo jej kwami wywróciło cały dom do góry nogami i trudno było dyskutować o losach Paryża w takich warunkach. Podejrzewała, że niebawem i Adrien zostanie wezwany na rozmowę. Jeśli znowu wejdzie w tym czasie do pokoju, dziadek z pewnością wyrzuci ją za drzwi.

Zapamiętaj |Miraculous| ✔Where stories live. Discover now