16 | błędy

13.7K 1.2K 784
                                    

Mistrz.

O ile mój syn umiał dochować tajemnicy i nie wtykał nosa w nieswoje sprawy, o tyle Valerii wszędzie było pełno i bałem się, że pewnego dnia ciekawość zaprowadzi ją o krok za daleko. Początkowo nie zamierzałem wracać nawet do tematu miraculum lisa, licząc, że sama nie będzie zadawać niepotrzebnych pytań, ale już pierwszego dnia po przeprowadzce przywróciła Volpinę do życia, nie bacząc na moje prośby i ostrzeżenia. Valeria rzadko słuchała innych. Miała wytyczoną własną ścieżkę, a ktokolwiek stanął jej na drodze, pozostawał przez nią niezauważony. Miało to swoje plusy i minusy - znacznie więcej było tych drugich.

- Martwisz się czymś, Mistrzu? - Weiji przysiadł na moim ramieniu, przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Nie wyglądasz najlepiej.

- I tak się czuję. Z miesiąca na miesiąca jest coraz gorzej. Czas płynie, nic nie poradzę.

Lata mijały, a ja wciąż nie mogłem wybaczyć sobie tamtego błędu.

Kiedy zostali wybrani, ich młode twarze tryskały energią, dziecięcym optymizmem, serca biły mocniej, a przeszkody zdawały się nie istnieć. Nastoletnie dusze pełne waleczności. Oczywiście nie można było powiedzieć tego o każdym z nich, bo Gabriel Agreste początkowo emocjonalnie przypominał pomnik, ale i on z czasem nauczył cieszyć się z otaczającego go świata. Byli wtedy tacy młodzi. Nie wiedzieli jeszcze, jak wielkie nieszczęście ich spotka.

Widzę ten dzień, kiedy otwieram rano oczy. Gdy zasypiam, wślizga się pod moje powieki. Krzyk urwany w połowie, kłęby czarnego dymu, śmierć przemierzająca korytarze. Spłonęły marzenia o dobrej passie, plany na przyszłość, wizje szczęśliwej rodziny. Zostawili po sobie jedynie wspomnienia i łzy na twarzach przerażonych dzieci. Człowiek przez lata układa sobie życie, powoli wspina się na szczyt, a kiedy myśli, że ma już wszystko, jeden dzień zrzuca go do przepaści bez dna.

- Myślisz o nich?

- Bez przerwy. Ta historia nie może się powtórzyć.

- Nie wiemy, co przyniesie nam kolejny dzień. Możemy tylko wierzyć, że tym razem będzie inaczej - rzekł cicho Weiji. - To nie była twoja wina, Mistrzu.

- Nic nie może im się stać, rozumiesz? Nie przeżyję tego drugi raz. Już straciłem syna. Valeria jest wszystkim, co mam. Jeśli coś jej się stanie, to... - zacisnąłem powieki, usiłując powstrzymać łzy. Tyle lat, a świat coraz bardziej mnie przeraża. - Chce wiedzieć zdecydowanie za dużo. Nie mogę zdradzić jej pewnych rzeczy, są wydarzenia, które na zawsze muszą pozostać tajemnicą. Ale wiem, że nie odpuści. Jest zbyt zawzięta. Za tak wielką odwagę ludzie płacą najwyższą cenę.

Są błędy, które da się naprawić. Można przeprosić, odpokutować, przysięgnąć sobie, że już więcej się ich nie popełni i starać się nie złamać tej obietnicy. Ale istnieją też takie nie do odpracowania - cokolwiek zrobisz, nic nie zmienisz. Nie ugasisz pożaru jedną kroplą wody.

I choćbym bardzo żałował, to zaprowadzi mnie to donikąd. Nie przywrócę im życia. Nie uratuję ich na czas.

Osunąłem się na ziemię, usiłując złapać oddech. Już zawsze tak będzie. Na wieczność pozostanę zakuty kajdanami wspomnień i winił się za dzień, który zostawił po sobie zbyt duży ból.

- Mistrzu, wszystko w porządku? Co się dzieje?

Wskazówki zegara leniwie włóczyły się po srebrzystej tarczy. Przez zasłony przebijały się mętne promienie światła. Tamten dzień też był słoneczny. Nic nie wskazywało na to, że to ostatnie godziny czyjegoś życia.

- Mistrzu...? - Weiji z przestrachem wpatrywał się w moją twarz. - Proszę, wstań...

- Nic mi nie jest, Weiji. Po prostu kończy mi się czas - odparłem, siląc się na swobodny ton. - Ten dzień wkrótce nadejdzie. Jeszcze nie teraz, ale zbliża się wielkimi krokami. Czuję to.

Zapamiętaj |Miraculous| ✔Where stories live. Discover now