7

5.5K 191 26
                                    

-więc matma- odparł, pokazując mi gestem ręki, abym siadała na drugie krzesło, co też zrobiłam. Chce mieć to jak najszybciej za sobą. -Nathan jest w domu?- zadał od niechcenia pytanie.

-po co ci to wiedzieć?- zapytałam. Nathan jest mu niepotrzebny do uczenia mnie.

-dziwi mnie, że jeszcze tu nie wparował. Znając go, wiem, że będzie cię sprawdzał- zaśmiał się i tu miał racje. Dlatego nigdy żadnych chłopaków nie zapraszam do domu. Bo to nie jest też tak, że w ogóle jakiegoś chłopaka miałam. Wszystko zasługa Nathan'a.

-mylisz się- stwierdziłam, chociaż wiedziałam, że ma racje. Akurat, kiedy wypowiedziałam te słowa, drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich nie stanął nikt inny, jak mój kochany braciszek. -wynoś się stąd- warknęłam na niego.

-zostaw może drzwi otworzone- odparł zabijając Hemmings'a wzrokiem -jak tylko spróbujesz ją dotknąć, będzie po tobie- powiedział i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając otwarte drzwi. On chyba żartuje.

-masz racje, myliłem się- zaśmiał się z satysfakcją. Wstałam z krzesła i poszłam zamknąć drzwi, niech nie myśli, że będzie tak, jak on chce. Ja mu nie przeszkadzam, jak przyprowadza kolegów albo jakieś dziewczyny do domu. Wolę wtedy nie wchodzić mu w drogę, chyba że muszę.

-zamknij się- warknęłam i wróciłam na swoje miejsce -dobra, naucz mnie tej matmy, bo tracimy czas- odparłam, widząc na zegarze, że jest już dziesięć minut po siedemnastej.

-pokaż mi jaki temat przerabiacie- powiedział, a ja podałam mu mój zeszyt, który zaczął dokładnie przeglądać -ładne pismo- stwierdził, kładąc zeszyt na biurko. -czego dokładnie w tym nie rozumiesz?- zadał kolejne pytanie, a mnie zaczęło to wnerwiać. Wiem, że musi wiedzieć, co potrafię, a co nie, ale problem w tym, że ja niczego nie potrafię. Matematyka to jedna wielka zagadka, której nigdy nie zdołam rozwiązać. Mam nadzieję, że Hemmings jest naprawdę dobrym korepetytorem, bo od niego zależy czy zdam do następnej klasy, czy nie.

-podstawy rozumiem, ale nie wiem, jak to się wszystko liczy. Trudno mi się na tym skupić- odpowiedziałam na jego pytanie.

-no to najwidoczniej nie rozumiesz podstaw, bo to na nich wszystko jest oparte- stwierdził i zaczął mi tłumaczyć, o co mu chodzi. Potem zaczął mi wszystko jeszcze dokładniej tłumaczyć. Jednak już po godzinie miałam dosyć i potrzebowałam przerwę.

-coś nie tak?- zapytał, gdy położyłam głowę na biurko.

-potrzebuję przerwy- odparłam i podniosłam się z krzesła -chcesz może coś zjeść albo się czegoś napić?- zaproponowałam. Mimo że go nie lubię, będę gościnna, bo nie wypada źle traktować gości. Matma mnie przerasta i nie chce, aby zrezygnował z uczenia mnie, bo jestem dla niego niemiła.

-w sumie trochę głodny jestem- odpowiedział, a ja kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Pokazałam mu gestem ręki, że ma iść ze mną. Na pewno nie zostawię go samego, aby Nathan go dopadł. Blondyn wstał i za mną poszedł na dół do kuchni.

-mama robiła Aussie Burger'y (zwykłe Burger'y z plastrem buraczka) oznajmiłam mu -chcesz?- zapytałam.

-chętnie- uśmiechnął się do mnie, a ja dałam mu jednego burger'a na talerz, a sobie drugiego na inny talerz. Podsunęłam mu jego talerz i poszłam otworzyć lodówkę.

-co chcesz do picia?- zadałam kolejne pytanie -mamy colę, sprite, fantę, wodę, sok ananasowy, bananowy, porzeczkowy- wymieniałam napoje, które mamy, ale gdy zauważyłam, że mamz tego zbyt dużo, przerwałam i spojrzałam na Hemmings'a.

-poproszę colę- powiedział, a ja wyciągnęłam butelkę coli z lodówki. Nalałam ją do dwóch szklanek i dałam mu jego picie -dzięki-

-nie gadaj, tylko jedz- odparłam i zaczęłam jeść mojego burger'a. Gdy już zjedliśmy, wróciliśmy do mojego pokoju, a po Nathan'ie nie było śladu. Nawet nie było słychać jego muzyki, co oznacza, że pewnie wyszedł z domu. Rodzice pewnie wrócili do pracy, więc jesteśmy z Luke'iem sami.

-gdzie twoją rodzinę wywiało?- uniósł brew.

-Nathan wyszedł, a rodzice w pracy- wzruszyłam ramionami. Często tak jest, więc się nie dziwię. Pewnie, gdybym nie miała tych korepetycji, sama bym gdzieś wyszła.

-która godzina?- kolejne pytanie. Niech nie zadaje tyle pytań.

-za dziesięć minut dziewiętnasta- odpowiedziałam i sama się zdziwiłam. To już prawie dwie godziny minęły?

-szybko mija ten czas- stwierdził.

-bo ze mną go spędziłeś- powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam, a on stuknął parę razy palcem o czoło, dając mi znać, że jestem głupia, skoro tak uważam.

-jak to możliwe, że potrafisz matmę? Przecież to jest piekło- zapytałam, bo naprawdę mnie to interesowało. Z mojej klasy prawie nikt nie ogarnia matmy a on z tego, co zauważyłam, naprawdę perfekcyjnie ogarnia ten przedmiot.

-moja mama jest nauczycielką od matematyki. Gdybym nie był dobry z matmy, pewnie by się do mnie nie przyznawała- zaśmiał się.

-ja bym się na jej miejscu już na samym początku do ciebie nie przyznawała- stwierdziłam z celem obrażenia go.

-ja, chociaż jestem najmądrzejszy w naszej szkole, a ty tymczasem jesteś jedną z najgorszych- i to jest Luke Hemmings, którego znam. Czuję się lepszy niż inni i się wywyższa.

-ale nadal jesteś dupkiem- już nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć, aby mu dokopać. Prawda jest taka, że on mi bardziej dokopał niż ja jemu. Hemmings, obojętnie w jakiej sytuacji jest i tak zawsze wygrywa.

-będę się już zbierał- odparł i wstał z krzesła. On sobie idzie, a ja zostanę sama. Nawet jego towarzystwo nie jest złe, ale boje się zapytać, czy zostanie jeszcze chwilę. Wyśmieje mnie. Wolę się nie kompromitować. Jeszcze pomyśli, że go lubię, chociaż wcale tak nie jest. Odprowadziłam go więc na dół do drzwi.

-to do jutra- przerwałam tą niezręczną ciszę między nami.

-nie zapomnij o czwartku- przypomniał mi, a ja kiwnęłam głową. Hemmings już stanął w drzwiach i się tak po prostu na siebie patrzyliśmy, nic nie mówiąc. Ok, to jest naprawdę dziwne.

-odprowadzić cię?- zaproponowałam. Czy to musi być takie niezręczne?

-nie opłaca ci się iść w tę i z powrotem- zmrużył oczy. Nie chce po prostu być sama, ale mu tego nie powiem.

-idę do Cameron'a- wymyśliłam szybkie kłamstwo.

-Cameron nie mieszka w tej części dzielnicy- oznajmił mi z głupim uśmiechem na twarzy. Zauważył, że kręcę.

-to nie- powiedziałam szybko i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Taki jest, to go nie odprowadzę. Musi być ze mną naprawdę źle skoro proponuje Hemmings'owi, aby go odprowadzić.




Następny rozdział jutro :-)

Love Me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz